Prokuratorzy nie powinni się obawiać, że nagle wzrośnie liczba uniewinnień. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że ta liczba spadnie. Przestaną do sądu wpływać sprawy, w których w ogóle nie należało formułować aktu oskarżenia - mówi sędzia Dorota Radlińska.
Paulina Szewioła: 1 lipca przyjdzie pani do pracy i...
Dorota Radlińska sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie orzekająca w XII wydziale karnym: De facto przez pewien czas jeszcze niewiele się zmieni. 1 lipca 2015 r. proces karny oparty na starych zasadach definitywnie nie zniknie. Sędziowie reformę w pełni odczują dopiero wtedy, gdy na wokandę zaczną trafiać sprawy, w których akt oskarżenia wpłynął po tej dacie.
PS: Jakie ma pani zatem oczekiwania związane z nową procedurą?
DR: Sędziowie liczą przede wszystkim na porządek w aktach. Teraz bardzo często ich zawartość porównać można wręcz do zawartości śmietnika. Te same dokumenty występują w wersji skserowanej wielokrotnie, oczywiście zupełnie zbędnie. A w sprawach stu- czy dwustutomowych, to prawdziwa zmora. Prokuratorzy w prywatnych rozmowach mówią, że oni tego już nie ogarniają. Teraz będą musieli.
Nowe przepisy wymuszą również na prokuratorze racjonalizację materiału dowodowego. Zmianie ulega bowiem treść art. 333 par. 1 k.p.k. Do tej pory przepis ten nakładał na prokuratora obowiązek przedstawienia w akcie oskarżenia wykazu innych dowodów (poza listą świadków), których przeprowadzenia na rozprawie będzie się domagał. Nowelizacja zobowiązuje prokuratora do wskazania, i to przy każdym dowodzie, okoliczności, które mają być nim potwierdzone. Zmiana ta jest istotna, gdyż jednoznacznie określa, że wykaz „innych dowodów” to spis wniosków dowodowych. Chodzi tutaj przede wszystkim o dowody z dokumentów. Takie precyzyjne uregulowanie tej kwestii jest korzystne. Do tej pory prokurator w wykazie często bez zastanowienia wymieniał wiele dokumentów niemających żadnego znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy. Zdarzały się sytuacje, że przystępując do ujawnienia wskazanych dowodów, zwracałam się do oskarżyciela z pytaniem o okoliczności, na jakie konkretny dowód ma być przeprowadzony. Wie pani, co wtedy często słyszałam?
PS: Co?
DR: Że jeżeli sąd ma wątpliwości, to nie musi ujawniać tego dowodu. Moim zdaniem dotychczasowy wykaz wskazany w akcie oskarżenia miał także charakter wniosków dowodowych, do których znajdował zastosowanie art. 170 k.p.k. Z poglądem tym często nie zgadzali się prokuratorzy. Podam przykład z praktyki. W wielotomowej sprawie, w wykazie dowodów prokurator uwzględnia w akcie oskarżenia dokument w języku niderlandzkim. Pismo liczy 60 stron i nie zostało przetłumaczone w postępowaniu przygotowawczym na język polski. Po wejściu w życie nowelizacji taka sytuacja nie będzie mogła mieć miejsca, gdyż uwzględniając ten obszerny dokument, prokurator zobowiązany będzie do podania okoliczności, które treścią tego pisma chce udowodnić. Będzie zatem musiał dołączyć do akt sprawy treść dokumentu w języku polskim.
Jeżeli natomiast chodzi o samo prowadzenie spraw w oparciu o nową procedurę, to z pewnością będziemy musieli oswoić się ze zmienioną rzeczywistością procesową. Szczególnie sędziowie, którzy są aktywni na sali. Ja akurat do takich należę. W rozmowach z kolegami i koleżankami sędziami zastanawiamy się, jak to będzie z poskromieniem dotychczasowej aktywności na sali; chodzi o oddanie pełnej inicjatywy stronom, np. w zakresie zadawania pytań świadkom. Wydaje mi się jednak, że nie powinno być z tym większego problemu. Chociaż może na początek przyda się podwójna melisa przed rozprawą (śmiech).
PS: Czy to znaczy, że zamierza pani być na sali jedynie biernym arbitrem?
DR: Na pewno nie będzie tak, że po 1 lipca przystępując do rozpoznania spraw, do których stosowana będzie w całości procedura karna już w znowelizowanym kształcie, wyjdę na salę, usiądę i będę się przyglądać, jak strony walczą, ograniczając się do udzielania im głosu. Nie możemy pojmować nowego procesu karnego jako partii szachów pomiędzy prokuratorem a adwokatem, w której sędzia jedynie ocenia, kto wygrał. Należy tutaj zwrócić uwagę na treść art. 2 par. 1 pkt 1 k.p.k., który, jak się wydaje, zachowuje zasadę prawdy materialnej. W dalszym ciągu bowiem przepisy kodeksu mają na celu ukształtowanie postępowania karnego tak, aby sprawca przestępstwa został wykryty i pociągnięty do odpowiedzialności karnej (tak jak przed nowelizacją), a osoba, której nie udowodniono winy, nie poniosła tej odpowiedzialności. Przepis ten kierowany jest zarówno do prokuratora, jak i do sądu. Ostatecznie to sąd wydaje wyrok, w którym rozstrzyga o winie oskarżonego bądź jej braku. Jeżeli miałabym zamknąć przewód sądowy ze świadomością, iż przeprowadzenie pewnych dowodów mogłoby zupełnie odwrócić wynik procesu, a tylko bierność stron spowodowała, że do tego nie doszło, musiałabym wydać wyrok niezgodny z własnym sumieniem. A to wykluczone. Tym się różni sędzia w sądzie od arbitra na boisku. Sędzia sportowy rozstrzyga, kto był lepszy w danym dniu w danej dyscyplinie. Sędzia orzekając o winie konkretnego człowieka, musi mieć stuprocentową pewność, że faktycznie wina ta została udowodniona. Dlatego w sytuacjach, w których będzie potrzebna moja ingerencja, będę reagować. Znowelizowane przepisy postępowania karnego dają mi zresztą taką możliwość, nawet przy ograniczonej aktywności.
PS: Mówi pani o art. 167 k.p.k., który przewiduje odstępstwo od zasady kontradyktoryjności. Pojawiają się obawy, że ten wyjątek stanie się regułą.
DR: Rzeczywiście chodzi mi o ten przepis. Nie podzielam obaw, że sędziowie orzekający w pierwszej instancji w sprawach karnych ze wskazanego w nim wyjątku uczynią regułę. Nie możemy zapominać, że za aktami sprawy stoi konkretny człowiek. Jeżeli więc strony będą bierne, co na początku może się zdarzać dość często, trudno sobie wyobrazić, żeby sąd nie interweniował. Sędziowie nie mają przecież żadnych możliwości, żeby zmusić prokuratora czy adwokata do aktywności. Dlatego taka furtka jest konieczna.
PS: A co, jeżeli sędzia będzie jednak zbyt wyrywny? Czy ta jego nadaktywność będzie mogła być podstawą zarzutu apelacyjnego?
DR: Nowelizując przepisy kodeksu postępowania karnego, ustawodawca nie odbiera sądowi możliwości działania z urzędu, jedynie możliwość tę ogranicza. W kontekście zmian, które wejdą w życie 1 lipca, raczej nie obawiam się nawet własnej zbytniej wyrywności na sali rozpraw. W gronie sędziów zastanawiamy się, jak w tej nowej rzeczywistości odnajdą się za to strony, w szczególności prokurator. Proszę zauważyć, że to, o czym się najwięcej mówi i co budzi najwięcej obaw, to wymuszenie przez ustawodawcę większej aktywności stron. Tej aktywności nie zabraniała oczywiście także dotychczasowa procedura, ale, jak wiemy, różnie z nią bywało. W razie niepomyślnego dla strony rozstrzygnięcia zawsze można było podnieść zarzut uchybienia art. 167 k.p.k., tj. że sąd nie przeprowadził dowodu z urzędu. Odpowiadając konkretnie na pytanie – mamy art. 427 par. 4 k.p.k., który ogranicza możliwość podniesienia przez strony zarzutu w środku odwoławczym dotyczącego przeprowadzenia przez sąd dowodu z urzędu.
PS: Sędziom ta nowa rola powinna odpowiadać. Wydaje się, że to oni najbardziej skorzystają na nowych przepisach.
DR: Jeżeli rozpatrujemy to w kategoriach profesjonalistów, to rzeczywiście największym beneficjentem są sędziowie, którzy orzekają w I instancji. Ale generalnie uważam, że zmiana ta niesie korzyść przede wszystkim dla społeczeństwa.
PS: Dlaczego?
DR: Przede wszystkim dlatego że zmiana ta wymusza na oskarżycielu publicznym panowanie nad toczącym się postępowaniem przygotowawczym i dokonywanie dokładnej analizy zgromadzonego materiału dowodowego. Próba wskazania tezy dowodowej przy każdym wnioskowanym dowodzie w akcie oskarżenia będzie tym momentem, w którym prokurator będzie musiał głęboko zastanowić się nad tym, czy materiał faktycznie daje podstawy do uznania konkretnej osoby za winną. Dotąd zdarzało się, że oskarżyciel publiczny, nie będąc do końca pewnym kompletności zebranych dowodów, wolał przesłać akt oskarżenia do sądu z założeniem „najwyżej sąd uniewinni”. Nie były to sytuacje nagminne, aczkolwiek uważam, że w ogóle nie powinny mieć miejsca. Nie chodzi mi tutaj oczywiście o ocenę zgromadzonego materiału dowodowego, bo ta, której dokona sąd po przeprowadzeniu całości postępowania, może różnić się od prezentowanej przez oskarżyciela. Chodzi mi o kompletność i jakość materiału dowodowego przesłanego sądowi wraz z aktem oskarżenia. Nowelizacja w większym niż do tej pory stopniu czyni prokuratora odpowiedzialnym za treść aktu oskarżenia. Jest to korzyść dla społeczeństwa, a także dla wizerunku oskarżyciela publicznego.
PS: Prokuratorzy boją się, że teraz będzie dużo uniewinnień.
DR: Nie rozumiem, skąd te obawy. Znam wielu prokuratorów, który ciężko pracują i rzetelnie wykonują swój zawód. W rozmowach z nimi słyszę raczej obawę związaną z tym, że mająca wejść w życie nowelizacja nakłada na nich de facto więcej obowiązków i z tym może być problem, jednak czysto organizacyjny. Zgodnie z przywołaną przeze mnie już wcześniej treścią art. 2 par. 1 pkt 1 k.p.k. jednym z celów postępowania karnego jest to, aby osoba, której nie udowodniono winy, nie poniosła odpowiedzialności. Ciężar udowodnienia winy w większym niż do tej pory stopniu spoczywał będzie na oskarżycielu publicznym. Skoro prokurator ma obawy, że konkretna osoba, co do której kieruje akt oskarżenia, zostanie uniewinniona, to oznaczać może tylko tyle, że ma daleko idące wątpliwości co do zasadności postawionego przez siebie zarzutu. Czy przy takich wątpliwościach w takim razie nie powinien raczej zrezygnować z kierowania aktu oskarżenia?
Uważam, że przy prawidłowym stosowaniu procedury karnej i respektowaniu zmian, prokuratorzy nie powinni się obawiać, że nagle wzrośnie liczba uniewinnień. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że spadnie. Z doświadczenia mogę bowiem powiedzieć, że w wielu sprawach, które wpływają do sądów i ostatecznie kończą się wyrokami uniewinniającymi, postępowanie przygotowawcze nie powinno zostać zwieńczone wniesieniem do sądu aktu oskarżenia. Często przy ogłaszaniu wyroku uniewinniającego, szczególnie w sprawach karnych gospodarczych, w których proces toczył się latami (z uwagi na skomplikowaną materię oraz wielość czynności niezbędnych do przeprowadzenie), nasuwa się smutna refleksja, że nikt nie zwróci oskarżonemu lat niesłusznie spędzonych na ławie oskarżonych. Myślę, że nowelizacja przepisów postępowania karnego co najmniej ograniczy takie sytuacje.
PS: Wróćmy do korzyści płynących ze zmian.
DR: Kolejny plus, który dostrzegam, to poprawa wizerunku całego wymiaru sprawiedliwości. Po pierwsze dlatego, że to aktywne strony będą zadawały świadkowi pytania. Obecnie przy biernej postawie prokuratora, to sąd zobowiązany jest w dążeniu do ustalenia prawdy materialnej zadawać świadkowi pytania, także te niekorzystne dla oskarżonego. Takie zachowanie sędziego na sali rozpraw z jednej strony przy biernej postawie oskarżyciela publicznego jest w świetle dotychczasowej procedury konieczne, a z drugiej zaś wywołuje często wątpliwości zarówno u zgromadzonej widowni, jak i u samego oskarżonego co do bezstronności sędziego. Rodzi to niestety przekonanie o tym, że sąd chce wydać wyrok skazujący. A tak przecież nie jest. Aktywność stron w procesie i tylko w wyjątkowych sytuacjach aktywność sądu powinna umocnić wizerunek sędziego jako arbitra w sprawie, który nie sprzyja żadnej ze stron. Myślę, że takie są właśnie oczekiwania społeczeństwa w stosunku do wymiaru sprawiedliwości.
Po drugie reforma większy nacisk kładzie na załatwianie spraw w trybie konsensualnym, czyli ugodowo. Tutaj wzrasta także rola pokrzywdzonego. I bardzo dobrze. Wiele drobnych spraw, które z punktu widzenia profesjonalistów można nazwać kolokwialnie sporami o pietruszkę, będzie można zakończyć bez ciągnących się procesów.
I po trzecie nowe regulacje powinny przyczynić się do zmniejszenia przewlekłości w postępowaniach. A to też pozytywnie wpłynie na obraz sądownictwa. W tym kontekście znaczenie będzie miało nowe brzmienie art. 349 k.p.k., który istotnie zmienia reguły wyznaczania posiedzenia przygotowawczego. Zgodnie z przyjętym w tym przepisie rozwiązaniem prezes sądu wnosi sprawę na takie posiedzenie, jeżeli zakłada się w niej co najmniej pięć terminów rozprawy. Dotyczy to przede wszystkim przypadków o bardzo obszernym materiale dowodowym. Podczas takiego posiedzenia sędzia będzie miał obowiązek wyznaczyć wszystkie terminy rozprawy, co uporządkuje kwestie techniczne związane z procesem. Strony nie będą zaskakiwane wyznaczonymi datami. Myślę, że powinno to ograniczyć czynniki sprzyjające przedłużaniu się postępowań. Ale to nie wszystko. Nowelizacja wprowadza także istotne zmiany, jeśli chodzi o procedowanie przez sądy odwoławcze.
PS: Też będzie szybciej?
DR: Uważam, że tak. Lektura zmian, które wprowadził ustawodawca w tym zakresie, wskazuje właśnie na taką intencję. Do tej pory sąd odwoławczy nie mógł przeprowadzać postępowania dowodowego co do istoty sprawy. Jedynie w wyjątkowych wypadkach sąd mógł przeprowadzić dowód na rozprawie apelacyjnej. Nowela, która wejdzie w życie 1 lipca, uchyla przepis, który stanowi, że sąd odwoławczy nie może przeprowadzać postępowania dowodowego co do istoty sprawy. Wprowadza także odmiennie niż dotychczas jako zasadę dopuszczanie dowodów na rozprawie apelacyjnej, jeżeli nie jest konieczne przeprowadzenie na nowo przewodu w całości. Dotychczasowe uregulowania w tym zakresie nie dawały zbyt dużych możliwości sądom odwoławczym konwalidowania wcześniejszych postępowań przed sądami I instancji. Stwierdzając np. braki dowodowe, sąd odwoławczy mógł co do zasady jedynie uchylić sprawę do ponownego rozpoznania. A to w sposób oczywisty wpływało na wydłużenie jej rozpoznania, co często nazywamy przewlekłością postępowania. Jeżeli zmiana ta, o której mówię, przyśpieszy prawomocne zakończenie sprawy przed sądem odwoławczym, to myślę, że także w odczuciu społecznym jest zmianą pozytywną.
PS: Pojawiają się jednak głosy, że art. 452 k.p.k., o którym pani teraz mówi, w pewnych wypadkach zabiera stronie II instancję i przez to może być niekonstytucyjny.
DR: Być może na pierwszy rzut oka faktycznie rodzą się takie wątpliwości. Wydaje mi się jednak, że zmianę, która wynika z nowelizacji art. 452 k.p.k., należy czytać w powiązaniu z innymi przepisami. Takie szersze spojrzenie powinno chyba uspokoić tych, którzy uważają, że zmiana regulacji w art. 452 zabierze stronie jedną instancję. Dla przykładu proszę zwrócić uwagę na treść art. 455 k.p.k., który pozostaje niezmieniony. Także w obecnym stanie prawnym w przypadku apelacji na niekorzyść oskarżonego i nie zmieniając ustaleń faktycznych, sąd odwoławczy może pogorszyć sytuację oskarżonego i wydać surowsze orzeczenie, i to zarówno w zakresie kwalifikacji prawnej czynu, jak i w zakresie orzeczonej kary. Być może jest coś, czego na obecnym etapie nie dostrzegam. Jeżeli natomiast pojawi się problem w konkretnej sprawie, który faktycznie wskazywał będzie na ewentualną niekonstytucyjność któregokolwiek z przepisów kodeksu postępowania karnego, to przecież zawsze istnieje możliwość zwrócenia się do Trybunału Konstytucyjnego, który jest władny do rozstrzygnięcia tej kwestii.
Niektórzy mają obawy, że przeniesienie ciężaru postępowania dowodowego na strony może skończyć się tym, że będziemy mieć do czynienia ze sprawiedliwością dla bogatych. Czyli dla tych, którzy będą w stanie pozwolić sobie np. na zatrudnienie lepszych prawników.
Ja tych obaw nie podzielam. Czy dzisiaj nie jest tak, że jednych stać na lepszych prawników, a drugich na mniej dobrych? Rozumiem, że ci lepsi prawnicy, to ci, u których pomoc prawna po prostu jest droższa? Nie wiem, czy to na pewno jest regułą. Z doświadczenia jednak mogę powiedzieć, że niekiedy obrońca z urzędu o wiele bardziej profesjonalnie reprezentuje oskarżonego niż obrońca z wyboru. Moim zdaniem w tym zakresie nowe przepisy niczego nie zmienią. Poza tym ja zakładam, że wszyscy pełnomocnicy stron (adwokaci i radcowie prawni) są profesjonalistami. Z pewnością ustawodawca też wychodzi z takiego założenia. Jeżeli natomiast będę widziała, że obrońca swoją bierną postawą działa wręcz na niekorzyść oskarżonego, to wtedy będę korzystać z tego wyjątku z art. 167 k.p.k.
PS: Widzę, że jest pani zwolenniczką procesu kontradyktoryjnego. Tak było od momentu uchwalenia tych zmian czy musiała się pani do nich przekonać?
DR: Zwolenniczką procesu kontradyktoryjnego jestem w zasadzie, od kiedy wykonuję zawód sędziego. Dla mnie było i jest rzeczą oczywistą, że to strony powinny być gospodarzami procesu, a sędzia powinien wkraczać tylko w wyjątkowych przypadkach. A moje kilkunastoletnie doświadczenie mnie w tym przekonaniu utwierdziło. Dlatego uważam, że ta zmiana – może rewolucyjna, to jednakowoż bardzo pożądana – ustawia sąd we właściwym miejscu.
PS: Prokuratorzy, o czym już wspominałyśmy, mają inne zdanie na ten temat.
DR: W mojej ocenie reforma jest tylko pozornie zła dla prokuratorów. Jeżeli ambitny śledczy zgromadzi materiał dowodowy i napisze akt oskarżenia, to wyrok skazujący będzie faktycznym zwieńczeniem jego ciężkiej pracy.
Zresztą na pierwszy rzut oka wszyscy prokuratorzy są przeciwni, ale jak pytam, co im się w tych przepisach nie podoba, słyszę tylko narzekanie na sprawy organizacyjne. A przecież to zupełnie inna kwestia. To jest zadanie dla ich szefów.
PS: Mówią, że brakuje im laptopów i kodeksów.
DR: Ja staram się podchodzić do sprawy optymistycznie. Oczywiście mogłabym też utyskiwać, ale co dalej? Takie medialne narzekanie odziera urząd prokuratorski z powagi. Procedura wchodzi w życie 1 lipca. To już przesądzone. Jak czytam, że brakuje kodeksów, laptopów i nie wiem, czego jeszcze, to jakiej treści komunikat idzie do społeczeństwa? Ano taki, że prokuratura jest nieudolna i nie umie zorganizować sobie pracy. Co takiego Kowalskiego obchodzi, że jego proces trwać będzie lata, bo śledczy ma problem z komputerem. A jeżeli nawet tak jest, to od tego są szefowie, żeby o te laptopy walczyć.
PS: Prokuratorzy obawiają się też, że przytłoczy ich nadmiar obowiązków.
DR: Rozumiem obawy prokuratorów liniowych, którzy wykonują ciężką pracę, nadzorując dziesiątki toczących się postępowań, czy też osobiście je prowadząc. Nowelizacja faktycznie może spowodować, że to właśnie na tych prokuratorów spadnie jeszcze więcej obowiązków. Ale to znów są kwestie organizacyjne. Może jest to ten czas, kiedy należy poważnie pomyśleć o zmianach organizacyjnych w prokuraturze. Ja oczywiście nie mam gotowych recept na bolączki, które dotyczą prokuratury. W żadnym razie nie pretenduję także do miana znawcy w tym zakresie. Skoro jednak prokuratorzy zgłaszają takie obawy, o których pani mówi, a ja także słyszę je od samych prokuratorów, to znaczy, że problemem tym powinno się zająć szeroko rozumiane kierownictwo prokuratury. Tak jak powiedziałam, są to kwestie organizacyjne i uważam, że powinny być rozstrzygane w obrębie samej prokuratury.
PS: Może coś jednak jest w tym narzekaniu, skoro do ostatniej chwili najwyższe instancje prokuratorskie próbowały opóźnić wejście w życie reformy?
DR: Prokuratura miała dwa lata, żeby przygotować się do nowej rzeczywistości procesowej. Ciężko mi jest powiedzieć, czy wydłużenie vacatio legis zmobilizowałoby ją do dokonania takich zmian organizacyjnych, które faktycznie umożliwiałyby normalne funkcjonowanie śledczym liniowym. Nie ma co jednak dywagować, bo zmiany wchodzą w życie zgodnie z pierwotnymi założeniami.
PS: Prokuratura organizacyjnie może przygotowana nie jest, ale biorąc pod uwagę liczbę szkoleń, która została przeprowadzona na temat zmian w k.p.k., śledczy ze znajomością nowych przepisów problemu raczej mieć nie powinni.
DR: Mam spore wątpliwości, czy prokuratorów trzeba aż tak dogłębnie szkolić w związku z nowymi przepisami. W mojej ocenie oni sobie poradzą z interpretacją tych regulacji, a praktyka im w tym pomoże. W prywatnych rozmowach mówią nawet, że mają już dość tych szkoleń. Chcieliby raczej usłyszeć, jakie zmiany organizacyjne są przewidziane, żeby po 1 lipca mogli prowadzić postępowania przygotowawcze rzetelnie i spokojnie. Mówią, że bardziej niż szkolenia przydałyby się zebrania z szefami. I to nie tylko teraz, ale już od momentu uchwalenia nowych przepisów. Takie głosy słyszę. Oczywiście nie twierdzę, że szkolenia nie są potrzebne, ale nie tylko na nich należałoby się skupiać.
PS: A sędziowie też potrzebują spotkań z przełożonymi?
DR: Z punktu widzenia sądu i sędziego nie widzę potrzeby takich spotkań organizacyjnych, związanych z wejściem w życie nowelizacji kodeksu postępowania karnego. W Sądzie Okręgowym w Warszawie nie zgłaszaliśmy takiej potrzeby, z tego co mi wiadomo. Oczywiście gdyby pojawiły się głosy, że musimy uzgodnić jakieś kwestie, to pewnie do takiego spotkania by doszło.
PS: Czyli sędziowie są już gotowi na nowy proces karny? Z waszej strony narzekań nie słychać. A przynajmniej nie skarżycie się publicznie.
DR: Sędziemu nie przystoi się żalić. Wejście w życie nowelizacji jest faktem, a w mojej praktyce zawodowej nie jest to pierwsza nowelizacja szeroko rozumianych przepisów karnych. W dalszym ciągu to w naszych rękach będzie spoczywał ciężar wydania wyroku. Tutaj się nic nie zmienia i słusznie. Być może początkowy okres funkcjonowania znowelizowanej procedury w pełnym jej kształcie przyniesie pewne, nawet jeszcze nieprzewidywalne na tym etapie zawirowania, kolokwialnie rzecz ujmując. Do tej nowej rzeczywistości wszyscy będziemy musieli się przyzwyczaić. Myślę jednak, że pomyślność zafunkcjonowania zmian uzależniona będzie szczególnie w początkowym okresie od wzajemnego zrozumienia. Mam tu na myśli profesjonalnych uczestników procesu. Nie ulega przy tym najmniejszej wątpliwości, że pewne niedogodności, związane z praktycznym wprowadzaniem w życie nowelizacji w żadnym razie nie mogą skutkować naruszeniem praw oskarżonego czy też pokrzywdzonego. Myślę, że praktycy stosujący zarówno przepisy procedury karnej, jak i prawa karnego materialnego nigdy nie tracą świadomości, że za konkretną sprawą zawsze stoi człowiek. To nie są tylko tomy zgromadzonych akt. Niezależnie od kolejnych wchodzących w życie nowelizacji każdy ma prawo do sprawiedliwego i rzetelnego procesu. Obowiązek zapewnienia realizacji tego prawa spoczywa na sądzie. Sędziowie mają tego pełną świadomość.
Rozmawiała Paulina Szewioła