Sędzia Bartłomiej Przymusiński, prezes poznańskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia: Utworzenie specjalnego wydziału ds. sędziów naruszających prawo tylko utrwala negatywne i niesprawiedliwe stereotypy o mafii sądowej, gdyż takie spec-wydziały tworzy się przecież dla specjalnie niebezpiecznych zjawisk przestępnych.

Ewa Maria Radlińska: Prawo o prokuraturze przyklepane w parlamencie. A w ustawie wydział spraw wewnętrznych na poziomie prokuratury krajowej jako bat na sędziów. Uzasadnienie projektu mówiło o wydziale którego „zadaniem będzie prowadzenie postępowań przygotowawczych w sprawach najpoważniejszych czynów przestępnych popełnionych przez sędziów, prokuratorów i asesorów. Z założenia będzie to wydział powołany do ścigania przestępstw o szczególnie wysokim stopniu społecznej szkodliwości z uwagi na znamiona podmiotowe czynów tj. z uwagi na osoby ewentualnych sprawców, których głównym zadaniem winno być strzeżenie praworządności a więc sędziów, prokuratorów i asesorów”. I co pan o tym myśli?

Bartłomiej Przymusiński: Gdy wybierałem zawód sędziego myślałem, że wybieram zawód, który będzie cieszył się szacunkiem i zaufaniem, gdyż nie tylko wymagał długich lat nauki i praktyki, ale także samoograniczenia, wewnętrznej dyscypliny, poświęcenia się przede wszystkim obowiązkom służbowym. Wierzyłem, że skoro władze państwowe stawiają tak wysokie wymagania sędziom, to będą zarazem obdarzać sędziów zaufaniem. Okazuje się jednak, że politycy – bardzo często sami uwikłani w różne sprawy sądowe – znajdują upodobanie w obniżaniu autorytetu sądów. Utworzenie specjalnego wydziału ds. sędziów naruszających prawo tylko utrwala negatywne i niesprawiedliwe stereotypy o mafii sądowej, gdyż takie spec-wydziały tworzy się przecież dla specjalnie niebezpiecznych zjawisk przestępnych. Oczywiście, że może być tak, iż w rzeszy 10 tys. sędziów znajdą się jednostki, które popadły w konflikt z prawem. Nie jest to jednak żadna przestępczość zorganizowana, a ujawnienie i ściganie takich czarnych owiec nie wymaga tworzenia spec-wydziału na szczeblu krajowym.

EMR: No to dużo jest tych czarnych owiec?

BP: Z raportu Krajowej Rady Sądownictwa z 2012 r. wynika, że przez trzy i pół roku wydalono z zawodu dziewięciu sędziów na 10 tysięcy orzekających, czyli mniej niż trzech rocznie, a i to zapewne nie w każdym wypadku związane było z popełnieniem przestępstwa. Jeżeli taka skala naruszeń prawa byłaby w każdym środowisku, to żylibyśmy w najbardziej praworządnym kraju świata.

EMR: No i sędziowie zamierzają tak to zostawić?

BP: Jakakolwiek reakcja obudzi zaraz zarzuty, że skoro się przed tym środowisko broni to znaczy, że ma coś na sumieniu. Nie wiem czy nie okaże się, że reakcja może więcej zaszkodzić niż pomóc.

EMR: No ale skoro się nie bronią, to z kolei może mają coś na sumieniu?

BP: To władza państwowa powinna się wstydzić, że to sędziów lokuje jako grupę przestępczą, wymagającą specjalnego traktowania i szczególnej inwigilacji. Przecież postępowania sądowe są jawne, w pełni przejrzyste, decyzje sądowe wymagają uzasadnienia, sądy wyższej instancji najczęściej orzekają w składach wieloosobowych, czyli możliwości pozaprawnego wpływu są znacząco mniejsze niż na decyzje polityków, którzy decydują o wydaniu często milionów na podstawie swojego swobodnego uznania. Do tego to politycy, a nie sędziowie muszą zabiegać o poparcie różnych grup interesu.

EMR: Prawo o prokuraturze było kolejną ustawą, która przeszła ścieżkę legislacyjną w piorunującym tempie. Podoba się panu takie błyskawiczne robienie ustaw?

BP: Obserwując obrady parlamentu cały czas stawiam sobie pytanie: czy posłowie zachowali jeszcze jakieś resztki samodzielności i zdolności do krytycznego myślenia? Czy naprawdę zasiadanie w sejmie jest dla nich takim szczytem marzeń, że w obawie przed wydaleniem z klubu muszą głosować tak jak cała partia? To zjawisko zaczęło się jednak już wcześniej i niestety pogłębia się z roku na rok. Na co dzień, w sądzie, jestem przyzwyczajony do profesjonalizmu. Ponadto do tego, że obowiązuje zasada wysłuchania obu stron, przystępowania do rozpoznania sprawy bez sztywnych założeń i uprzedzeń, podejmowania decyzji na podstawie dowodów, a nie przypuszczeń. Jestem przyzwyczajony, że decyzje zapadają po rozważeniu wszystkich racji, po głębokim namyśle. Niestety obserwacja obrad sejmu przenosi człowieka do innego świata. Przyznam się, że nie ma ostatnio nawet siły, aby oglądać relacje z sejmu czy senatu, ponieważ jest to obraz pełen smutku i goryczy. Tabloidyzacja dotknęła teraz również procesu uchwalania prawa, a coraz powszechniejsze stają się oczekiwania, że dotknie również procesu stosowania prawa, orzekania. Powszechne stają się oczekiwania, że ktoś kogo nazwano przestępcą będzie skazywany nawet przy braku dowodów. Sędziowie stoją tu na przeszkodzie, dlatego nie wątpię, że będą przedmiotem medialnych ataków.

Rozmawiała: Ewa Maria Radlińska