Przez lata kojarzone z wyciąganiem pieniędzy od kierowców. Dzisiaj urządzenia rejestrujące przewinienia drogowe cieszą się rosnącą akceptacją
Dziennik Gazeta Prawna
Coraz więcej Polaków uważa, że fotoradary pozytywnie wpływają na poprawę bezpieczeństwa na drogach – wynika z badań firmy BSM, przeprowadzonych na zlecenie Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. W porównaniu z 2014 r. odsetek osób pozytywnie nastawionych do roli, jaką odgrywają, wzrósł z 44 do 55 proc. O 5 pkt proc. zmalała liczba tych, którzy mieli odwrotne zdanie (z 40 do 35 proc.).
Rośnie też akceptacja dla odcinkowego pomiaru prędkości – najnowszej instalacji inspekcji drogowej, która wkrótce zacznie działać (najprawdopodobniej jeszcze w listopadzie tego roku). Jeszcze rok temu 44 proc. ankietowanych sądziło, że tzw. section control przyczyni się do zmniejszenia liczby wypadków. Teraz myśli tak niemal 60 proc. respondentów. Co prawda nie zmienił się odsetek tych, w opinii których nowe urządzenia GITD nie będą miały wpływu na liczbę wypadków, ale istotnie zmniejszyła się liczba osób, które wcześniej deklarowały brak wiedzy w tym zakresie (spadek z 14 do 2 proc.).
Wygląda na to, że to jest główny powód, dla którego wzrosła akceptacja społeczna nowego obostrzenia skierowanego przeciw kierowcom. Wskutek licznych publikacji w mediach i kampanii informacyjnych coraz więcej osób zaczyna rozumieć sposób działania instalacji typu section control. – Działania edukacyjne przynoszą efekty. W coraz mniejszym stopniu kierowcy postrzegają nadzór nad ruchem drogowym jako działanie ingerujące w ich wolność – ocenia Andrzej Markowski ze Stowarzyszenia Psychologów Transportu w Polsce.
Badania mogą być zwiastunem mentalnej rewolucji wśród zmotoryzowanych. Przez kilka kolejnych lat po uruchomieniu w 2011 r. przez GITD Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) fotoradary nie miały w Polsce dobrej prasy. Trudno się dziwić, skoro rząd w kolejnych rocznych budżetach zakładał wpływy z mandatów w wysokości np. 1,2 mld zł. Dopiero pod naciskiem opinii publicznej przestał to robić, a wpływy zaczęły zasilać konto Krajowego Funduszu Drogowego. Złą opinię fotoradarom zrobiły też niektóre straże miejskie i gminne, ustawiając urządzenia w miejscach słabo widocznych, by podreperować lokalne budżety (sprawę ucywilizowano dopiero w 2013 r. – po zmianie przepisów strażnicy mogli używać fotoradarów już tylko w wyznaczonych miejscach i za zgodą komendanta policji).
Teraz sytuacja zaczyna się odwracać. Pojawiają się pierwsze oddolne inicjatywy związane z instalacją urządzeń. Jak ustaliliśmy, do GITD w tym roku wpłynęły 33 wnioski społeczne (pochodzące od mieszkańców) dotyczące instalacji stacjonarnych urządzeń rejestrujących, a w 2014 r. takich wniosków było 68. – Po ich pozytywnym rozpatrzeniu urządzenia pojawiły się w takich miejscach, jak Rogotwórsk, Częstochowa na ul. Przejazdowej czy też system do odcinkowego pomiaru prędkości w Łosiowie – podaje biuro prasowe CANARD.
Do inspekcji piszą też straże miejskie i gminne. W tym roku komendy skierowały już 24 prośby o instalację urządzeń na terenie gminy, w całym 2014 r. było ich 25. – Od momentu zmiany przepisów, które od stycznia 2016 r. odbierają strażom uprawnienia do rejestracji naruszeń za pomocą urządzeń rejestrujących, sześć podmiotów zwróciło się do GITD o przejęcie urządzeń, m.in. Olsztyn, Czaplinek i Nowa Sól – informuje CANARD.
– Mamy cztery niebezpieczne miejsca, w których stoją fotoradary. Chcemy, by urządzenia działały tam nadal – mówi Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli. Ale jak dodaje, miasto nie chce oddawać inspekcji urządzeń za bezcen. – Nie interesują nas wpływy z mandatów. Ale w urządzenia zainwestowaliśmy publiczne pieniądze, dlaczego mamy je oddawać za darmo? – pyta prezydent. Miasto czeka na decyzję GITD w tej sprawie.