Jak oddzielić funkcję w Radzie Ministrów od emocji związanych z toczonymi wcześniej procesami? Jakoś trzeba. Tego balansu nie udało się zachować obecnemu szefowi resortu sprawiedliwości.
„Zabrzańska Spółdzielnia Mieszkaniowa dopuściła się manipulacji, po powrocie do Warszawy wyjaśnię sprawę. Słowo rzetelność absolutnie jest obce ZSM” – napisał na Twitterze Borys Budka, minister sprawiedliwości. Niewykluczone, że ta wypowiedź kosztować go będzie proces. Zabrzańska spółdzielnia twierdzi bowiem, że takie słowa ministra godzą w jej dobre imię. I domaga się przeprosin.
Pochwała od przeciwnika
Zacytowana wypowiedź ministra Budki związana była z informacją o uhonorowaniu Zabrzańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Złotym Certyfikatem „Rzetelni w Biznesie 2015” w ramach „Ogólnopolskiego programu umacniania Wiarygodności Sylwetki i Marki Polskiej Gospodarki”. Pod listem z gratulacjami, jaki trafił do wszystkich laureatów, podpisał się właśnie minister Budka – czym spółdzielnia nie omieszkała się pochwalić na swojej stronie WWW. Dodała przy tym, że bardzo się cieszy również dlatego, że jej „dotychczasowy adwersarz wyraził uznanie dla działalności i inicjatyw podejmowanych przez ZSM”.
Zanim bowiem Borys Budka wszedł do rządu Ewy Kopacz, jako radca prawny od lat w wielu sprawach reprezentował przeciwników procesowych spółdzielni. W reakcji na pytanie jednego z użytkowników TT, czy rzeczywiście wysłał list z gratulacjami, odpowiedział emocjonalnie i zarzucił spółdzielni manipulację (patrz: grafika). Spółdzielnia jednak przekonuje, że o manipulacji nie może być mowy: pismo z gratulacjami wyszło z resortu i opatrzone zostało podpisem jego szefa. W związku z tym ZSM liczy, że minister wycofa się ze sformułowanych zarzutów.
„Zarząd Zabrzańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Zabrzu z przykrością zapoznał się z treścią oświadczenia Pana Ministra Sprawiedliwości Borysa Budki zawartego w jego wpisach na Twitterze oraz na łamach prasy lokalnej. Minister zarzucał nam manipulację, stwierdził, że słowo rzetelność jest nam absolutnie obce. Jak pisze »Głos Zabrza«: oświadczył, że jesteśmy podmiotem, który nagminnie łamie prawo, nie szanuje prawa, a nawet prawomocnych wyroków sądowych. Te wszystkie twierdzenia są bardzo bolesne i godzą w dobre imię Zabrzańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, które jest prawem chronione” – czytamy w oświadczeniu zarządu.
Jego reprezentanci podkreślają, że dbanie o dobre imię spółdzielni to ich oczywisty obowiązek. I że nie chcą prowadzić sporu z ministrem sprawiedliwości. „Oczekujemy dziś tylko na jedno słowo, słowo »przepraszam« , które pozwoli zamknąć tę sprawę bez konieczności spotykania się na sądowych korytarzach” – pisze zarząd.
Wyjście z roli
Profesor Zbigniew Ćwiąkalski, adwokat i były minister sprawiedliwości, jest przekonany, że w momencie, w którym radca prawny czy adwokat obejmuje stanowisko państwowe, powinien odciąć się od spraw, które dotychczas prowadził.
Moim zdaniem nie powinien się co do zasady na ich temat wypowiadać. Jeżeli więc minister Borys Budka rzeczywiście wyraził tego typu stanowisko, to był to niepotrzebny lapsus językowy – komentuje prof. Ćwiąkalski.
Na publiczną ocenę działań Borysa Budki nie zdecydowali się jego inni poprzednicy. Sytuacji nie chciał też komentować Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.
Z brakiem pism od ministra obywatele zwykle sobie radzą. Okazuje się, że prawdziwe nieszczęście może dotknąć obywatela wraz z ministerialnym autorskim komentarzem do takiego pisma – twierdzi z kolei adwokat Andrzej Michałowski z kancelarii Michałowski Stefański.
Pan Borys Budka miał zapewne przedministerialne poglądy i zasługi, bo przecież z jakiegoś powodu musiał zostać ministrem. Rzecz więc nie w tym, że je nadal ma, ale w tym, jak i kiedy je wyraża – ocenia.
Jak mówi, adwokatom, którzy zostawali ministrami sprawiedliwości, zarzucano np. bronienie w przeszłości przestępców. Co było oczywistym absurdem – pod warunkiem że nie naruszali prawa i reguł profesjonalizmu. Jednak aby uniknąć pretekstu do ataków, po nominacjach ministerialnych poprzednicy ministra Budki deklarowali dystans do znajomych i antagonistów.
W praktyce pewnie bywało różnie, bo nikt nie wymagał udawanej amnezji ani zaprzaństwa, ale sam gest był ważny – mówi mecenas Michałowski.
Zwraca przy tym uwagę, że minister sprawiedliwości zapewne podpisuje codziennie setki dokumentów. I siłą rzeczy nie w każdy się wczytuje. Jednak feralną sytuację mógł rozwiązać zupełnie inaczej: obracając wszystko w anegdotę i zasłaniając się kurtuazją dla wyboru dokonanego przez kogoś innego.
Ale podkreślanie zarzutów po upublicznieniu oficjalnych gratulacji po pierwsze ukazuje, jak bez znaczenia są kurtuazyjne pisma najwyższych nawet urzędników państwowych, a po drugie – dodatkowo piętnuje adwersarza – zaznacza prawnik.
Niektórzy z komentatorów w zachowaniu ministra dopatrują się również naruszenia kodeksu etycznego.
Adwokatem lub radcą prawnym się jest, ministrem się tylko bywa. Dlatego minister Budka, choć od chwili objęcia urzędu nie wykonuje zawodu radcy prawnego, związany jest zasadami etyki i godności zawodu. Powinien zatem w wypowiedziach publicznych także na Twitterze zachować umiar i powstrzymać się od okazywania emocji w stosunku do przeciwników procesowych – uważa adwokat Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy.
Jego zdaniem brak umiaru w wypowiedziach godzi nie tylko w zasady etyki zawodowej, ale także w powagę urzędu.
Mówiąc wprost: urzędujący minister nie powinien dać się sprowokować do wchodzenia w taką polemikę – dodaje adwokat.
Ludzki odruch
Minister nie ucieka jednak od konfrontacji.
Podtrzymuję swoją wypowiedź dotyczącą ZSM. Uważam, że jest to podmiot nierzetelny i naruszający prawo, co zostało potwierdzone prawomocnymi wyrokami sądowymi, o których głośno było w mediach lokalnych. Dla przykładu podam naruszenia prawa pracy, bezprawne pobieranie opłat od osób sprzedających mieszkania będące w zasobach ZSM, niezgodne z prawem rozliczanie kosztów zużycia ciepła – wylicza Borys Budka.
Jak podkreśla, wielokrotnie reprezentował nieodpłatnie członków w ich sporach z ZSM. A spółdzielnia próbowała wpływać na jego działania pro bono, wytaczając proces o rzekome naruszenie dóbr osobistych. Proces ten jednak prawomocnie przegrała.
Co do listu z gratulacjami Borys Budka tłumaczy, że został on skierowany wyłącznie na ręce organizatorów w związku z odbywającą się galą i nigdy nie został wystosowany do żadnego konkretnego podmiotu.
Z informacji uzyskanych od organizatorów wynika, że jego kopia znalazła się w materiałach informacyjnych. Mając to na uwadze, informację podaną przez ZSM uważam za manipulację – zaznacza.
Również wypowiedzi na TT jego zdaniem nie można też traktować jako wypowiedzi ministra sprawiedliwości, choć taki opis widnieje na używanym przez ministra koncie TT.
Mówiłem to jako Borys Budka – były radny i poseł wybrany w Zabrzu dzięki głosom m.in. spółdzielców, którym wielokrotnie bezpłatnie pomagałem w starciach ze spółdzielnią. Mówiłem to jako osoba, która miała wielokrotnie okazję przekonać się, że ten podmiot łamie prawo, w związku z czym słowo „rzetelny” do niego nie pasuje. Trudno więc, żebym nagle nie skomentował zachowania ZSM – podkreśla.
To jednak – jak podkreślają prawnicy – niejedyny przykład, gdy szef resortu wychodzi ze swojej aktualnej roli.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że obecny minister traktuje korporację, z której się wywodzi, preferencyjnie – twierdzi mecenas Krüger.
Nawiązuje w ten sposób do doniesień medialnych w rozmowie telefonicznej, w której Borys Budka miał deklarować prezesowi swojego radcowskiego samorządu podjęcie prac nad zmianą stawek za urzędówki.
Ale w historii były też takie przypadki, kiedy to były minister, rozpoczynając praktykę zawodową, informował o tym w prasie, nawiązując do pełnionej wcześniej funkcji. Sytuacja taka była również co najmniej niestosowna – puentuje mec. Krüger.