Gdańska prokuratura umorzyła główne wątki tajnego postępowania związanego z z korupcją i powoływaniem się na wpływy w Sądzie Najwyższym, głównie z powodu braku możliwości procesowego wykorzystania materiałów zebranych przez CBA. Śledczy nie wyjaśnili jednak, dlaczego nie mogą się na nie powołać.

Chodzi śledztwo wszczęte w 2009 r. przez krakowską prokuraturę po złożeniu przez CBA zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa opartego na materiałach zdobytych w toku działań operacyjnych. Sugerowały one, że w związku z pewnym postępowaniem prowadzonym przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu doszło do korupcji i powoływania się na wpływy w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu i Sądzie Najwyższym.

Krakowska prokuratura umorzyła śledztwo z powodu braku dowodów uzasadniających postawienie zarzutów korupcyjnych sędziom SN. Uznała ona także, że CBA zgromadziła materiały bez podstawy prawnej , a jego ówczesny szef Mariusz Kamiński wyłudził zgodę na stosowanie podsłuchu na podstawie faktów niezgodnych z rzeczywistością. Prokuratura generalna stwierdziła jednak, że decyzja o umorzeniu była przedwczesna i skierowała sprawę do Gdańska.

Jak powiedział PAP rzecznik prasowy gdańskiej prokuratury Mariusz Marciniak, przesłuchania nie dostarczyły dowodów przestępstw, natomiast materiały niejawne zebrane przez CBA nie mogłyby zostać wykorzystane w procesie. Odmówił jednak wyjaśnienia dlaczego.

O rzekomej korupcji w SN pisała w 2012 r. "Gazeta Polska" w artykule ""Seremet chroni kolegów przed prokuraturą". Gazeta podała nazwiska sędziów, którzy mieli być przedmiotem operacji CBA o kryptonimie "Alfa" oraz szczegóły sprawy. Z sędziami SN rzekomo kontaktował się były sędzia NSA i były członek Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie napisania pisma procesowego do SN, które inny sędzia SN przyjął potem do rozpoznania przez SN.

W grudniu ubiegłego roku nagania z rozmowy między sędzią SN Henrykiem Pietrzkowskim a sędzią NSA Bogusławem Moraczewskim opublikowała Telewizja Republika. Ze stenogramu wynikało, że sędzia Moraczewski skonsultował się z sędzią Pietrzkowskim w sprawie pewnej kasacji. Sędzia SN rzekomo wysłał także sms do sędziego NSA, w którym poinformował go, że poprosił o "życzliwość" sędziego rozpatrującego omawiane pismo.

EŚ/PAP