Pan Robert jest zapalonym wędkarzem. – Od wielu lat o tej porze roku łowię ryby nad rzeką – opowiada czytelnik. – Dojeżdżałem autem polną drogą i nigdy nie było z tym żadnych problemów. Kilka dni temu, jak zwykle, wybrałem się na ryby. Nie udało mi się jednak dotrzeć na miejsce, bo na drodze znajdował się szlaban. Okazało się, że nowy właściciel ziemi nie życzy sobie, aby ktokolwiek wjeżdżał na jego teren. Przecież nie ma prawa zabronić mi dostępu do publicznej rzeki – twierdzi pan Robert w liście do redakcji.
W przedstawionej przez czytelnika sytuacji występuje typowa kolizja interesów. Właściciel ziemi uważa, że ma prawo korzystać ze swej nieruchomości z wyłączeniem innych osób. W związku z tym nie godzi się, aby wędkarze i turyści przejeżdżali przez jego terytorium. Pan Robert także ma swoje argumenty i słusznie uważa, że dostęp do publicznej rzeki powinien mieć każdy. Aby urzeczywistnić takie prawo, w wielu przypadkach niezbędny jest przejazd przez prywatne posiadłości. Trudno wyobrazić sobie długotrwałą wędrówkę przez las lub podmokłe tereny w celu realizacji pasji, jaką jest wędkowanie.
Obowiązek umożliwienia dostępu do rzeki wynika z przepisów prawa wodnego. Gwarantują one, że każdy ma prawo pobierać wodę dla własnych potrzeb, wypoczywać, uprawiać sport oraz – co ważne – amatorsko poławiać ryby. Właściciel ziemi, która bezpośrednio przylega do wód objętych publicznym korzystaniem, jest zobowiązany zapewnić do nich dostęp. Jeśli sam nie wyznaczy części nieruchomości umożliwiających dojazd do rzeki, to powinien to uczynić wójt, burmistrz lub prezydent miasta. Tyle teorii. Jak w praktyce wędkarz może wyegzekwować swoje prawo dostępu do wód publicznych?
Przede wszystkim nie powinien się dać ponieść emocjom. Jeśli pan Robert postanowi sforsować barykadę, to może narazić się na zarzut naruszenia cudzej własności. Trzeba też pamiętać, że nie są konieczne jakiekolwiek opłaty czy podpisywanie umów, które dadzą prawo przejazdu przez nieruchomość. Gdy właściciel zażąda od czytelnika wynagrodzenia, będzie to działanie bezprawne.
Jeśli wójt dopełnił swych obowiązków i ustalił zasady dostępu do wód publicznych, to rozwiązanie sporu będzie niezwykle proste. Wystarczy telefon do miejscowego posterunku policji. Interwencja funkcjonariuszy powinna spowodować zmianę postępowania właściciela działki. Sytuacja mocno się skomplikuje, jeśli nie podjęto jeszcze działań w celu umożliwienia dostępu do rzeki. Wówczas zgłoszenie sprawy policji nic nie da.
Zachowanie właściciela nieruchomości wskazuje na to, że nie zawitał do niego jeszcze żaden z przedstawicieli samorządu i nie poinformował o wytyczeniu drogi. Bo chociaż ten, kto uniemożliwia dostęp do wód publicznych, ryzykuje, że będzie musiał zapłacić grzywnę, jednak dopóki władze gminy nie zajmą się sprawą, nie grozi mu żadna odpowiedzialność.
Każdy może się domagać od samorządu umożliwienia dostępu do rzeki. Efektem porozumienia z właścicielem działki będzie wydanie decyzji administracyjnej, która dokładnie określi sposób dostępu do wód. Problem w tym, że żaden przepis nie określa, kiedy gmina powinna się tym zająć. Aby przyspieszyć procedurę, warto od razu złożyć podanie o podjęcie działań w celu zapewnienia dostępu do wód publicznych. Oprócz własnych danych osobowych koniecznie trzeba przedstawić informacje o położeniu działki. Sprawa powinna zostać załatwiona w ciągu miesiąca od jej zgłoszenia. W zamian za ograniczenie praw do gruntu właścicielowi nieruchomości należy się odszkodowanie z budżetu gminy.
Zawodowcy muszą płacić za dostęp do wody
Inaczej przedstawia się sytuacja rybaków, którzy wykonując swój zawód, nie czynią tego w ramach powszechnego korzystania z wód. Są zatem w odmiennym położeniu niż wędkarze, turyści czy kajakarze. Właściciel nieruchomości nie jest zobowiązany do udostępniania swej ziemi zawodowym poławiaczom ryb. Tutaj w grę wchodzą umowy cywilnoprawne. Istnieje możliwość ustanowienia odpłatnej służebności gruntowej, dzięki której rybak uzyska prawo przejazdu przez nieruchomość sąsiadującą z rzeką.
Postępowanie w celu wyznaczenia ścieżki mogą wszcząć tylko władze gminy
Sąd stwierdził, że sprawa o wytyczenie dostępu do rzeki może się toczyć jedynie z urzędu. Oznacza to, że wszelkie czynności należą do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. To, że dana osoba nie ma możliwości korzystania z wód publicznych, nie czyni jej stroną postępowania. Wójt powinien podjąć odpowiednie działania i wydać akt administracyjny, dopiero gdy właściciel gruntu nie wyznacza drogi do rzeki.
Wyrok WSA w Gdańsku z 25 września 2013 r., sygn. akt II SA/Gd 545/13.
Podstawa prawna
Art. 28 ust. 2, art. 34 ust. 2 art. 193 pkt 2 ustawy z 18 lipca 2001 r. – Prawo wodne (Dz.U. z 2015 r. poz. 469).