Chodzi o doniesienia medialne, zgodnie z którymi Wojciech Łączewski, sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy – Śródmieścia miał rzekomo kontaktować się za pośrednictwem Twittera z osobą, która podszywała się pod znanego dziennikarza Tomasza Lisa. Sędzia, nie zdając sobie sprawy z tego, że jest wprowadzany w błąd co do tożsamości rozmówcy, ponoć proponował tej osobie pomoc w obaleniu rządu PiS , a nawet chciał się w tym celu spotkać.

Po tych informacjach Krajowa Rada Sądownictwa powołała specjalny zespół, w skład którego weszło trzech jej członków: dwóch sędziów oraz przedstawiciel prezydenta. Jego zadaniem miało być wyjaśnienie doniesień medialnych dotyczących sędziego Łączewskiego.

Po czterech dniach jednak zespół zdecydował, że lepiej będzie, gdy sprawą zajmie się rzecznik dyscyplinarny. Jak tłumaczy Waldemar Żurek, rzecznik prasowy KRS, rada nie ma uprawnień do badania wszystkich okoliczności incydentu i żądania dokumentów niezbędnych do rzetelnego wyjaśnienia sprawy. Stąd decyzja o przekazaniu sprawy właśnie rzecznikowi dyscyplinarnemu.

Kilka dni temu w związku z zamieszaniem wokół sędziego Łączewskiego pismo do prezes Sądu Okręgowego w Warszawie wystosował Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości. Zwrócił się w nim o podjęcie odpowiednich kroków w celu wyjaśnienia spraw, a gdyby okazało się, że są ku temu podstawy – o skierowanie do rzecznika dyscyplinarnego żądania wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziemu Łączewskiemu.

Przypomnijmy, że Wojciech Łączewski był przewodniczącym trzyosobowego składu sędziowskiego, który skazał na trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności Mariusza Kamińskiego za przekroczenie czynności służbowych, którego miał się dopuścić pełniąc urząd szefa CBA. Wyrok nie jest prawomocny, a sprawa – mimo ułaskawienia Kamińskiego przez prezydenta – została przekazana, na skutek wniesienie apelacji przez uczestników postępowania, do sądu II instancji.