Do rzecznika praw obywatelskich trafiła właśnie skarga kierowcy na sposób prowadzenia czynności wyjaśniających w sprawach o wykroczenia ujawnione przez fotoradary. Chodzi o standardowe pisma, które po zarejestrowaniu wykroczenia Główny Inspektorat Transportu Drogowego przesyła do właścicieli lub posiadaczy pojazdów.
Dziennik Gazeta Prawna
Są to oświadczenia, w których posiadacz auta przyznaje się lub nie do przekroczenia prędkości, wskazuje inną osobę, która prowadziła, albo ani się nie przyznaje, ani nikogo nie wskazuje, z tym że zostanie wówczas ukarany z art. 96 par. 3 za niewskazanie.
– Moje wątpliwości wzbudził zakres wymaganych danych, np. imię i nazwisko matki, którego w zasadzie nigdzie się już nie podaje. Kiedy zacząłem analizować, na jakiej podstawie żąda się tak szczegółowych danych, okazało się, że wzory pism, które dostałem, powinno określać rozporządzenie. Z tym że ono nigdy nie zostało wydane – opowiada czytelnik.
Zgodnie z art. 129g ust. 5 ustawy – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1137 ze zm.) minister właściwy ds. transportu w porozumieniu z MSW i ministrem sprawiedliwości, uwzględniając zakres niezbędnych danych oraz konieczność zapewnienia jednolitości dokumentów, określi, w drodze rozporządzenia, wzory dokumentów stosowanych przez GITD w postępowaniach w sprawach o wykroczenie ujawnionych za pomocą urządzeń rejestrujących. Jednak choć ustawę fotoradarową uchwalono pięć lat temu, to rozporządzenia jak nie było, tak nie ma.
– Bezczynność ministra w tej sprawie trwa już ładnych parę lat. Będziemy dążyć do wyjaśnienia, dlaczego do tej pory ten akt nie został wydany, bo z punktu widzenia RPO taka sytuacja jest niedopuszczalna – mówi Katarzyna Łakoma, dyrektor zespołu prawa administracyjnego i gospodarczego.
– Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że mamy tu do czynienia z kolizją dwóch dóbr. Brak rozporządzenia nie zwalnia organu z obowiązku stosowania obowiązującego prawa, ale z drugiej strony organy władzy publicznej powinny działać na jego podstawie i w jego granicach – wyjaśnia.
Jak podkreśla Katarzyna Łakoma, brak wydania rozporządzenia nie może być przedmiotem skargi do Trybunału Konstytucyjnego.
– To ustawodawca zdecydował, że obowiązkiem ministra jest określenie wzorów dokumentów celem zapewnienia ich jednolitości i GITD nie ma kompetencji, aby w tym zakresie go zastępować. Ustawa bez aktów wykonawczych, wbrew temu, co twierdzi ministerstwo, nie jest realizowana w sposób prawidłowy, gdyż akty doprecyzowują ustawę i stwarzają przejrzyste zasady działania organów. GITD powołuje się natomiast na ogólne przepisy k.p.k. i k.p.s.w., nie zważając na art. 125g ust. 5 p.r.d. – dodaje dyr. Łakoma.
GITD jest więc między młotem a kowadłem. Z jednej strony jest zobowiązany do obsługi systemu fotoradarów, z drugiej nie ma ku temu wystarczających narzędzi. Zdaniem dr. Jacka Zaleśnego, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego, to jednak nie tłumaczy inspekcji.
– Zgodnie z art. 7 konstytucji każdy organ władzy publicznej działa wyłącznie w zakresie prawnie przewidzianych kompetencji, które mu przyporządkował prawodawca. W tym przypadku wzory dokumentów mają być ustalone w drodze rozporządzenia wydanego przez konkretnego ministra. Tym samym żaden inny organ władzy publicznej nie może wkraczać w wolę ustawodawcy zastrzegającą to do kompetencji ministra. Jeżeli tak czyni, to jest to uzurpacja kompetencji i wyraźne naruszenie woli parlamentu – mówi Jacek Zaleśny. Dodaje, że organ, który miał stosować rozporządzenie, powinien wystąpić do Sejmu lub ministra, że wskutek zaniechania działania nie może wykonywać swoich ustawowych obowiązków.
Zapytaliśmy Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju o stanowisko w tej sprawie. Od tygodnia nie udało nam się uzyskać odpowiedzi.