Przyjęty przez poprzedni rząd projekt ustawy – Prawo zamówień publicznych nie zostanie wniesiony do Sejmu, a przynajmniej nie w obecnym kształcie. Nowy rząd cofnął go do uzgodnień międzyresortowych – dowiedział się DGP.
Projekt przyjęto na przedostatnim posiedzeniu Rady Ministrów kierowanej jeszcze przez premier Ewę Kopacz. Wzbudziło to powszechne zdumienie, gdyż wiadomo było, że decyzję o tym, czy zostanie skierowany do Sejmu, podejmie już nowy rząd. Gdyby jednak nie został formalnie przyjęty, Urząd Zamówień Publicznych nie mógłby się starać od dofinansowanie ze środków europejskich budowy systemu e-Zamówienia. Tymczasem musi on zostać stworzony do 2018 r., bo wówczas zgodnie z unijnym prawem przetargi muszą w pełni przejść do internetu. Koszt budowy systemu (ponad 67,5 mln zł) przekracza kilkukrotnie roczny budżet UZP.
W pierwszym konkursie na dofinansowanie projekt UZP – choć doskonale oceniony – przepadł właśnie z powodu braku gotowości legislacyjnej, czyli braku zatwierdzonego projektu nowej ustawy. Po przyjęciu go przez Radę Ministrów UZP planował wystartować w nowym konkursie o dofinansowanie. Teraz jednak rząd premier Beaty Szydło zdecydował o cofnięciu projektu do ponownych uzgodnień międzyresortowych.
Nie wiadomo jeszcze, jakie to może mieć praktyczne konsekwencje dla informatyzacji przetargów. Nie wiadomo również, jak wpłynie na wynik kolejnego konkursu na dofinansowanie e-Zamówień. Wnioski można w nim składać do lutego 2016 r. Czy do tego czasu nowy projekt zostanie przyjęty? A może do spełnienia formalności wystarczy, że już raz został przegłosowany?
Wycofany projekt nowej ustawy wzbudzał spore kontrowersje. Krytycznie oceniali go przedstawiciele organizacji skupiających przedsiębiorców, ale też posłowie PiS. Prawdopodobnie dlatego zwrócono go do ponownych uzgodnień.
Tymczasem do 18 kwietnia 2016 r. Polska musi przyjąć przepisy implementujące nowe unijne dyrektywy. W przeciwnym razie grozi nam utrata funduszy europejskich. Dlatego też część ekspertów doradza przygotowanie szybkiej, technicznej nowelizacji, która miałaby się ograniczyć do wdrożenia regulacji unijnych. Nad dużą reformą systemową rząd mógłby wówczas pracować bez presji czasu. Z tego, co udało się nam ustalić, wciąż nie zapadły decyzje, jaką ścieżką pójdzie nowy rząd. Jedno jest pewne – muszą one być podjęte jak najszybciej, gdyż czasu na implementację dyrektyw jest coraz mniej.