Firma, która dała wykonawcy pieniądze na to, by mógł zrealizować inwestycję będącą przedmiotem przetargu, nie może domagać się zapłaty bezpośrednio od zamawiającego – uznał sąd.

Przetarg dotyczył dostawy implantów ortopedycznych do warszawskiego szpitala. Jak zwykle postawiono w nim warunek dotyczący kondycji finansowej. Firma, która złożyła najkorzystniejszą ofertę, sama nie dysponowała kwotą pozwalającą jej na start w przetargu. Skorzystała z pomocy innej spółki, która zadeklarowała sfinansowanie dostawy. Obydwie firmy zawarły umowę o współpracy. Wykonawca startujący w przetargu zagwarantował w niej, że sam nie weźmie pieniędzy od szpitala, tylko zostaną one przekazane spółce, od której otrzyma finansowanie.
Dostawa protez została zrealizowana. Wykonawca wystawił fakturę szpitalowi, wskazując jako jej beneficjenta spółkę finansującą. Problem w tym, że szpital nie zapłacił.
Spółka, która wyłożyła pieniądze na sfinansowanie zakupu protez, złożyła pozew do sądu, domagając się zapłaty. Sama zaległość szpitala nie budziła żadnej wątpliwości. Sąd jednak uznał, że spółka nie jest uprawniona do otrzymania zapłaty. A to dlatego, że to nie z nią szpital zawarł umowę. Z pozwem o zapłatę powinien więc wystąpić bezpośredni wykonawca zamówienia.
Spór sprowadzał się do tego, czy nastąpiło skuteczne przyjęcie przekazu świadczenia. Przekaz, o którym mowa w art. 9211 kodeksu cywilnego i przepisach następnych, to specyficzna konstrukcja prawna, polegająca na uproszczeniu stosunków między trzema kontrahentami przez ominięcie jednego z nich i spełnienie świadczenia do rąk trzeciego. Do jej skuteczności konieczne jest przyjęcie przekazu przez przekazanego (w tym przypadku przez szpital).
Spółka przekonywała, że takie przyjęcie przekazu nastąpiło poprzez wybór oferty w przetargu publicznym. W jej treści wskazano jednoznacznie beneficjenta płatności. Wykonawca przekazał całe świadczenie szpitala, czyli zapłatę wraz z odsetkami na rzecz spółki, której potencjał finansowy wskazał na potwierdzenie spełniania warunków udziału w przetargu.
Skład orzekający nie zaakceptował tej argumentacji. Jego zdaniem nie doszło do przyjęcia przekazu przez szpital i spółka wnosząca pozew nie stała się jego wierzycielem. Sam wybór oferty w przetargu publicznym nie stanowił bowiem przyjęcia.
„Oświadczenie o przyjęciu przekazu jest jednostronną czynnością prawną przekazanego. W realiach niniejszej sprawy nie sposób stwierdzić, by pozwany wyraził swoją wolę w tym zakresie w sposób dostateczny, a już tym bardziej, by wyraził ją bezpośrednio wobec samego odbiorcy przekazu, czyli powódki” – uzasadnił swój werdykt sąd. „W postępowaniu przetargowym doszło do wyboru oferty i zawarcia umowy, której przedmiotem była dostawa określonego asortymentu. Powódka nie była stroną tej umowy i nie wykazała, by zarówno przy okazji jej zawarcia, jak również później pozwany szpital zaadresował do niej jakiekolwiek oświadczenie, z którego wynikałoby, iż przekaz przyjmuje” – dodał sąd.
Część rozważań skład orzekający poświęcił samym procedurom przetargowym. Jego zdaniem ze względu na ich sformalizowany charakter wyboru najkorzystniejszej oferty, nie sposób uznać za przyjęcie przekazu. Zamawiający nie ma bowiem wyjścia – nie może wybrać oferty, która zdobyła mniej punktów, jeśli najkorzystniejsza spełnia wszystkie wymagania. „W takich realiach nie można mówić – jak twierdzi powód – o przyjęciu przekazu, lecz jedynie o wyborze najkorzystniejszej oferty” – podsumował sąd.
Orzeczenie jest nieprawomocne.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Rejonowego dla m. st. Warszawy z 9 lipca 2015 r., sygn. akt II C 276/15. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia