Zasada wolności manifestowania poglądów politycznych adwokatów nie dotyczy adwokackich działaczy samorządowych. Ci powinni zachować szczególną ostrożność w swoich wystąpieniach publicznych, albowiem ich głos odbierany jest nie jako ich indywidualne stanowisko, ale głos w imieniu całej adwokatury - pisze adw. Andrzej Nogal.

Dwa tygodnie temu Gazeta Wyborcza upubliczniła apel grupy adwokatów do prezesa NRA w sprawie kontrowersji związanych ze zmianą ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Jednym z sygnatariuszy tego pisma jest kandydat na dziekana izby warszawskiej, adw. Grzegorz Majewski, urzędujący prezes izbowego sądu dyscyplinarnego. Czegóż tam nie ma w tym liście otwartym. Jest i o upadku demokracji, i o zagrożonych pryncypiach i nadchodzącym upadku wartości. Oczywiście nie zabrakło także fragmentu o zagrożeniu praw i wolności obywatelskich przyszłą tyranią. Słowem, nie da się czytać tego bez krzyku i płaczu. W minionych latach wolność kwitła, a teraz przyszedł wilk i wszystko zjadł. Adwokaci na barykady!

W tym miejscu pragnę podkreślić, że nie mam nic przeciwko temu, że adwokaci mają poglądy polityczne i je manifestują. Nie tak dawno wyraziłem w jednym z felietonów radość, że w obecnym Sejmie zasiada aż 13 posłów adwokatów – z czego 11 w partii rządzącej. Stwarzało to według mnie nadzieję, że problemy adwokackie będą lepiej widziane przez obecnych rządzących niż przez poprzednią ekipę. Rozumiem też, że działalność polityczna wymaga ekspresji i przejaskrawienia realnych problemów. Z tejże przyczyny rok temu w jednym z artykułów wyraziłem zdziwienie, że w naszej izbie robi się sprawę dyscyplinarną adwokatowi, posłowi Kownackiemu za jego krytyczny wpis na portalu społecznościowym w sprawie tzw. tęczy. Teraz zaś poseł Kownacki jest wiceministrem, prominentną osobistością partii rządzącej i ma zapewne jakiś wpływ na kształtowanie przyszłości adwokatury.

Ale ta zasada wolności manifestowania poglądów politycznych adwokatów nie dotyczy adwokackich działaczy samorządowych. Ci powinni zachować szczególną ostrożność w swoich wystąpieniach publicznych, albowiem ich głos odbierany jest nie jako ich indywidualne stanowisko, ale głos w imieniu całej adwokatury. Zaś adwokaci mają rozmaite poglądy polityczne, lewicowe i prawicowe, są wśród nas zwolennicy opozycji, jak i rządzącej partii. Z tego wszystkiego zdawać sobie powinien sprawę jeden z sygnatariuszy tegoż pisma adw. Grzegorza Majewski, wieloletni członek władz adwokackich, pełniący obecnie urząd prezesa sądu dyscyplinarnego i kandydat na dziekana warszawskiej izby adwokackiej. Został przecież wybrany przez adwokatów do władz adwokatury w celu kierowania apolitycznym sądem dyscyplinarnym, a obecnie chce reprezentować stołeczną palestrę jako jej dziekan. Jak on sobie to wyobraża, gdy podpisał list oskarżający rządzących o tak ciężkie przestępstwa? Czy w tej sytuacji może być mowa o jakiejkolwiek współpracy warszawskiej ORA z władzami państwowymi, które obecnie zdominowane są przez jedną opcję rządzącą? Czy też raczej wybór adw. Majewskiego oznacza eskalację konfliktu z rządzącą opcją, która warszawskim adwokatom nie może przynieść nic dobrego? W tym miejscu podkreślić pragnę, że nie sposób wskazać żadnego interesu adwokatury w angażowaniu się po stronie ustępującej opcji politycznej. Nie można też powoływać się na jakiś dług wdzięczności-ustępująca opcja wielokrotnie szkodziła adwokackim interesom. Nie sposób też poważnie traktować histerycznych głosów o rzekomym upadku demokracji w Polsce, dyktaturze itp. Tego rodzaju demagogiczne głosy przystoją wiecowym politykom, a nie osobie, która pełni urząd prezesa sądu dyscyplinarnego i chce zostać dziekanem warszawskiej rady adwokackiej.

Jak w tej sytuacji wytłumaczyć ogłoszenie tak szkodliwego listu otwartego? Pewną wskazówką może być przyjrzenie się sygnatariuszom apelu. Są to z reguły osoby z kręgu warszawskiego sądu dyscyplinarnego, oraz warszawskich władz samorządowych, z kręgu towarzyskiego adw. Mikołaja Pietrzaka, członka warszawskiej ORA, przewodniczącego Komisji Praw Człowieka NRA, oraz wpływowego działacza Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Ma to o tyle znaczenie, że ta fundacja uzyskała w ostatnich latach w Polsce znaczenie zgoła wyjątkowe. To była prawdziwa kuźnia kadr poprzedniej opcji politycznej. Wystarczy tu podać przykład prof. Rzeplińskiego działacza tejże fundacji, obecnie prezesa Trybunału Konstytucyjnego, czy też dr. Adama Bodnara, rzecznika praw obywatelskich, a wcześniej wiceprezesa fundacji. Nie dziwi więc, że osoby zaliczające się do kręgów zwolenników ideologii wyrażanej przez HFPC, poczytują spór rządzącej opcji z byłymi działaczami fundacji za atak na (subiektywnie rozumianą) demokrację, chociaż to jest przede wszystkim atak na wizję demokracji - fundacji - w której ta fundacja zajmowała centralne miejsce.

W każdym bądź razie nie jest to sprawa, która by dotyczyła ogółu stołecznych adwokatów. Tak też chyba postrzegają to szeregowi członkowie palestry. W internecie pojawiła się niemal dwa tygodnie temu szeroko nagłośniona petycja popierająca wspomniany apel „dwudziestu sprawiedliwych”. Ile zebrała podpisów? W samej warszawskiej izbie adwokackiej jest przeszło 5 tys. adwokatów i aplikantów. Tymczasem pod petycją podpisało się 50 (pięćdziesiąt!) osób. Trudno o lepszy dowód, że stołeczni adwokaci nie uważają sporu wokół TK, rządzącej opcji z ustępującą, za realne zagrożenie dla demokracji. W tej sytuacji zaapelować pragnę do adw. Grzegorza Majewskiego o przemyślenie, czy da się pogodzić tego rodzaju antyrządową działalność polityczną na rzecz minionej opcji z urzędem dziekana, reprezentującego wszystkich adwokatów, w tym zwolenników PiS, wobec pisowskiego rządu? Czy w tej sytuacji wybór na dziekana adw. Majewskiego, poza spełnieniem jego ambicji, przyniesie jakiekolwiek pozytywne zmiany stołecznym adwokatom, czy jedynie będzie bazą do walki z rządzącymi, co w efekcie ściągnie nam na głowy ich niechybną zemstę? Zysk z tego odniesie zapewne adw. Majewski, pozyskując w kręgach fundacji glorię męczennika i bojownika o ich wpływy. Cenę zaś za jego ambicje zapłaci samorząd adwokacki i poszczególni adwokaci, nad którymi nikt (także z kręgu fundacji) specjalnie płakać nie będzie.

Andrzej Nogal, adwokat