Przepisy zawarte w projekcie zmian w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym są klasycznym przykładem łamania fundamentalnych zasad konstytucji, w tym zasady państwa prawa, zasady legalizmu i zasady nie działania prawa wstecz - prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS.

Ewa Maria Radlińska: Pierwsze dni nowego Sejmu, a tu od razu skandal: posłowie Prawa i Sprawiedliwości zgłaszają w czwartek kontrowersyjny projekt nowelizacji niedawno zmienionej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, wywołując tym burzę w świecie prawniczym. Następnego dnia projekt wycofują, by wprowadzić jeszcze poprawki. Jak pan to ocenia?

Marek Chmaj: Cała sprawa stawia w bardzo złym świetle intencje posłów PiS. Najpierw pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu zgłosili wniosek do TK, zarzucając niekonstytucyjność przepisów nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z 25 czerwca 2015 r. dotyczących wyboru sędziów i niektórych kompetencji trybunału. Zdawali sobie przy tym sprawę, że wniosek należy podtrzymać w następnej kadencji, na co jest sześć miesięcy, i że będzie rozpoznany zapewne po upływie roku. Trybunał jednak zaskoczył wnioskodawców i wyznaczył rozprawę tak szybko, jak to tylko możliwe, czyli na 25 listopada i 21 grudnia 2015 r. Ponieważ zapowiadała się spektakularna porażka wnioskodawców, został on wycofany. Broni jednak nie złożyli. I w pierwszym dniu kadencji nowego Sejmu wnieśli projekt ustawy, który bynajmniej nie był realizacją obietnic z okresu kampanii wyborczej, tylko zwykłą rozgrywką polityczną. A dalej już było jak w klasycznej greckiej tragedii: projekt ogłoszono jako druk sejmowy nr 6, wywołał on falę krytyki z różnych stron, a po kilku godzinach go wycofano z przyczyn „technicznych”, zapowiadając jednak jego rychły powrót.

EMR: Ale czy ten projekt jest w ogóle zgodny z konstytucją?

MCL Założenia projektu w pewnej jego części nie są złe i realizują postulaty doktryny, w tym także moje, podnoszone w czasie prac nad ustawą o TK. Projekt posłów PiS wprowadza bowiem kadencyjność prezesa i wiceprezesa trybunału. Ponadto zastrzega, że wyboru dokonuje Sejm tej kadencji, w której następuje wygaśnięcie kadencji sędziego trybunału, wskazane jest, że kadencja sędziego rozpoczyna się z dniem złożenia ślubowania oraz, że nie złożenie ślubowania w terminie 30 dni lub jego odmowa są równoznaczne ze zrzeczeniem się stanowiska sędziego. To ostatnie jednak wzbudza dużą wątpliwość, ponieważ zabrakło przepisu zobowiązującego prezydenta do odebrania ślubowania. Może pojawić się więc problem w sytuacji, kiedy sędzia będzie chciał złożyć ślubowanie w terminie, a prezydent będzie się uchylał od jego odebrania.

EMR: Mówi pan o tych niezłych rozwiązaniach, ale mnie bardziej interesują te, które wywołały burzę.

MC: No to rażąco sprzeczne z konstytucją są przepisy przejściowe, zawarte w art. 2 i art. 3 projektu.

EMR: Mocne słowa. A o co w tych przepisach naprawdę chodzi?

MC: W art. 2 zastrzeżono, że w „przypadku kandydatów, którzy przeszli procedurę przewidzianą w art. 17 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r., a nie rozpoczęli kadencji w rozumieniu niniejszej ustawy, wybór przeprowadza się od początku, zgodnie z nowymi przepisami”. W ten sposób nowa ustawa zakreśla początek kadencji na dzień złożenia ślubowania, a sędziowie wybrani wcześniej, od których prezydent nie chciał odebrać ślubowania, są traktowani nie jak sędziowie, tylko jako kandydaci. Co więcej, ponieważ nie podlegają nowym przepisom, ich wybór należy powtórzyć. W ustępie drugim tego przepisu dodatkowo zastrzeżono, że „w terminie siedmiu dni od wejścia w życie niniejszej ustawy, podmioty uprawnione mogą zgłosić dodatkowych kandydatów”. I tu wszystko staje się jasne! Te przepisy są klasycznym przykładem łamania fundamentalnych zasad konstytucji, w tym zasady państwa prawa, zasady legalizmu i zasady nie działania prawa wstecz. Zgroza.

EMR: Co obecnie zagraża nowo wybranym, ale jeszcze niezaprzysiężonym sędziom?

MC: W razie uchwalenia ustawy w proponowanym przez PiS kształcie, sędziowie ci z pewnością nie znajdą się w składzie TK. Co więcej, jeśli ta próba się powiedzie, to nic nie stanie na przeszkodzie, aby parlamentarna większość potraktowała w ten sam sposób inne organy władzy publicznej.

EMR: Projekt ten zawiera jeszcze inną zmianę: podwyższa minimalny, pełny skład Trybunału z 9 na 11 sędziów. Co to oznacza?

MC: Tego już kompletnie nie rozumiem, mam za to straszne podejrzenie. Otóż wyobraźmy sobie, że ustawa zostanie uchwalona, prawomocny wybór pięciu sędziów zostanie obalony, a na ich miejsce będzie wybranych pięciu następnych. Z pewnością wpłynie wtedy do TK wniosek o zbadanie zgodności tej ustawy z konstytucją. Zgodnie z nowym art. 44 przewidzianym w projekcie TK rozpoznaje w pełnym składzie ustawy wykonujące normy rozdziału VIII konstytucji, a więc rozdziału „Sądy i Trybunały”. Taki wniosek będzie musiał być rozpatrywany w pełnym składzie, a pięciu nowych sędziów będzie musiało się wyłączyć, ponieważ to ich wyboru będzie m.in. dotyczyć rozprawa. W efekcie przez dziewięć lat, aż do zakończenia kadencji tych pięciu sędziów, TK nie będzie mógł rozpatrzyć wniosku, a ustawie przez ten czas będzie przysługiwać domniemanie zgodności z konstytucją.

EMR: A co z kadencją obecnego prezesa i wiceprezesa TK?

MC: No cóż. Tutaj projektodawcy są bezwzględnie konsekwentni. Zgodnie z art. 3 projektu kadencja prezesa wygasa w dniu wejścia w życie ustawy, a wiceprezesa 45 dni później. A biorąc pod uwagę wprowadzane przez projekt nowe reguły wyboru prezesa i wiceprezesa, najprawdopodobniej stanowiska te obsadzą sędziowie z tej piątki, która zostanie wybrana na podstawie nowych przepisów.

EMR: Czy ta sytuacja dowodzi, że TK stał się narzędziem w rękach polityków?

MC: Na to pytanie już odpowiedziałem w tej rozmowie.

Rozmawiała: Ewa Maria Radlińska