Dzisiaj weszła w życie ustawa o kontroli niektórych inwestycji (Dz.U. z 2015 r. poz. 1272). Najbardziej zainteresowany jej uchwaleniem resort Skarbu Państwa przyznaje, że głównym celem jest zniechęcenie zagranicznych inwestorów do podejmowania prób wrogich przejęć strategicznych dla Polski spółek. Ta słuszna idea jednak ma być realizowana – zdaniem biznesu – w karkołomny sposób.

Najlepiej by się stało, gdyby instrumenty, które ustawa przyznaje ministrowi Skarbu Państwa, nie musiały być wcale używane. Jeśli jednak taka konieczność zaistnieje, władza będzie w stanie zablokować w zasadzie każdą istotną z punktu widzenia państwa transakcję. Artykuł 12 ustawy określa bowiem, że bez zgody ministra nabywca nie będzie mógł z nabytych walorów wykonywać ani prawa głosu, ani realizować innych uprawnień. Jedyne co może zrobić, to zbyć udziały albo akcje.
Ustawodawca określił jednak warunki, które rząd musi spełnić, aby móc zablokować biznes.
Po pierwsze, mechanizm będzie mógł być stosowany tylko, gdy w wyniku transakcji podmiot nabywający osiągnąłby dominację lub istotne uczestnictwo w spółce, czyli uzyskał kontrolę korporacyjną, która pozwalałaby mu istotnie wpływać na działalność spółki. Po drugie, z uprawnień minister będzie mógł korzystać wyłącznie w stosunku do spółek działających w strategicznych dla państwa sektorach (np. branża chemiczna czy energetyczna). Po trzecie wreszcie: konieczne jest rozporządzenie Rady Ministrów, w którym zawarty będzie wykaz podmiotów podlegających ochronie. Jednak, co ciekawe, resort Skarbu Państwa deklaruje, że rozporządzenie obecnie nie jest nikomu potrzebne. To z kolei oznacza, że minister będzie jak na razie pozbawiony możliwości ingerowania w transakcje.
Po co więc ustawa? Ano po to, by w razie nieprzewidzianych okoliczności wskazujących, że zagraniczny podmiot mógłby chcieć dokonać wrogiego przejęcia strategicznej dla Polski spółki, szybko wydać stosowne rozporządzenie i zablokować transakcję.
– Procedura wpisania spółki na listę będzie uruchamiana wtedy, gdy dotrą do nas z rynku sygnały, że coś złego dzieje się w danej spółce – zapewniał niedawno minister Andrzej Czerwiński.
W wypowiedzi dla PAP z kolei podkreślał, że oczywiście rząd jest pozytywnie nastawiony do zagranicznych inwestorów, którzy chcą prowadzić u nas dobre dla wszystkich stron interesy. Ale musi posiadać instrumenty, by przeciwdziałać źle nam życzącym.
To jednak wielu przedsiębiorców, części prawników oraz samych inwestorów nie uspokaja. Niektórzy mówią stanowczo: skończy się tym, że sprawą zajmie się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Zastrzeżenia sformułowała między innymi Konfederacja Lewiatan oraz eksperci Instytutu Allerhanda. Ekspert Lewiatana Adrian Karkoszka zaznacza, że zawarty w ustawie szeroki margines uznania przy podejmowaniu decyzji w przedmiocie dopuszczalności nabycia akcji albo udziałów stoi w wyraźnej sprzeczności z prawem unijnym. Dochodzi więc do naruszenia swobody przedsiębiorczości i przepływu kapitału.
Etap legislacyjny
Ustawa weszła w życie 1 października