Straże miejskie chcą pobierać należności za zaległe mandaty z fotoradarów po 1 stycznia 2016 roku. Ale brak im pewności, czy mogą to robić zgodnie z prawem.
Od nowego roku, zgodnie z nowelizacją ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz ustawy o strażach gminnych, samorządy stracą prawo do kontrolowania prędkości przy użyciu fotoradarów – stacjonarnych i mobilnych. Nie przewidziano jednak żadnego okresu przejściowego. I pojawia się problem: co straże gminne i miejskie powinny zrobić z postępowaniami, których nie zdążą zakończyć przed 1 stycznia 2016 r.
Straże z różnych miast ślą do resortu spraw wewnętrznych pisma, w których pytają, co dalej. Tak postąpiły np. komendy w Warszawie i Bydgoszczy. – Pismem z 14 września 2015 r. wystąpiliśmy z wnioskiem o zajęcie stanowiska w kwestii, czy straże nadal będą mogły prowadzić czynności wyjaśniające w celu ostatecznego zakończenia postępowania. Czy data graniczna 1 stycznia 2016 r. oznacza też konieczność przekazania policji będących w toku spraw dotyczących wykroczeń ujawnionych z użyciem urządzeń rejestrujących – potwierdza rzecznik bydgoskiej straży Arkadiusz Bereszyński. Strażnicy chcą się upewnić, czy ich interpretacja przepisów jest właściwa. – Naszym zdaniem podjęte czynności wyjaśniające w sprawach o stwierdzone wykroczenia w 2015 r. do czasu ustania (przedawnienia) karalności wykroczenia będą również prowadzone w roku 2016 – dodaje Bereszyński.
Podobnego zdania jest jeden z wysokich rangą przedstawicieli inspekcji transportu drogowego. – Przyjęta przez parlament ustawa zakłada odebranie strażnikom fotoradarów, ale nie ma tam mowy o odebraniu im możliwości karania w związku z art. 92a kodeksu wykroczeń, czyli nakładania grzywny za niestosowanie się do ograniczenia prędkości – wskazuje.
Redakcja DGP jeszcze we wrześniu zapytała MSW o interpretację zaistniałej sytuacji. – Kwestie te są konsultowane z Ministerstwem Sprawiedliwości – ucięła rzeczniczka resortu Małgorzata Woźniak. Dodaje, że MSW poprosiło resort o odpowiedź do 2 października.
W resorcie sprawiedliwości kolejne zaskoczenie. – Bardzo proszę zwrócić się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które jest właściwe do udzielenia odpowiedzi – odpowiedziała nam Wioletta Olszewska z wydziału komunikacji społecznej i promocji MS. Zaznaczyliśmy więc, że to właśnie stamtąd nas skierowano. Z rozmowy, jaką odbyliśmy z resortem sprawiedliwości, wnioskujemy, że MSW nie doczeka się od niego interpretacji przepisów fotoradarowych. Może dlatego, że zadało niewłaściwe pytania. Jak twierdzi resort sprawiedliwości, jego opinia przygotowana na prośbę MSW dotyczyła pozycji straży gminnych i miejskich jako oskarżyciela publicznego po nowelizacji przepisów. – Nie była przedmiotem opinii ocena konsekwencji, jakie niesie ze sobą ustawa, dla prowadzonych obecnie przez straże postępowań – wyjaśnia Wioletta Olszewska.
Jak wczoraj przyznała Małgorzata Woźniak z MSW, sprawa rzeczywiście wróciła do jej resortu i obecnie trwają analizy prawne. W sprawę zaangażowano też policję.
Rząd na razie nie wie, co robić, a straże boją się o zyski z mandatów. Wiele wszczętych w tym roku spraw z pewnością nie zostanie dokończonych. Przykładowo, w 2014 r. na podstawie zdjęć zarejestrowanych przez urządzenia rejestrujące straż miejska w Warszawie wszczęła czynności w ok. 140 tys. sprawach, ale tylko 100 tys. zostało zakończonych do końca grudnia.
Dlaczego tak się dzieje? Z powodu sprytu kierowców. – Mamy do czynienia z sytuacjami, gdy właściciel lub posiadacz pojazdu nie przyznaje się do popełnienia wykroczenia ani nie wskazuje, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie. Za to wciąż żąda dodatkowych wyjaśnień, przesyłania kolejnych dokumentów, potwierdzania uprawnień straży miejskiej itp. w celu przedłużenia postępowania i upływu terminu karalności – wyjaśnia Monika Niżniak, rzeczniczka stołecznej straży miejskiej.