Brytyjski minister sprawiedliwości rozważa wprowadzenie przymusowego podatku od działalności największych kancelarii prawnych, z którego dochód zostałby przeznaczony na opłaty sądowe w sprawach karnych.

Jak podaje dziennik "The Times", podatek w wysokości 1 proc. od obrotów 100 najbardziej dochodowych korporacji prawniczych w Wielkiej Brytanii mógłby zasilić budżet wymiaru sprawiedliwości kwotą ok. 190 mln funtów. Łączne dochody tych firm sięgają rocznie 20,64 mld funtów. Szef resortu sprawiedliwości Michael Gove chce, aby w zamian zlikwidowana została kontrowersyjna opłata sądowa pobierana od oskarżonych, którzy przyznali się do winy.

Danina, wprowadzona przez jego poprzednika Chrisa Graylinga, funkcjonuje od kwietnia ubiegłego roku. Już na etapie projektu była negatywnie określana przez środowiska prawnicze jako "podatek do sprawiedliwości", gdyż w praktyce obciąża przede wszystkim osoby najuboższe. Zgodnie z obowiązującym rozwiązaniem oskarżeni, którzy przyznają się do winy w sądzie I instancji dla spraw karnych (magistrates court) muszą uiścić opłatę w wysokości 150 funtów. Jeśli jednak zdecydują się na proces sądowy i w jego następstwie zostaną skazani, muszą zapłacić już ponad 1,200 funtów. Dochody z tej daniny szacuje się na ok. 65-90 mln funtów rocznie.

Organizacje działające na rzecz praw obywatelskich od początku przekonywały, że taka opłata zachęca oskarżonych do przyznawania się do winy, aby uniknąć ryzyka wysokich kosztów procesowych. Ponad 50 sędziów karnych z Anglii i Walii w ramach protestu zrezygnowało z pełnienia urzędu, twierdząc, iż obligatoryjna danina jest niepotrzebną i nieproporcjonalną karą wymierzaną najbiedniejszym, która podkopuje ich prawo do uczciwego procesu

Prezes Law Society (samorządu zawodowego angielskich i walijskich adwokatów) Jonathan Smithers w reakcji na propozycję ministra sprawiedliwości powiedział, że jest ona niczym innym jak "podatkiem od sukcesu", który może doprowadzić do obniżenia konkurencyjności brytyjskiego rynku usług prawniczych oraz osłabienia jego międzynarodowego pozycji jako światowego centrum prowadzenia sporów. "Dodatkowy podatek nałożony na prawników może sprawić, że kancelarie prawne zaczną na nowo zastanawiać się, czy warto utrzymywać siedziby w Anglii i Walii. A to z kolei może mieć konsekwencje dla całej gospodarki" - powiedział Smithers

Alasdair Douglas, szef londyńskiego oddziału Law Society, stwierdził natomiast, że "nałożenie specjalnego podatku na jeden wybrany segment sektora prawniczego, aby sfinansować usługi publiczne, wydaje się intelektualnie nie do utrzymania".

W odpowiedzi na krytyczne głosy środowiska prawniczego brytyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości wydało oświadczenie, w którym napisano, że w Wielkiej Brytanii obecnie funkcjonują dwa systemy sprawiedliwości dla dwóch różnych kategorii obywateli. "Bogata, międzynarodowa klasa ma dostęp do złotego standardu brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości, podczas gdy wszyscy pozostali muszą zmagać się ze skrzeczącym, przestarzałym systemem." - czytamy w oświadczeniu.

Propozycja wprowadzenia podatku od najbogatszych kancelarii to kolejny element, który wzmacnia reputację ministra Gove'a jako lewicującego reformatora. W czerwcu podczas jednego z wystąpień publicznych dał wyraźny sygnał, że prawnicy najlepiej radzący sobie na rynku powinni mieć większy udział we wspieraniu wymiaru sprawiedliwości. "Ci, którzy osiągnęli korzyści finansowe dzięki naszej kulturze prawnej, muszą inwestować w jej korzenie. Dlatego też uważam, że przedstawiciele zawodów prawniczych odnoszący największe sukcesy mogą i powinni robić więcej, aby chronić dostęp do wymiaru sprawiedliwości dla wszystkich" - oświadczył Gove.