Zdumiewające są wywody podpowiadające prezydentowi wstrzymanie się z przyjęciem ślubowania nowych sędziów.
Jednym z wydarzeń ostatnich dni, które wywołało emocje, był wybór nowych sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Pojawiły się zarzuty niekonstytucyjności wyboru, wyścigu, aby zdążyć przed wyborami. Tak czy inaczej, wybór sędziów stał się – nie po raz pierwszy – elementem polityki. Formalnie kandydatów zgłaszało prezydium Sejmu, ale w istocie mieli oni rekomendację którejś z partii. Przy ostatnim wyborze trzech sędziów rekomendowała Platforma Obywatelska (tych, którzy mieli zastąpić sędziów kończących kadencję w listopadzie br.), a dwóch Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej (tych grudniowych). W całej procedurze nie brało udziału Prawo i Sprawiedliwość. Już te kilka zdań świadczy o tym, że Trybunał Konstytucyjny wydaje się, jak wiele innych instytucji – przynajmniej w ocenie społecznej – łupem politycznym. I takie postrzeganie, a bardziej działanie polityków, najbardziej mu szkodzi.
Oczywiście nie jestem naiwny. Przeszłość pokazała, że również w przypadku sędziów trybunału konotacje polityczne się zdarzały. Ale, według mnie, były to wyjątki, że akurat osoby nominowane do TK poza proweniencjami politycznymi nie spełniały wymogów, które stawiała im ustawa z 1 sierpnia 1997 r. Wszak art. 5 ust. 3 wyraźnie stanowił, że sędzią trybunału może być osoba, która posiada kwalifikacje wymagane do zajmowania stanowiska sędziego Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego. A więc kwalifikacje najwyższe. Nie przeszkadzało to w próbach wybierania osób, których braki w predyspozycjach etycznych potwierdził sąd lub po prostu niespełniających wymogów przewidzianych w art. 5. Ale były to bardzo nieliczne wyjątki, które tym razem żadnej reguły nie potwierdzały. Bowiem na przestrzeni lat w skład TK wchodzili najczęściej profesorowie prawa, którzy swym dorobkiem gwarantowali jakość pracy w trybunale. Dlatego szkoda, że ostatnie wybory sędziów miały trochę charakter pogoni, odbywały się w sporze politycznym, w ramach którego np. Prawo i Sprawiedliwość kontestowało całą procedurę. O co więc szło w tym konflikcie, czy tylko o wybór i o terminy?
Zgodnie z kalendarzem wybory do Sejmu odbędą się 25 października 2015 r. Badania opinii społecznej wskazują że, być może, dojdzie do zmiany władzy. W takiej sytuacji zdaniem części sceny politycznej sędziowie trybunału (konkretnie dwóch) powinni być wskazani przez nowy parlament. A więc być może przez inny układ polityczny. Ale co zawinili trzej kandydaci, którzy musieli być wybrani w związku z kończącymi się 6 listopada kadencjami? Dlaczego w ich przypadku doszło do swoistej manifestacji? Czy rzeczywiście były podstawy do kontestacji, czy można wywodzić (jak często się to czyni) niekonstytucyjność wyboru?
Zwraca się uwagę w szczególności na naruszenie uchwały Sejmu RP z 30 lipca 1992 r. – Regulamin Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie zgodnie z art. 30 ust. 3 wnioski w sprawie wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego należy zgłaszać marszałkowi Sejmu w terminie 30 dni przed upływem kadencji. Jeżeli opieralibyśmy się na tym przepisie regulaminu, wybór w stosunku do sędziów „grudniowych” miałby być dokonany w listopadzie lub grudniu, gdyż sam wniosek powinien być złożony – zdaniem zwolenników tej koncepcji – dopiero w listopadzie 2015 r.
Tymczasem nową ustawą z 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym w art. 19 ust. 2 przewidziano, że wniosek w sprawie zgłoszenia kandydata na sędziego TK składa się marszałkowi Sejmu nie później niż trzy miesiące przed upływem kadencji sędziego. Natomiast szczegółowe wymogi dotyczące trybu postępowania z wnioskiem określa regulamin Sejmu, a więc uchwała z 30 lipca 1992 r. Mowa jest w obu przypadkach o wniosku, a nie o wyborze. Mamy więc co prawda pozorną, ale sprzeczność, między ustawą z 25 czerwca 2015 r., a regulaminem Sejmu. Oczywiste wszakże jest, że regulamin izby z tego punktu widzenia nie ma znaczenia i decydująca jest w tym przypadku ustawa. Z pewnością można stawiać pytanie, czy nowy art. 19 ust. 2 tej ustawy nie był pisany pod potencjalnie nową sytuację polityczną? Jeżeli tak, to niesmak istnieje.
Aktualna ustawa o Trybunale Konstytucyjnym przewiduje, że wniosek powinien być złożony nie później niż 3 miesiące przed upływem kadencji. Powinien mieć więc zastosowanie odpowiednio art. 112 kodeksu cywilnego, odnoszący się do obliczania terminu w miesiącach (co prawda w przepisie tym mowa jest o końcu terminu, ale nas wyjątkowo interesuje początek). Skoro termin oznaczony w miesiącach kończy się z upływem dnia, który datą odpowiada początkowemu dniowi terminu, to a rebours początek terminu powinien następować z rozpoczęciem dnia, który datą odpowiada końcowemu dniowi takowego terminu. Jeżeli więc liczymy „nie później niż trzy miesiące”, to dla kadencji sędziów listopadowych złożenie wniosku powinno nastąpić w sierpniu 2015 r. („nie później niż”), a co do sędziów grudniowych we wrześniu 2015 r.
To pierwsze nie było możliwe, lecz problemu nie ma, gdyż rozwiązują go przepisy przejściowe i dostosowujące do ustawy. Sama ustawa wchodziła w życie 30 dni od jej ogłoszenia (30 lipca 2015 r.), tj. 30 sierpnia 2015 r. (z wyjątkiem art. 108 ust. 3). Zgodnie z art. 137 w przypadku sędziów TK kończących kadencję w roku 2015 termin na złożenie wniosku, o którym mowa w art. 19 ust. 2, wynosi 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy. Tak więc wnioski dotyczące sędziów rozpoczynających kadencję w listopadzie i grudniu powinny być złożone do końca września 2015 r. I tak się stało. Zatem nie mamy problemu naruszenia terminu z art. 19 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. zarówno w przypadku sędziów „listopadowych”, jak i „grudniowych”. Stąd zdumiewające są wywody podpowiadające prezydentowi wstrzymanie się z przyjęciem ich ślubowania („Prezydent powinien się wstrzymać z przyjęciem ślubowania nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego”, DGP z 16 października 2015 r.).
Zarówno w ustawie o TK, jak i regulaminie Sejmu nie ma mowy o terminie wyboru sędziów, a jedynie o złożeniu wniosku. Tak więc fakt głosowania na tym bądź innym posiedzeniu zależy już tylko od procedur sejmowych i decyzji marszałka izby.
Jednak nie ocena prawidłowości uchwał Sejmu RP jest moim celem. Chodzi mi o coś zupełnie innego. Zastosowany tryb wyboru sędziów wpycha ich w zaszufladkowanie polityczne, a sam trybunał staje się takim „politycznym” ciałem. Tymczasem do TK zostały wybrane osoby godne, wykształcone, z pozycją zawodową, które pewnie bez własnej woli zostają wciągane w politykę.
Niech mi będzie wolno, z racji 40-letniej znajomości i wspólnej pracy, stwierdzić, że np. wybrany ostatnio prof. Andrzej Jakubecki jest neutralny politycznie i fakt wskazania go przez Platformę Obywatelską nic w tym kontekście nie znaczy. Raczej odbieram to nie jako stygmatyzowanie polityczne, ale docenienie jego kwalifikacji, i za to PO chwała. Przecież mamy również inne przykłady, choćby prof. Mirosława Granata, który był zaproponowany przez Samoobronę, a przecież nie miał z jej poglądami nic wspólnego.
Pozwoliłem sobie przywołać dwa nazwiska (niech mi to będzie wybaczone) również z innego powodu. Otóż miałem przyjemność być na jednym roku studiów z oboma panami profesorami w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej. Nie wiem, ile razy w historii trybunału zdarzyło się, że aktualni sędziowie byli w przeszłości studentami jednego roku. Jestem jednak prawie pewny, że nie było takiego przypadku, aby byli z jednej grupy ćwiczeniowej, co w odniesieniu do obu panów profesorów miało miejsce.
Wracając do tematu. Panowie politycy, mam do was apel. Nie upolityczniajcie sędziów Trybunału Konstytucyjnego, nie upolityczniajcie samego trybunału. Dla dobra RP. Szkoda trybunału!
Nie wiem, ile razy w historii trybunału zdarzyło się, że aktualni sędziowie w przeszłości studiowali na jednym roku na tej samej uczelni. Jestem jednak prawie pewny, że nie było dotąd takiego przypadku, aby byli z jednej grupy ćwiczeniowej