Jeszcze jako prokurator okazał się wyrozumiały dla księdza-pedofila.

Stanisław Piotrowicz z PiS, nowy szef sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, 14 lat temu publicznie ogłosił i bronił decyzji o umorzeniu sprawy proboszcza M. z Tylawy podejrzanego o molestowanie seksualne dzieci. Działania duchownego tłumaczył ojcowską czułością i umiejętnościami terapeutycznymi - przypomniała gazeta.pl.
W listopadzie 2001 r. Stanisław Piotrowicz, będąc prokuratorem w Krośnie, uzasadniał, że czyny, jakich ksiądz się dopuścił, nie miały podtekstu seksualnego. Piotrowicz powoływał się na zeznania, wedle których dotknięcia księdza sprawiały np., iż dzieci przestawały odczuwać dokuczający im wcześniej ból brzucha. Nie dopatrzył się też niczego złego w zapraszaniu dzieci na nocleg, braniu ich na kolana czy całowaniu. „Dla dzieci nocowanie w obcym domu jest atrakcją. Kąpiel wynikała zaś z tego, że dzieci były brudne. Całowanie w usta według niego było na zasadzie "daj ciumka" czy "gilgotanie brodą"” – te wyjaśnienia Piotrowicza przypomniała gazeta.pl.

Po skargach na decyzję o umorzeniu, sprawę (nagłośnioną m.in. właśnie przez „Gazetę Wyborczą”) przejęła prokuratura w Jaśle. Trzy lata później 65-letni ksiądz M. został skazany na 2 lata więzienia z zawieszeniem na pięć za molestowanie sześciu dziewczynek. Sąd potwierdził, że kapłan wkładał ręce pod bluzki dziewczynek i dotykał ich piersi, wkładał ręce do majtek i dotykał krocza, całował, wkładał palec do pochwy.

To nie koniec rys na życiorysie polityka Prawa i Sprawiedliwości. W 2013 r. Tomasz Sekielski w swoim programie „Po prostu” w TVP poinformował, że w latach 80. Piotrowicz, wówczas członek PZPR, był autorem aktu oskarżenia wobec Antoniego Pikuli, opozycjonisty oskarżonego o kolportaż wydawnictw drugiego obiegu. Sam Piotrowicz tłumaczył później w prawicowych mediach, że po zapoznaniu się z dokumentacją dotyczącą Pikuli chciał sprawę umorzyć, lecz wówczas odsunięto go od śledztwa. Zaznaczył też, że na akcie oskarżenia nie ma ani jego podpisu, ani żadnej parafki, a jego nazwisko, które tam się pojawiło, zostało jedynie przepisane przez maszynistkę.

ESZA, źródło: gazeta.pl

Powyższy artykuł została zmodyfikowany w oparciu o sprostowanie przesłane przez Stanisława Piotrowicza o następującej treści: "Nigdy jako prokurator nie prowadziłem postępowania przygotowawczego w sprawie molestowania przez księdza, ani nie wykonałem żadnych czynności procesowych w tym postępowaniu, w tym nie wydałem postanowienia o umorzeniu postępowania".