Parlament Europejski odrzucił wczoraj wszystkie poprawki do projektu regulacji, które nawet zdaniem wielu koncernów technologicznych uprzywilejowują korporacje takie jak one w dostępie do użytkowników sieci.

Głosowanie europosłów było decydujące dla przyszłego kształtu neutralności internetu w UE, czyli zasady, która gwarantuje, że wszystkie treści traktowane są na jednakowych zasadach. W praktyce oznacza to, że w sieci nie ma równych i równiejszych, bo dostawcy usług internetowych nie mogą preferencyjnie traktować wielkich korporacji tylko dlatego, że mogłyby one zapłacić za to, aby szybciej dotrzeć ze swoimi treściami do użytkowników.

Obecnie w poszczególnych krajach Unii Europejskiej obowiązują zróżnicowane, często niespójne zasady dotyczące przejrzystości rynku telekomunikacyjnego, zarządzania ruchem i zmiany dostawców usług internetowych. Na przykład w Belgii niektórzy operatorzy telefonii komórkowej oferują nieograniczony bezpłatny dostęp do Twittera i Facebooka, podczas gdy wchodzenie na pozostałe strony internetowe jest już wliczane do miesięcznego rachunku. W kilku innych państwach unijnych podobne praktyki są natomiast niedozwolone. Brakowało więc dotąd jednolitych ram prawnych zapewniających, że międzynarodowe koncerny technologiczne, które działają na terytorium UE, nie będą mogły nadużywać swojej pozycji, wykupując większe prędkości przesyłania własnych danych.

We wrześniu 2013 r. Komisja Europejska przyjęła pakiet zmian przepisów regulujących unijny rynek telekomunikacyjny, których częścią są zasady mające w założeniu gwarantować równą ochronę neutralności sieci we wszystkich krajach UE. Przede wszystkim regulacje te wyraźnie zabraniają blokowania i ograniczania transferu treści w internecie oraz wprowadzania opłat w zamian szybszy przesył danych. Projekt przewiduje jednak wyjątki, które zadaniem wielu firm technologicznych i organizacji konsumenckich mogą ostatecznie doprowadzić do powstania w UE internetu dwóch prędkości. W tym tygodniu nawet sam współtwórca systemu WWW Tim Berners-Lee ostrzegał we wpisie na swoim blogu, że „jeśli regulacje zostaną przyjęte w proponowanym kształcie, to zagrożą one innowacyjności, wolności wypowiedzi i prywatności, a także osłabią zdolność Europy do przewodzenia w gospodarce cyfrowej”.

Zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej co do zasady zakazane będzie tworzenie płatnych, przyspieszonych kanałów transmisji danych, ale przedsiębiorstwa mogły oferować tzw. usługi specjalistyczne pod warunkiem, że nie ograniczają one przepustowości sieci dla zwykłych użytkowników. Usługi te obejmują m.in. telewizję cyfrową (IPTV), wideokonferencję wysokiej rozdzielczości, wideo na żądanie czy aplikacje telemedyczne (np. umożliwiające przesyłanie wyników badań drogą elektroniczną). Zdaniem krytyków projektowana definicja „usług specjalistycznych” jest jednak zbyt szeroka. „W wielu przypadkach dostawcy usług internetowych będą mogli oferować przyspieszone łącza, nazywając to po prostu „specjalistyczną usługą” – przekonuje Barbara van Schewick, profesor prawa na Uniwersytecie Stanforda w swojej analizie dla portalu Medium.com.

Kolejny problem dotyczy stosowanej przez dostawców usług internetowych i sieci komórkowych praktyki nienaliczania użytkownikom opłat za pobieranie wybranych treści czy korzystanie z pewnych aplikacji (tzw. zero-rating). Projekt Komisji Europejskiej nie zakazuje takich działań, co zdaniem krytyków daje operatorom możliwość faworyzowania własnych treści bądź tych firm, które zapłacą za to, że ich dane nie będą wliczane do limitu transferu użytkowników sieci. Już dziś wielu dostawców usług internetowych w Europie pozwala zresztą na nieograniczone oglądanie filmów przez własne aplikacje wideo, podczas gdy pozostałych obowiązuje określony miesięczny limit. „Taka praktyka ma tak samo dyskryminacyjny charakter jak przyspieszanie niektórych stron internetowych kosztem innych” – twierdzi profesor van Schewick. Powołuje się przy tym na badanie przeprowadzone przez Stowarzyszenie Branży Komórkowej (CTIA), z którego wynika, że 74 proc. internautów zmieniłaby operatora, gdyby tylko oglądane przez nich filmy nie były wliczane do ich limitu transferu danych.

Wielu firmom technologicznym i organizacjom pozarządowym nie podoba się również, że projekt unijny dopuszcza stosowanie przez operatorów „środków zarządzania ruchem” nie tylko w sytuacjach przeciążenia sieci. Przy czym to oni sami mogą dość swobodnie definiować określone klasy aplikacji i blokować je bądź przyspieszać w zależności od ich wymogów technicznych. Co więcej, stosowanie „środków zarządzania ruchem” ma być możliwe także w przypadku samego zagrożenia przeciążenia sieci.

Z apelem o przyjęcie poprawek, które lepiej zabezpieczałyby neutralność sieci niż projektowane regulacje, wystąpiło do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego kilkadziesiąt międzynarodowych firm technologicznych (m.in. Kickstarter, Soundcloud, Netflix, Reddit, Tumblr i Vimeo). Za wzór postawiły one zasady wydane w tym roku przez amerykańską Federalną Komisję Łączności, które m.in. skutecznej utrudniają omijanie zakazu uprzywilejowania pewnych treści za opłatą, ułatwiają użytkownikom skarżenie dostawców usług internetowych oraz zakazują dyskryminowania całych klas aplikacji.

Europarlamentarzyści ostatecznie odrzucili wszystkie poprawki popierane przez aktywistów i korporacje internetowe, co oznacza, że pakiet regulacyjny dotyczący jednolitego rynku telekomunikacyjnego został przyjęty w pierwotnym kształcie. Jego częścią jest także m.in. zniesienie na terytorium UE opłat za roaming od 17 czerwca 2017 r.