Niezachowanie terminu przez pełnomocnika procesowego musi być traktowane jako zaniechanie samej strony. Nie może ona tłumaczyć się tym, że za pomyłkę personelu kancelarii prawnej nie ponosi odpowiedzialności
Michał Paprocki, radca prawny / Dziennik Gazeta Prawna
Stan faktyczny
Sąd Okręgowy w Katowicach rozwiązał małżeństwo S. S. i P. S. Kobiecie powierzył też wykonywanie władzy rodzicielskiej nad dziećmi stron, a z tytułu alimentów zasądził od pozwanego P.S. na rzecz jednego dziecka kwotę 600 zł oraz na rzecz drugiego kwotę 500 zł miesięcznie. Ale na tym sprawa się nie zakończyła. Do sądu w Bielsku-Białej wpłynął bowiem przygotowany przez profesjonalnego pełnomocnika wniosek powódki o sporządzenie i doręczenie uzasadnienia wskazanego wyroku. Sąd odrzucił jednak wniosek jako spóźniony. Powódka wniosła więc o przywrócenie terminu do złożenia wniosku o sporządzenie uzasadnienia wyroku. W uzasadnieniu wyjaśniła, że wniosek ten został nadany do niewłaściwego sądu na skutek pomyłki sekretarki zatrudnionej w kancelarii pełnomocnika. Jej uchybienie spowodowane było tym, że omawiana sprawa na pewnym etapie toczyła się właśnie przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej. Wniosek został uwzględniony, a odpis wyroku z uzasadnieniem doręczono powódce. Jej pełnomocnik napisał apelację, ale i tym razem nie zmieścił się w terminie.
Uzasadnienie
Sąd Apelacyjny w Katowicach odrzucił apelację (postanowienie Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 3 kwietnia 2015 r., sygn. akt I ACa 135/15), gdyż została ona wniesiona po upływie terminu. Sąd wskazał, że sąd II instancji władny jest – w razie przywrócenia przez sąd I instancji terminu do podjęcia czynności procesowej (w tym m.in. złożenia wniosku o sporządzenie uzasadnienia wyroku i doręczenie odpisu tego wyroku z uzasadnieniem) – zbadać zasadność tego przywrócenia.
Sąd wyjaśnił, że art. 168 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego, który stanowił podstawę przywrócenia powódce terminu do złożenia wniosku o sporządzenie uzasadnienia i doręczenie odpisu wyroku z uzasadnieniem, nie może być interpretowany w sposób rozszerzający, gdyż zasadą jest, że czynności procesowe powinny być dokonywane w terminie. Jak podkreślił sąd, należy podzielić wyrażony w judykaturze pogląd, że winą strony (jej przedstawiciela lub pełnomocnika procesowego), o której mowa w wymienionym przepisie, jest nieprzykładanie staranności i troskliwości w tym wysokim stopniu, jakiego wymaga z natury rzeczy prowadzenie procesu. Przy rozpoznawaniu wniosku należy rozważyć wszystkie okoliczności danego przypadku uchybienia terminu oraz mieć na uwadze, że w stosunku do adwokata wymagania staranności i ostrożności muszą być większe, niż w stosunku do osoby nieznającej prawa i nietrudniącej się zawodowo prowadzeniem procesów sądowych. Niezachowanie terminu przez pełnomocnika procesowego musi być zatem traktowane jako zaniechanie samej strony. Nie może ona tłumaczyć się tym, że za pomyłkę personelu kancelarii prawnej nie ponosi odpowiedzialności.
W ocenie sądu apelacyjnego powódce w sposób nieuzasadniony przywrócono termin do dokonania wyżej opisanej czynności procesowej. Jej pełnomocnik w sporządzonym i podpisanym przez siebie wniosku o doręczenie wyroku wraz z uzasadnieniem jako adresata wskazał Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej. Należało więc przyjąć, że wysłanie tego pisma do niewłaściwego sądu miało swą przyczynę w działaniu prawnika i nie wynikało z pomyłki pracownika kancelarii. Nie ulega przy tym wątpliwości, że uchybienie tego rodzaju stanowi naruszenie należytej staranności wymaganej od adwokata przy prowadzeniu sprawy i musi być traktowane jako zawinione zachowanie strony. Ponadto w sytuacji, w której strona jest reprezentowana przez zawodowego pełnomocnika, przy ustalaniu jej winy w niezachowaniu terminu trzeba mieć na uwadze, że pełnomocnika obciążają zaniedbania osób, z pomocy których on korzysta, w tym także personelu kancelarii prawnej. Nawet jeśli przyjąć, że podane we wniosku okoliczności zostały uprawdopodobnione, to i tak nie mogłyby one uzasadniać przywrócenia terminu.
ROZMOWA

Profesjonalista nie zrzuca winy na sekretarkę

Czy wszystko sprowadza się do pilnowania terminów?
To pewne uproszczenie. Art. 168 par. 1 k.p.c. stanowi podstawę przywrócenia terminu przez sąd na wniosek strony, ale wyłącznie w sytuacji, gdy strona nie dokonała w terminie czynności procesowej bez swojej winy. Przy ustalaniu winy lub jej braku sąd powinien stosować obiektywny miernik staranności, jakiej można wymagać od strony należycie dbającej o swoje interesy. Jak podkreśla się w orzecznictwie, nawet lekkie niedbalstwo świadczy o zawinionym niedokonaniu czynności w terminie. Podstawą skutecznego działania jest więc wykazanie przesłanki braku winy.
Mocodawca ponosi ryzyko negatywnych skutków niestarannego zachowania się pełnomocnika. Jego zawinione zaniedbania obciążają więc stronę, nawet jeśli ona sama nie zawiniła zwłoki. W orzecznictwie utrwalił się pogląd, że pełnomocnik procesowy ponosi winę za niezachowanie terminu także w sytuacji, gdyby uchybienie to pozostawało w związku z zaniedbaniem personelu jego kancelarii. Ta linia orzecznictwa jest jednolita i logiczna, dlatego próba polemiki jest w tym wypadku mało sensowna i skazana na porażkę. Winą, jak wskazał Sąd Najwyższy w jednym z postanowień, jest nieprzykładanie staranności i troskliwości w tym wysokim stopniu, jakiego wymaga z natury rzeczy prowadzenie procesu. W przypadku zawodowego pełnomocnika wymagania staranności i ostrożności są jeszcze większe. Właśnie tego oczekują klienci, zlecając nam prowadzenie swoich spraw. Próba przywrócenia terminu w oparciu o powołanie się na błąd pracownika kancelarii to słaby, nieskuteczny pomysł.
A jeśli pracownik rzeczywiście się pomylił?
Wtedy skutek takiego błędu obciąża stronę i nie można przyjąć, że nie ponosi ona winy w uchybieniu terminu. Taką sytuację należy jednak bardzo starannie przeanalizować i sprawdzić, czy nie zachodzi wypadek, który można uznać za wyjątkowy, czy nie mamy do czynienia z sytuacją, w której nawet przy zachowaniu należytej staranności zawodowy pełnomocnik nie mógł takiemu wypadkowi zapobiec. Podkreślam, że miernik należytej staranności w przypadku zawodowych pełnomocników jest podwyższony. Na przykład Sąd Najwyższy w jednym z orzeczeń wskazał, że „nie można uznać za niezawinione uchybienie terminowi do wniesienia skargi kasacyjnej w sytuacji, w której osoba upoważniona do nadania, zawierającą tę skargę przesyłki pocztowej podjęła tę próbę w ostatnich minutach przed upływem terminu, pojawiając się w placówce pocztowej na około 40 minut przed jej zamknięciem i nie została obsłużona tego dnia przed północą, nawet jeśli nastąpiło to z uwagi na niespotykaną kolejkę i niską sprawność obsługi”. Sąd stwierdził, że od pełnomocnika procesowego można oczekiwać, aby działając z należytą starannością profesjonalisty i kierując się zwykłym doświadczeniem życiowym uwzględniał często występujące kolejki w urzędach pocztowych. Jeśli błąd popełniła sekretarka, musimy zaakceptować to, że nie zachowaliśmy terminu dla określonej czynności procesowej, a następnie podjąć działania służące zminimalizowaniu negatywnych skutków tego zdarzenia, o ile to możliwe. Innymi słowy, musimy umieć wziąć odpowiedzialność za błąd. Jest to warunek profesjonalnego reprezentowania klienta oraz zaufania klientów do nas, zawodowych pełnomocników. Zawodowy pełnomocnik nie może postępować jak kapitan statku Costa Concordia, który spowodował katastrofę i uciekł z pokładu, pozostawiając za sobą pasażerów i załogę.
A jak zachować się w relacji z klientem?
Z całą pewnością powinniśmy poinformować go o błędzie. Parafrazując słowa jednego z dyktatorów, marsz tysiąca kłamstw zaczyna się z jednym małym kłamstwem. Błąd może zdarzyć się każdemu. Co dalej? Jeśli to możliwe, należy zaproponować klientowi naprawienie wyrządzonej szkody poprzez konstruktywne rozwiązanie problemu lub odpowiednie odszkodowanie. Znam przypadki, gdzie pełnomocnik rezygnował ze swojego wynagrodzenia oraz prowadził dalsze czynności na własny koszt. Profesjonalni pełnomocnicy są ubezpieczeni od odpowiedzialności cywilnej i być może jest to moment, kiedy należałoby z niej skorzystać. W mojej ocenie nigdy nie powinno dojść do sytuacji, w której klient będzie zmuszony nas pozwać, chyba że jego roszczenia są bezpodstawne i poddanie sporu sądowi jest konieczne.