Zwracając sprawę zabójstwa do prokuratury sąd wytknął w jej postępowaniu błędy, o których obrońcy mówili od dawna - uważa mec. Piotr Kruszyński, jeden z obrońców żołnierzy oskarżonych o zabójstwo cywilów w Afganistanie.

"Postanowienie jest nieprawomocne, jednak mam nadzieję, że zażalenie prokuratury będzie bezskuteczne" - powiedział w czwartek PAP Kruszyński.

"Sąd wytknął szereg nieprawidłowości. Od początku twierdziłem - moi koledzy także - że działanie prokuratury było jednostronne, że nie bierze ona pod uwagę wielu okoliczności. Od dawna mówiono, że wizja lokalna odbyła się nie tam, gdzie doszło do zdarzenia, że prokuratura nie wzięła pod uwagę, że broń, zarówno moździerz, jak i wielkokalibrowy karabin maszynowy, była wadliwa, a według danych wywiadu amerykańskiego w okolicy byli talibowie" - mówił mecenas,.

"My, obrońcy będziemy się domagać przeprowadzenia z naszym udziałem wizji lokalnej z prawdziwego zdarzenia" - dodał.

W czwartek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił do prokuratury sprawę siedmiu żołnierzy oskarżonych o zabicie cywilów w afgańskiej wiosce Nangar Khel w sierpniu ubiegłego roku. Prokuratura nie zgadza się z uzasadnieniem decyzji sądu i zapowiedziała odwołanie do Izby Wojskowej Sadu Najwyższego.

Według relacji adwokata jednego z oskarżonych mec. Piotra Dewińskiego wskazane przez WSO uchybienia to m.in. brak przesłuchania gubernatora afgańskiej prowincji, w której doszło do zajścia oraz oficera, który szkolił żołnierzy przed wyjazdem, niedokładne oględziny miejsca zdarzenia, rozbieżności w opiniach ekspertów balistyki, sprzeczności w zeznaniach świadków, których nie skonfrontowano w śledztwie i brak informacji od Amerykanów, czy w dniu zajścia w rejonie działali talibowie.

Oskarżeni nie przyznają się do winy

Prokuratura wojskowa oskarżyła sześciu żołnierzy - chor. Andrzeja O., plut. Tomasza B., kpt. Olgierda C., ppor. Łukasza B. oraz starszych szeregowych Jacka J. i Roberta B. - o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi dożywocie. St. szer. Damian L. jest oskarżony o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od 5 do 15 lat. Wszyscy oskarżeni, którzy byli aresztowani, są obecnie na wolności.

Wskutek ostrzału wioski przez polskich żołnierzy na miejscu zginęło sześć osób (w tym troje małych dzieci), dwie zmarły w szpitalu; dwie kobiety zostały okaleczone. Prokuratura podkreśla, że żołnierze ostrzelali wioskę, choć ze strony jej mieszkańców nic im nie groziło.

Oskarżeni nie przyznają się do winy. Obrona twierdzi, że jedną z przyczyn tragedii były wady broni i pocisków; prokuratura odrzuca ten argument.

Do odrębnego postępowania wyłączono kilkanaście innych wątków związanych ze sprawą żołnierzy Nangar Khel. Chodzi m.in. o znieważenie zwłok, poniżanie żołnierzy przez dowódcę, narażenie na utratę życia dwóch szeregowych, utrudnianie postępowania, użycie przemocy wobec świadków w prowadzonym postępowaniu oraz służbę jednego z żołnierzy w Legii Cudzoziemskiej.