Umyślne pozbawienie wolności może być w szczególnych okolicznościach uznane za zbrodnię przeciwko ludzkości. I to nawet, gdy trwało krócej niż 7 dni – uznał wczoraj Sąd Najwyższy.
Jarosław W. był w 1981 roku komendantem wojewódzkim Milicji Obywatelskiej. Od 12 do 16 grudnia 1981 r. wydał 59 decyzji o internowaniu. Nie było jednak ku temu żadnej podstawy prawnej. Ta pojawiła się bowiem dopiero 17 grudnia, gdy został opublikowany Dziennik Ustaw z dekretem o stanie wojennym.
W ostatnich latach generał w stanie spoczynku został więc oskarżony o ciąg 59 przestępstw. Został za nie ostatecznie skazany na dwa lata pozbawienia wolności. Obrońca byłego funkcjonariusza wniósł jednak kasację. I Sąd Najwyższy w składzie trzyosobowym nabrał wątpliwości, czy umyślne pozbawienie wolności na okres poniżej 7 dni należy traktować jako zbrodnię przeciwko ludzkości, czy też tylko jako czyn z art. 189 kodeksu karnego. Ma to fundamentalne znaczenie, bowiem zbrodnia przeciwko ludzkości nie ulega przedawnieniu – w przeciwieństwie do pozbawienia człowieka wolności w rozumieniu art. 189 k.k. Stąd też konieczna okazała się uchwała SN w powiększonym składzie siedmioosobowym.
Kodeks karny w art. 118a par. 2 pkt 2 stanowi, że kto, biorąc udział w masowym zamachu lub choćby w jednym z powtarzających się zamachów skierowanych przeciwko grupie ludności podjętych w celu wykonania lub wsparcia polityki państwa lub organizacji, pozbawia osobę wolności na czas przekraczający 7 dni lub ze szczególnym udręczeniem, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności. Problem w tym, że w przedmiotowej sprawie można przyjąć założenie, że na podstawie decyzji Jarosława W. internowanych nielegalnie pozbawiano wolności na czas krótszy niż 7 dni, bowiem tylko do 16 grudnia 1981 r. Począwszy od 17 grudnia internowanie było już zgodne z przepisami, a dokładniej z dekretem o stanie wojennym.
W praktyce więc SN stanął przed zadaniem określenia, czy zbrodnię przeciwko ludzkości należy definiować wyłącznie zgodnie z polskimi przepisami karnymi, czy też można posłużyć się prawem międzynarodowym. Rzymski Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego w art. 7 definiuje bowiem zbrodnie przeciwko ludzkości. Zgodnie z nim jedną z form jest uwięzienie lub inne dotkliwe pozbawienie wolności z naruszeniem podstawowych reguł prawa międzynarodowego. I nie ma w tym przypadku znaczenia czas pozbawienia wolności.
Ergo: Sąd Najwyższy mógł albo uznać, że należy bazować wyłącznie na krajowych regulacjach, albo że można odwołać się do statutu MTK przy określaniu odpowiedzialności karnej. Bo do tej pory w orzecznictwie SN można było znaleźć co najwyżej bardzo nieśmiałe próby definiowania zbrodni przeciwko ludzkości.
Ostatecznie SN uznał, że właściwe jest to drugie stanowisko. To jednak niekoniecznie oznacza, że funkcjonariusze PRL wydający bezprawnie decyzje o internowaniu popełniali zbrodnie przeciwko ludzkości. Sędziowie zaznaczyli bowiem, że statut MTK został sporządzony w Rzymie 17 lipca 1998 r. Do rozważenia sądu rozpoznającego kasację więc pozostaje to, na ile rzymski dokument może mieć zastosowanie do sprawy z 1981 roku. W razie wątpliwości SN przypomniał o zasadzie nieretroakcji.
– SN nie zajmował się tak naprawdę sprawą skazanego. Oderwaliśmy się od okoliczności wprowadzenia stanu wojennego, starając się jednocześnie wypracować właściwe rozwiązanie na wypadek przyszłych zdarzeń – uzasadniał przewodniczący składu.
ORZECZNICTWO
Uchwała Sądu Najwyższego z 14 października 2015 r., sygn. akt I KZP 7/15.