Nieważne ile funkcji adwokat będzie pełnił za wynagrodzeniem, czy ile wykładów w ramach doskonalenia zawodowego prowadził, powyżej 10 tys. zł nie będzie mógł żądać wynagrodzenia z kasy samorządu – deklaruje Michał Szpakowski, kandydat na członka ORA w Warszawie.

Wybory do władz stołecznego samorządu adwokackiego już wkrótce tj. 23 kwietnia br. Oficjalnie o fotel dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie ubiegają się adwokaci: Grzegorz Majewski oraz Sławomir Zdunek. Pojawiła się również kandydatura adwokata Michała Szpakowskiego na członka ORA w Warszawie. Mec. Szpakowski popiera adwokata Grzegorza Majewskiego, realizując w szerokim zakresie program wyborczy mec. Majewskiego oraz grupy wspierających go adwokatów pt. „Wspólna Adwokatura #odNowa”, choć też - jak sam mówi - poza prezentowaniem wspólnej i spójnej wizji działalności izby, jak każdy kandydat, stawia sobie również cele indywidualne.

Program „Wspólna Adwokatura #odNowa” zakłada m.in. wdrożenie pakietu gospodarczego który obejmuje dostarczenie przez samorząd narzędzi ułatwiających wykonywanie zawodu, kształtowanie pozytywnego wizerunku adwokatury, reformę działalności izby a także uchwałę „kominową” zakładającą, że żaden adwokat nie może otrzymywać z budżetu składkowego izby miesięcznie więcej niż 10 tys. zł, oraz rozwiązanie spraw lokalowych izby.

Program, który chce Pan realizować zakłada, że żaden adwokat nie może otrzymywać z budżetu składkowego izby więcej niż 10 tys. zł miesięcznie. To jednak spora kwota. A kandydat na dziekana adw. Sławomir Zdunek zapowiada wdrożenie zasady społecznej pracy na rzecz samorządu i nie zamierza pobierać jakiegokolwiek wynagrodzenia. Co Pan na to?

Zacznijmy od tego, że jeśli nawet taka kwota jest podana, nie oznacza to, że diety czy wynagrodzenia będą podwyższone, żeby do tej kwoty się zbliżyć. Należy pamiętać, że dieta funkcyjna, to nie jest jedyny sposób zarobkowania w izbie. Można podpisać umowę zlecenia, można dostać dietę zadaniową, można prowadzić wykłady w ramach doskonalenia zawodowego. W tym zakresie deklaracja kolegi Sławomira Zdunka, że, przypomnijmy, z tytułu pełnienia funkcji dziekana nie będzie pobierał wynagrodzenia, jest powiedzmy... połowiczna. Co z tego, że będzie pełnił funkcję dziekana społecznie, skoro z innych tytułów może pobierać np. 20 tys. zł miesięcznie z izbowej kasy? Ja uważam, że oczekiwanie od dziekana, który rzeczywiście ma wypełniać swój mandat zgodnie z prezentowaną przeze mnie wizją samorządu, aby pełnił pełnoetatową funkcję za darmo, kosztem swojej kancelarii i rodziny, to naiwność albo czysty populizm. Takiego „społecznika” samo życie zmusi do pobierania wynagrodzenia pod przykrywką innych świadczeń. Za solidną pracę należy się godziwa płaca. Nie należy oczywiście przesadzać w żadną stronę. Uchwała „kominowa”, która stawia górny próg 10 tys. zł przeciwdziała powstaniu grupy „wiecznych działaczy". Daje jasny sygnał: nieważne ile funkcji pełnisz za wynagrodzeniem, czy ile wykładów poprowadzisz, powyżej pewnej kwoty nie będziesz mógł dalej żądać wynagrodzenia od ORA. Jeżeli dana maksymalna kwota to twój szczyt marzeń (a jest to kwota brutto), to proszę bardzo, tyle uzyskasz, ale więcej nie. Oczywiście wysokość tej kwoty to propozycja do dyskusji. Inna sprawa, że nawet na te 10 tys. zł na pewno trzeba będzie bardzo ciężko zapracować.

Podkreśla Pan również - co stanowi część programu mec. Majewskiego - konieczność reformy działalności izby. W jakim zakresie?

Obecnie izba, przede wszystkim biuro ORA, są zarządzane bardzo słabo. Dam zabawny przykład: na ogólną skrzynkę poczty elektronicznej rady wpływa email. Zgodnie z obecnym modelem procesu biznesowego jest on drukowany, „dekretowany" pisemnie przez odpowiedniego członka prezydium (czyli podejmowana jest decyzja, do kogo skierować danego maila do załatwienia), a następnie wydruk maila jest skanowany i wysyłany do osoby, która ma na niego zareagować. Taki sposób załatwiania spraw powoduje, że załatwienie podstawowych zagadnień stanowi nie lada wyzwanie. Wielokrotnie w protokołach rady czytamy, że czegoś się nie da zrobić, ponieważ mamy zamknięty cykl imprez: egzamin wstępny, kolokwium, egzamin końcowy, ślubowanie itd… Proponujemy zatem złamanie tego zamkniętego cyklu. Wymaga to zmiany podejścia, sposobu załatwiania spraw i zmiany zasad ponoszenia odpowiedzialności. W końcu trzeba wprowadzić system elektronicznego obiegu dokumentów. To ma być właśnie #odNowa, a zatem czas zacząć rozwiązywać problemy, a nie je tworzyć, np przez dyskusję, czy adwokat. A pobrał 12 tys. zł rocznie z tytułu pełnienia funkcji zastępcy rzecznika, czy dostał tylko 9 tys. zł.

A co z siedzibą ORA?

Reforma zakłada podjęcie decyzji o tym, czy zostajemy w budynku mieszczącym się w Al. Ujazdowskich, oraz podjęcie decyzji w sprawie lokali mieszczących się przy ul. Lekarskiej i ul. Bobrowieckiej. Jestem zdania, że warto pomyśleć o własnej siedzibie, gdzie skoncentrowana będzie cała działalność ORA. Pozostaje jednak problem sfinansowania tego przedsięwzięcia. To wymaga dyskusji i namysłu, dialogu z innymi organami (np. z NRA), ale decyzja w tej materii jest nieuchronna.

Zapowiada Pan także ułatwienie wykonywania zawodu i wsparcie ze strony samorządu. Na co więc mogą liczyć startujący w zawodzie adwokaci, którzy czasem mają problem z opłaceniem ZUSu?

#odNowa poddaliśmy analizie rolę samorządu adwokackiego. Podstawowym założeniem naszego programu jest to, że samorząd adwokacki ma pomagać adwokatowi w wykonywaniu zawodu. W ramach tej pomocy należy rozpoznać potrzeby adwokatów i starać się je usuwać. Samorząd nie zapewni co prawda klientów, ale może pomóc w inny sposób, jak stanowi Prawo o Adwokaturze: stwarzać warunki wykonywania zawodu szczególnie tam, gdzie w pojedynkę adwokat nie ma siły przebicia. Innymi słowy wspólnie rozwiązujmy wspólne problemy. Chcemy zaproponować adwokatom pakiet gospodarczy. Zawartość na razie niech pozostanie niespodzianką. Ale właśnie ci adwokaci, którzy startują czy wygaszają praktykę, mam nadzieję, będą z niego zadowoleni.

A jakie problemy adwokatów ma rozwiązywać samorząd?

Choćby takie: dedykowani adwokatom pracownicy biur obsługi interesantów (BOI), biur podawczych w sądach. Skoro możemy się z sądami dogadać w sprawie pokoi adwokackich, dlaczego nie spróbować dogadać się w sprawie sfinansowania zatrudnienia w BOI osoby, która obsługiwałaby wyłącznie adwokatów? Nawet bez udziału radców prawnych, jeśli obsadzilibyśmy wszystkie sądy w Warszawie, a koszt jednego pracownika wynosiłby 5 tys. zł miesięcznie, to adwokat wykonujący zawód musiałby zapłacić w tym celu 7 zł miesięcznie składki. Kolejny przykład to zniżki za zakupy grupowe. Dlaczego np. nie zawrzeć z wydawnictwami wydającymi systemy informacji prawnej umowy określającej zniżki? Ano dlatego, że należy w zamian zapewnić, że konkretna minimalna liczba licencji zostanie sprzedana w danym okresie czasu (np. miesięcznie). Krótko mówiąc, trzeba zaangażować środki (oczywiście krótkoterminowo, bo taka licencja może być przecież odsprzedana adwokatowi, ale jednak jest to pewne zobowiązanie). Tymczasem dyskusja o składkach w izbie, która przetoczyła się przez ostatnie zgromadzenia, mam wrażenie, że całkowicie sparaliżowała wszelkie ambitniejsze projekty.

Ewa Maria Radlińska