Jeśli prezydent podpisze ustawę, od 1 stycznia straże miejskie nie będą mogły używać urządzeń rejestrujących. Nie wiadomo, czy niezakończone do tego czasu sprawy zostaną umorzone.
Strażnicy miejscy alarmują / Dziennik Gazeta Prawna
Czasu na opracowanie dobrych przepisów było sporo. Projekt nowelizacji kodeksu drogowego i ustawy o strażach gminnych autorstwa SLD wpłynął do Sejmu w kwietniu 2013 r. Nieco później szerszy projekt zmian w przepisach dotyczących fotoradarów zgłosiła PO. Do pracy nad obydwoma powołano specjalną podkomisję. Efekt prac zarówno podkomisji, jak i komisji infrastruktury, przestawiony posłom pod głosowanie trudno jednak uznać za zadowalający. Ostatecznie 24 lipca Sejm przyjął ustawę odbierającą strażom gminnym i miejskim prawo do korzystania z wszelkich urządzeń rejestrujących (fotografujących zarówno pojazdy przekraczające prędkość, jak i przejazd na czerwonym świetle). W myśl ustawy strażnicy utracili uprawnienia do używania tak urządzeń przenośnych, jak i stacjonarnych.
Co z mandatami?
Pytanie, jakie zadają sobie jednak kierowcy, dotyczy kwestii mandatowych. Przyjęta przez Sejm ustawa w ogóle nie zawierała przepisów przejściowych, które precyzowałyby, sposób postępowania ze sprawami wszczętymi, ale niezakończonymi przed zmianą przepisów. Tę dziurę próbował załatać Senat. Senaccy legislatorzy przygotowali dwie wersje poprawki na wspólne posiedzenie komisji gospodarki narodowej i komisji samorządu terytorialnego i administracji państwowej. Jedna mówiła, że postępowania wszczęte, a niezakończone przez 1 stycznia 2016 r., się umarza. Druga zakładała, że prowadzi się je dalej na dotychczasowych zasadach. Aprobatę zyskało to drugie rozwiązanie.
Ale nie to rozpaliło emocje senatorów. Ich dyskusja ogniskowała się wokół kwestii pozostawienia jednak strażnikom miejskim prawa do korzystania z urządzeń stacjonarnych. I taką poprawkę również przyjęto. Kłopot w tym, że w sprawozdaniu ze swoich prac komisja sformułowała dwa wnioski: zarówno o przyjęcie obu poprawek, jak i drugi – o... przyjęciu ustawy bez poprawek.
Podczas posiedzenia plenarnego wniosek o przyjęcie ustawy bez poprawek głosowany był jako pierwszy. Gdy zatem ogół senatorów się do niego przychylił, siłą rzeczy racjonalna poprawka dodająca do ustawy przepisy przejściowe nie została już nawet poddana pod głosowanie.
A brak jasnych przepisów przejściowych może powodować bałagan.
– To kolejny strzał w stopę związany z tą ustawą. Z pewnością brak jednoznacznych przepisów może spowodować różną praktykę w poszczególnych oddziałach straży miejskich – przyznaje Piotr Ichniowski, rzecznik Krajowej Rady Komendantów Straży Miejskich i Gminnych.
Może więc się zdarzyć tak, że jeśli straż miejska nie zdąży ukarać kierowcy mandatem przed 1 stycznia, to po tej dacie nie będzie już mogła tego uczynić. Naruszenie się więc kierowcy upiecze.
– Ale trudno powiedzieć, jaka będzie praktyka, bo w ustawie brak niestety przepisów przejściowych – mówi Adam Jasiński z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
– Moim zdaniem w tej sytuacji nie będzie podstaw do tego, by straż miejska mogła dalej prowadzić sprawy fotoradarowe – uważa prawnik, dodając przy tym, że nawet gdy kierowca odmówi przyjęcia mandatu, a sprawa trafi do sądu przed wejściem w życie ustawy, to i tak sprawca nie zostanie ukarany.
Po 1 stycznia sąd powinien bowiem umorzyć postępowanie, skoro straże miejskie stracą uprawnienia oskarżyciela publicznego w sprawach o wykroczenia ujawnione za pomocą urządzeń rejestrujących.
Rozwiązaniem byłoby przekazywanie niezakończonych spraw policji, by ta kierowała wnioski do sądu o ukaranie. Taka praktyka była przez pewien czas stosowana przez strażników miejskich np. w Warszawie, po tym jak Sąd Najwyższy zakwestionował uprawnienia SM do występowania jako oskarżyciel publiczny. Jednak wprost takiego nakazu postępowania nie ma.
Bo liczyli na Senat
O brak przepisów przejściowych zapytaliśmy autora ustawy posła Macieja Banaszaka z SLD. Ten zapewnia, że miał przygotowaną poprawkę doprecyzowującą okres przejściowy, ale ostatecznie jej nie zgłosił.
– Było spore zamieszanie, więc ostatecznie taka poprawka nie została zgłoszona w Sejmie, ale wnioskowałem o jej zgłoszenie do kolegów senatorów. Przecież nie ma znaczenia, na jakim etapie prac parlamentarnych się to zrobi – mówi poseł.
W podobnym tonie wypowiada się przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury Stanisław Żmijan (PO), rozczarowany ostateczną formą przepisów.
– Co tu dużo mówić: ustawa jest wadliwa i nie powinniśmy takiego prawa stanowić. Byłem jednak przekonany, że Senat to naprawi i ustawa wróci jeszcze raz do Sejmu. Tak się jednak nie stało – mówi Żmijan.
Jak mówi, wciąż ma nadzieję, że uda się jakoś rozwiązać problemy za pomocą rozporządzeń. O to będzie jednak trudno, bo nowelizacja nie przewiduje delegacji do wydania odpowiednich aktów niższego rzędu. Dlaczego jednak posłowie, zamiast wysłać Izbie Wyższej dopracowany akt, liczyli, że wyręczą ich senatorowie?
– Prace nad ustawą przebiegały dość burzliwie. Dyskusje trwały i długo nie dało się wypracować porozumienia w kwestii fotoradarów. Pod koniec dało się odczuć, że górę wzięły emocje. Było za dużo polityki, a za mało merytoryki – relacjonuje parlamentarzysta.
To, że członkowie komisji infrastruktury z PO i PSL opowiadali się za odebraniem strażnikom uprawnień tylko w stosunku do urządzeń mobilnych: wówczas żadne przepisy przejściowe nie byłyby potrzebne. Ostatecznie jednak komisja infrastruktury przegłosowała odebranie wszystkich urządzeń, a członkowie PO i PSL nie upierali się przy swoim.
Co z urządzeniami?
W konsekwencji w ustawie nie przewidziano również przepisów przejściowych dotyczących sposobu postępowania z istniejącymi już urządzeniami stacjonarnymi, którymi dysponują strażnicy. Stoją one w miejscach uzgodnionych z radnymi, policją i GITD. A to znaczy, że powinny tam stać nadal. Zgodnie z intencją autorów ustawy fotoradary miał przejąć GITD, ale w ustawie nie ma na ten temat słowa.
– Nawet gdyby takie zapisy były, to inspekcja musiałaby mieć zabezpieczone środki na przystosowanie tych urządzeń do pracy w naszym systemie – podkreśla Adam Jasiński z GITD, który przyznaje, że ustawa rodzi pod tym względem więcej pytań niż odpowiedzi.
Tym bardziej nie ma w inspekcji funduszy na zakup nowych urządzeń, które stanęłyby w miejscu fotoradarów SM. Co prawda GITD ma plany rozwoju sieci Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, ale przecież nikt nie uwzględnił w nich luki, jaka powstanie po wejściu w życie nowych przepisów.
– Nie wiadomo więc, kiedy i czy stacjonarne urządzenia należące obecnie do poszczególnych straży miejskich zostaną zastąpione fotoradarami sieci naszego systemu CANARD, ani też czy będzie trzeba przechodzić od nowa całą procedurę konieczną do ich lokalizacji – przyznaje Adam Jasiński.
Jak dotąd do takiego ruchu nie było jeszcze żadnych przymiarek, bo ustawa nie została podpisana przez prezydenta. Ten ma na to czas do 1 września. Na to, by z dróg nie wyparowało nagle ok. 250 urządzeń stacjonarnych, zostanie już tylko cztery miesiące.
Etap legislacyjny
Czeka na podpis prezydenta