Ministerstwo Sprawiedliwości sonduje możliwości zwolnień. Z pracą mogą się pożegnać kierowcy, sprzątaczki, portierzy i woźni
Wydatki na wynagrodzenia w sądownictwie powszechnym w 2015 r. / Dziennik Gazeta Prawna
Dlaczego w sądach zatrudnionych jest tak dużo pracowników obsługi technicznej i dlaczego takie usługi nie są zlecane na zewnątrz? E-mail z takimi pytaniami z Ministerstwa Sprawiedliwości trafił do dyrektorów sądów apelacyjnych.
To nie podoba się zarówno związkom skupiającym pracowników sądów, jak i sędziom.
– Ministerstwo chyba uważa, że sądy istnieją tylko po to, aby można było w nich szukać oszczędności – ironizuje Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Sądy bez kierowców
Dyrektorzy są odpytywani, dlaczego nadal tak wiele osób wykonujących prace pomocnicze jest zatrudnionych w sądach na umowach o pracę. – Zaskakujące jest, że niektóre sądy utrzymują zatrudnienie na stanowiskach sprzątaczek, a ilość pracowników gospodarczych czy rzemieślników jest tak duża. Dlaczego tych usług (przy takich brakach etatowych) nie zlecamy na zewnątrz – czytamy w e-mailu.
– Z naszych informacji wynika, że takich etatów jest w skali całego kraju 3607, na których zatrudnionych jest łącznie 3845 osób – podaje Iwona Nałęcz-Idzikowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości.
Jeżeli chodzi o kierowców, to wprost pojawia się stwierdzenie, że ich etaty muszą zostać zlikwidowane.
– Nie wyobrażam sobie funkcjonowania sądu bez kierowców. Przecież między sądami codziennie krążą dziesiątki akt. Co będziemy z nimi robili? Wysyłali z jednej ulicy na drugą? Bo tak by to przecież wyglądało w przypadku przekazywania akt między sądami instancyjnymi – mówi Iwona Nałęcz-Idzikowska.
– A kto będzie woził sędziów? – pyta Maciej Strączyński. Zauważa, że już dziś są takie przypadki, iż sędzia ma utrudnione wykonywanie swoich obowiązków właśnie dlatego, że brakuje kierowców.
– Prowadzę posiedzenia w zakładach karnych z okręgu szczecińskiego. Tych jest 10 i są one oddalone nieraz nawet i sto kilometrów od sądu. Kierowca więc wiezie mnie te kilkadziesiąt kilometrów i wraca do Szczecina, bo tam czekają na niego inne obowiązki. A później po mnie wraca – opowiada Strączyński. Dlatego uważa, że szukanie oszczędności na etatach kierowców to, delikatnie mówiąc, nieporozumienie.
Wątpliwy outsourcing
W e-mailu resort dopytuje, dlaczego usługi polegające m.in. na sprzątaniu czy też pilnowaniu budynków nie zostały jeszcze w niektórych sądach przekazane firmom zewnętrznym.
– Zlecanie takich usług przez sądy na zasadzie outsourcingu to pomyłka. W sądzie przecież przechowywane są dokumenty z danymi wrażliwymi, a wśród nich akta spraw czy też archiwa. Firmy sprzątające robią to po godzinach pracy, kiedy w budynkach nie ma już właściwie nikogo. A taki np. portier ma klucze do wszystkich pomieszczeń. Tymczasem osoby zatrudniane przez zewnętrzne firmy – w przeciwieństwie do pracowników etatowych – nie muszą posiadać zaświadczenia o niekaralności – zauważa Iwona Nałęcz-Idzikowska. Dlatego też jej zdaniem resort powinien zastanowić się, czy oszczędności, które chce poczynić, zwalniając takie osoby, nie odbiją się na bezpieczeństwie.
Tymczasem Maciej Strączyński zauważa, że już dziś wiele sądów zdecydowało się na outsourcing tego typu usług. Co nie oznacza, że mu się to podoba.
– Nie wyobrażam sobie, aby zewnętrzna firma zajmowała się np. przewożeniem akt sądowych. To są przecież jedne z najważniejszych dokumentów państwowych – zauważa prezes stowarzyszenia Iustitia.
Skoro jednak już obecnie wiele sądów zleca na zewnątrz sprzątanie czy ochronę obiektów, to o jakich zwolnieniach może być mowa w resortowym piśmie? – Być może chodzi o te kilka etatów zajmowanych np. przez dyżurne sprzątaczki, które są w sądzie w godzinach jego urzędowania – zastanawia się sędzia Strączyński.
Jednak jego zdaniem zwalnianie takich osób mija się z celem.
– No bo o jakie tu oszczędności może chodzić, skoro taka osoba i tak musi być zatrudniona na cały etat, dlatego że w sądzie zdarzają się różne sytuacje, kiedy trzeba nagle posprzątać – podnosi Strączyński.
Podobnie jest z woźnymi. Oni bowiem pracują na zmiany, bo budynki sądowe muszą mieć ochronę przez całą dobę.
– Dlaczego więc w takich przypadkach miałoby się bardziej opłacać zatrudnianie zewnętrznej firmy, która jest przecież pośrednikiem i za to pośrednictwo pobiera wynagrodzenie, niż po prostu zatrudnić pracownika na umowę o pracę? Coś tu jest nie tak – uważa sędzia Strączyński.
Będzie protest
Na 17 lipca br. planowany jest II etap akcji protestacyjnej pracowników wymiaru sprawiedliwości. Tym razem będzie on miał jednak łagodniejszą formę niż protest z 18 czerwca, kiedy to pracownicy brali urlopy na żądanie lub oddawali krew. W lipcu związek zamierza bowiem jedynie rozwiesić w budynkach sądów plakaty z hasłami: „Szanuj, a będziesz szanowany – urzędnik też człowiek” oraz „Dość pracy za grosze!”.