W realiach demokratycznego państwa prawnego nie da się wyłączyć zasady zakazu spożywania owoców z zatrutego drzewa. Należy ją pozostawić w sferze swobodnej oceny dowodów przez sądy.
Egzotycznie brzmiąca zasada owoców zatrutego drzewa jest obecnie jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii dzielących świat autorytetów prawniczych. Została wprowadzona wprost do procedury karnej 1 lipca 2015 r. jako tzw. zakaz spożywania owoców z zatrutego drzewa, wyrażony w art. 168a kodeksu postępowania karnego. Teraz czas tej regulacji się kończy, bowiem 1 kwietnia br. przepis ma zostać uchylony. I jak każdy ruch w tej wrażliwej materii – i ten polegający na usunięciu regulacji – wywołał poruszenie prawników. W ich dyskusjach odbywających się na forum publicznym pojawiają są poglądy tak przemawiające za utrzymaniem, jak i uchyleniem regulacji. Tymczasem zasada ta żyła wcześniej i nadal będzie żyła niezależnie od działań projektodawcy – ale o tym poniżej.
Trzeba zacząć od tego, że ci, którzy wskazują na konieczność zniesienia zasady owoców zatrutego drzewa, podkreślają, że może być ona przyczynkiem do ograniczania fundamentalnej w procesie karnym zasady prawdy materialnej (zgodnie z nią podstawę wszelkich rozstrzygnięć powinny stanowić prawdziwe ustalenia faktyczne). A zatem rozumują zgodnie z myślą, iż źródło pochodzenia dowodu nie jest najważniejsze. Najważniejsza jest bowiem przydatność dowodu w procesie, czyli że cel uświęca środki. Właśnie taki pogląd reprezentują obecne władze resortu sprawiedliwości (m.in. dr Marcin Warchoł, wiceminister). Po drugiej stronie znajduje się środowisko komentatorów publicystycznych. Wskazują na rzecz zgoła odwrotną, tzn. na usuwanie przez prawodawcę ograniczeń w przedmiocie wprowadzania do procesu karnego tzw. dowodów skażonych. I przestrzegają przed tą drogą. To bowiem – ich zdaniem – miałoby stać w sprzeczności ze standardami demokratycznego państwa prawnego. Podnoszą, że trudno oczekiwać sprawiedliwego wyroku opartego na postępowaniu, w którym znajdują się dowody uzyskane z pogwałceniem prawa.
Postawiłem więc sobie za cel wskazanie na takie umiejscowienie zasady „zakazu spożywania owoców z zatrutego drzewa” (znanej także jako „dowód z dowodu niedozwolonego”), która i tak może funkcjonować w sferze stosowania prawa w gałęzi prawa karnego, nawet po jej formalnym uchyleniu i wykreśleniu z k.p.k. art. 168a. Trzeba przy tym zwrócić uwagę, że sama zasada była już przed jej formalnym wprowadzeniem do kodeksu postępowania karnego postrzegana i oceniana niejednolicie, zarówno w wypowiedziach doktryny, jak i – także, co bardzo ważne – judykatury.
Możliwości interpretacyjne art. 168a k.p.k., wprowadzonego nowelą lipcową sprowadzały się raczej do formułowanych w literaturze specjalistycznej głosów wskazujących na konieczność ograniczania siły rażenia tego przepisu. Chodziło tu o to, aby podstawowy cel postępowania karnego, jakim jest wykrycie i pociągnięcie do odpowiedzialności karnej rzeczywistego (a nie niewinnego obiektywnie) sprawcy przestępstwa, mógł w toku prowadzonego postępowania być realizowany (art. 2 par. 1 pkt 1 w projektowanym brzmieniu, przywracającym treść tego przepisu sprzed 1 lipca 2015 r.).
Z drugiej strony wskazywano także, że wprowadzenie art. 168a do kodeksu postępowania karnego stanowi kolejny element gwarancyjny dla oskarżonego. Ma to szczególne znaczenie w demokratycznym państwie prawnym, bowiem wyłącza ze sfery sędziowskiego uznania (tzw. dyskrecjonalności sędziowskiej) ocenę wiarygodności dowodów skażonych i wprost zakazuje wprowadzania do procesu dowodu uzyskanego nielegalnie. Nie chodzi przy tym o jakikolwiek dowód zdobyty w jakikolwiek sposób, ale jedynie o taki dowód, który uzyskany został w kontekście konkretnie prowadzonego postępowania karnego. Chodziło więc o przyjęcie interpretacji w pewien sposób zawężającej. Takiej, aby realizować dyrektywę płynącą z zasady prawdy materialnej, ale też pamiętając o pewnej oczywistości w realiach demokratycznego państwa prawnego. Jest nią rezygnacja z wymierzania sprawiedliwości niejako za wszelką cenę, z diametralnym pogwałceniem standardów i gwarancji procesowych oskarżonego w zakresie ujawniania, wprowadzania do procesu i przeprowadzania dowodów uzyskanych nielegalnie, za pomocą przestępstwa (art. 168a odsyłał w tym względzie nie do każdego czynu zabronionego, ale czynu, o którym mowa w art. 1 par. 1 kodeksu karnego).
Warto też spojrzeć na problem od strony filozoficznoprawnej. I tak skonkretyzowanie spornej zasady zakazu spożywania owoców z zatrutego drzewa można odczytywać także jako część realizacji postulatu wobec procesu wymierzenia sprawiedliwości w standardach demokratycznego państwa prawnego, który miałby prezentować odpowiednio wysoki standard. Działalność organów ścigania została więc wprost ograniczona do tak realizowanego zbierania i utrwalania dowodów, by postępowanie dowodowe realizowało podstawowe wartości, takie jak choćby ogólne zasady procesu karnego czy wartości konstytucyjne. Tym samym wynoszono w pewien sposób „na wyższy poziom” zasadę rzetelnego procesu karnego, wywodzoną z podstawowych regulacji z zakresu praw człowieka i obywatela.
Warto jednak wskazać, że już na gruncie orzecznictwa sprzed noweli lipcowej omawianej zasady nie pojmowano bezwzględnie. W takiej formie, jak zapisana została w art. 168a k.p.k.,wiązano ją raczej z kulturą prawa anglosaskiego (fragment z postanowienia Sądu Najwyższego – Izba Karna z 28 lutego 2002 r., sygn. akt IV KK 13/02: „W polskim systemie prawnym, tak jak w systemie europejskiego prawa kontynentalnego, z uwagi na oparcie postępowania karnego na zasadzie prawdy, nie funkcjonuje bowiem reguła tzw. zakazu spożywania owoców z drzewa zatrutego, znana np. prawu amerykańskiemu, według której nie jest dowodem dowód uzyskany legalnie, jeżeli informację umożliwiającą jego uzyskanie otrzymano w sprzeczny z prawem sposób. W polskim procesie karnym zatem nawet jeżeli informację o dowodzie uzyskano z naruszeniem prawa, to jeżeli sam dowód zostanie następnie uzyskany (utrwalony) w sposób zgodny z prawem, jest on dowodem w postępowaniu”).
Tym samym ocenę stopnia skażeni materiału dowodowego umiejscawiano w sferze swobodnego uznania sędziowskiego (wspominanej już dyskrecjonalności sędziowskiej). Pamiętajmy, że już na gruncie stanu prawnego sprzed ostatnich nowelizacji procesu karnego zapadały orzeczenia, w których wskazywano dobitnie, że „nie jest możliwe zaakceptowanie sytuacji, w której funkcjonariusze demokratycznego państwa, funkcjonariusze władzy publicznej, mogliby gromadzić materiał dowodowy wbrew obowiązującemu prawu, natomiast zgodnie z prawem, na podstawie właśnie tego materiału, obywatele mieliby ponosić odpowiedzialność karną” (teza z głośnego, także medialnie, postanowienia Sądu Najwyższego z 19 marca 2014 r., sygn. akt II KK 265/13, które zapadło przecież przed formalnym wprowadzeniem do kodeksu postępowania karnego omawianej zasady).
Wynika z tego, że w realiach demokratycznego państwa prawnego elementów wiązanych (także potocznie) z zasadą zakazu spożywania owoców z zatrutego drzewa nie da się zupełnie wyłączyć, a sądy w sferze swobodnej oceny dowodów mogą odmówić takim dowodom waloru wiarygodności i – w szczególnych wypadkach – wydać wyrok uniewinniający. W demokratycznym państwie prawnym sfera systemu wartości tak funkcjonującego porządku prawnego wprowadza określone standardy postępowania. Wyrazem tego jest mniej albo bardziej gwarancyjny zakres funkcjonowania omawianej zasady. Istota problemu sprowadza się zatem do umiejscowienia tej zasady w systemie prawa w sferze aktu tworzenia bądź jedynie aktów stosowania prawa. Jej pełne wyłączenie nie wydaje się możliwe. Co więcej, jest to przecież niecelowe ze względu na wskazaną okoliczność, w której trudno wyobrazić sobie sytuację wydawania w demokratycznym państwie prawnym wyroków skazujących na podstawie dowodów jedynie „wytworzonych na potrzeby toczącego się postępowania”.
Natomiast z punktu widzenia sędziego można zastanawiać się, czy nie bardziej korzystne jest – paradoksalnie – umiejscawianie owego standardu właśnie w sferze swobodnego uznania i sędziowskiej władzy dyskrecjonalnej („ukrytej”). W końcu to sąd, analizując całokształt zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, ocenia, czy pozwala on w zgodzie także z innymi zasadami (w tym prawdy materialnej, sprawiedliwości, trafnej reakcji karnej itp.) wydać sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Tym samym stosowanie takiej zasady sprowadza się do ważenia w konkretnej sprawie niekiedy – niestety – sprzecznych ze sobą dyrektyw płynących z zasad prawdy materialnej, a rzetelnie przeprowadzonego postępowania, w tym zgromadzonego materiału dowodowego. Reguły postępowania dowodowego muszą być bowiem odczytywane w zestawieniu w katalogiem podstawowych wartości i standardów państwa prawnego. Tego zaś w demokratycznych uwarunkowaniach ustrojowych wyłączyć nie sposób.