Nie czuję się gorszy przez to, że jestem „zderegulowanym” adwokatem. I wiem, że tak samo nie mają podstawy się czuć moje koleżanki i koledzy - pisze adw. Łukasz Chojniak.

Dziekan ORA w Warszawie adw. Paweł Rybiński jak i były prezes Krajowej Rady Radców Prawnych r. pr. Andrzej Kalwas wyrazili ostatnio („Prawnik” z 23.10.2015 r. oraz 6.11.2015 r.) wspólny im pogląd, iż w pierwszym rzędzie młodsi adwokaci (i radcowie prawni) powinni angażować się w działania samorządu. Skoro bowiem nie udało się obronić rozsądnego, jak podkreślają obaj autorzy, „ilościowo i jakościowo” naboru do zawodu, to młodzi prawnicy mają zrobić wszystko, aby podnosić, a nie obniżać standard.

Jako przedstawiciel pokolenia prawników z naboru, który nie został obroniony „ilościowo i jakościowo” (2005 r.) muszę zabrać głos.

Poglądy prezesa Andrzeja Kalwasa są dobrze znane i konsekwentne. Podczas konferencji „Karać ostrzej czy łagodniej” zorganizowanej w Sejmie 29 listopada 2012 r. sformułował on ogólną tezę, iż „zderegulowany” adwokat i radca prawny, „na skróty zrobiony”, ma rażąco niższe kwalifikacje, a to tylko dlatego, że „podobało się to cioci” (co należy rozumieć jako wyraz uległości żądaniom, aby obniżyć poziom nauczania i szkolenia). Dalej prezes Andrzej Kalwas wywodził, iż „zderegulowany” adwokat „nie umie mówić i nie potrafi formułować myśli”, bo pokolenia studentów nie chciały egzaminów ustnych. Te miały być zbyt dla nich stresujące. Wreszcie, kończy swoją wypowiedź oświadczając, iż kasacje są sporządzane na żenująco niskim poziomie zwłaszcza przez młodych adwokatów, bo oni się „do tego nie nadają” jako że są „niedouczeni” (całość wypowiedzi dostępna TUTAJ – nadmienię, że nie są to wyłącznie wyrwane z kontekstu fragmenty wypowiedzi, jako że cała ona utrzymana jest w tej tonacji i retoryce).

Na niski poziom przygotowania zawodowego adwokatów zwraca też uwagę dziekan ORA w Warszawie, bo tylko tak można rozumieć tezę o nieobronionym jakościowo i ilościowo naborze.

Stanowczo nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy. Zacznijmy od uwagi ogólnej. Obie wypowiedzi popadają w pewną generalizację. Zakładają, że adwokatów i radców można dzielić na „młodszych” i „starszych”, „niedouczonych” i „doświadczonych”. Zapewniam, wbrew temu, jak widzą to autorzy, iż w każdym pokoleniu adwokatów i radców są jednostki wybitne jak i takie, które nie radzą sobie z trudami wykonywania zawodu. Obecnie profesjonalnych prawników, którzy wykonują zawód, jest znacznie więcej, niż przed laty.

Proporcjonalnie wzrasta skala problemów, z którymi mierzą się samorządy. Z gruntu fałszywa jest jednak teza, że kolejne pokolenia adwokatów i radców prawnych, którzy rozpoczynają funkcjonowanie na rynku, są ex definitione jakościowo gorzej przygotowani do wykonywania zawodu.

Idąc dalej, jeśli jest problem, trzeba przedstawić propozycje zmierzające do jego rozwiązania. Tego w obu tekstach zabrakło. Nie jest na pewno rozwiązaniem bolączek naszych samorządów nawoływanie, aby młodzi adwokaci i radcowie (ci sami, o których pan prezes miał wszak nie najlepsze zdanie) brali na siebie odpowiedzialność za funkcjonowanie samorządów. To chyba jednak niezrozumienie roli samorządu. To właśnie samorząd, któremu ogół adwokatów i radców powierza obowiązek dbałości o jego przyszłość i rozwój, ma proponować konkretne rozwiązania i propozycje. Tak jak to uczynił dziekan OIRP w Warszawie r.pr. Włodzimierz Chróścik (Prawnik z 23.10.2015 r.). Można się wówczas z propozycjami zgodzić albo nie, lecz jest o czym dyskutować. Oczywiście, każdy adwokat i radca prawny, który chce uczestniczyć w życiu samorządu, powinien znaleźć tam dla siebie miejsce i pole aktywności. Lecz nic nie zwalnia samorządu z obowiązku proponowania i realizowania konkretnych, często prostych, ale zawsze efektywnych zmian. Tego obie wypowiedzi nie proponują. Samo kontestowanie rzeczywistości do niczego dobrego nas nie doprowadzi. A o to konkretna możliwość zmian.

11 czerwca 2014 r. przedstawiłem ORA w Warszawie propozycję zmiany formy kolokwium dla aplikantów – z testu (polegającego na „uczeniu się na pamięć”) na apelację, którą aplikanci sporządzają na podstawie konkretnej sprawy. Tak, jak będą musieli to zrobić podczas egzaminu zawodowego i potem niezliczoną ilość razy, gdy będą już wykonywać zawód. Dziekan warszawskiej izby wyrażał obawy (vide: posiedzenie ORA 25 czerwca 2014 r.), czy aplikanci, z uwagi na brak przygotowania, sprostają temu wyzwaniu. Okazały się one jednak nieuzasadnione. Drugi już rok funkcjonowania tej formy egzaminu, chwalonego przez aplikantów, pokazuje również, że osiągają oni niezłe wyniki. Naprawdę, nawet znacząca liczba aplikantów nie uniemożliwia samorządowi ich właściwego przygotowania. Rzecz jasna, zmian powinno być znacznie więcej, a szkolenie – także dla adwokatów – powinno uzyskać nowy wymiar. Myślę tu o wprowadzeniu e-learningu i likwidacji obecnych wykładów na rzecz zajęć seminaryjnych z przedstawicielami praktyki i teorii prawa, na których rozmawia się o problemie, a nie wygłasza poglądy ex cathedra. Myślę także o porozumieniu warszawskiego samorządu zawodowego z wydziałami prawa i administracji w Warszawie – nasza zinstytucjonalizowana współpraca przysłużyłaby się zarówno studentom jak i aplikantom oraz adwokatom i radcom prawnym. Naprawdę można dużo zrobić i wiele zmienić, jeśli kontestowanie rzeczywistości zastąpi się programem pozytywnych, konkretnych i wymiernych zmian.

Całe moje dotychczasowe życie zawodowe i naukowe opierałem na przekonaniu, że tylko ciężka, codzienna praca i poszukiwanie wiedzy dają szansę na sukces zawodowy. Nie czuję się gorszy tylko przez to, jak widzą to autorzy obu tekstów, iż moją aplikację rozpocząłem w 2005 r., a więc już po tzw. otwarciu zawodów (za sprawą wyroku TK w sprawie P 21/02 z 2004 r.). Nie czuję się gorszy przez to, że jestem „zderegulowanym” adwokatem. I wiem, że tak samo nie mają podstawy się czuć moje koleżanki i koledzy. W trudnych, pełnych wyzwań, czasach dla samorządu nie powinniśmy się dzielić. Nie ma ku temu żadnych podstaw. Jeśli to zrobimy, to z pewnością wbrew szczerej intencji autorów, aby nasze piękne zawody się rozwijały, pogrążymy się w chaosie i jałowych wewnętrznych sporach.

dr Łukasz Chojniak, adwokat