Nadszedł czas powszechnego, obowiązkowego samorządu przedsiębiorców. Gdyby taki istniał przed ostatnimi wyborami, nie byłoby końca wyścigów w mizdrzeniu się do niego
Ostatnie miesiące, a nawet lata, to dominacja polityki. Nad wszystkim. Nastąpiło jakieś pomieszanie z poplątaniem, polegające na tym, że koncentrujemy się, dyskutujemy, komentujemy tylko zjawiska polityczne.
Te ostatnie mają wtórne znaczenie, a czasem w ogóle go nie mają. Ale my ze zdwojoną uwagą śledzimy te bezsensowne zawody w tym, kto kogo. Umyka w tym wszystkim to, co jest najważniejsze: przedsiębiorczość. Uczestnicząc w tym maglu politycznym, nie dostrzegamy, zdaje się, tego, co powinno być najważniejsze. Właściwie jedynym elementem ostatnich kampanii politycznych, na który warto byłoby zwrócić uwagę, a nie zwracano, była gospodarka. No może nie do końca. Bo pod hasłem „gospodarka” dla polityków biegnących do Pałacu Prezydenckiego, a zapewne również biegających do Sejmu i Senatu, rozumiano jedynie kwestie obniżenia (ewentualnego) podatków.
A przecież to tylko minimalny fragment problemu. Czasem coś palnięto na temat ułatwienia prowadzenia działalności gospodarczej, ale zupełnie nie pojawiało się słowo „przedsiębiorczość”. Tak jakby gospodarka była anonimowa. Bo jako anonimowi bohaterowie jawi się armia kilku milionów osób prowadzących działalność gospodarczą samodzielnie bądź uczestniczących w prowadzeniu działalności gospodarczej.
To zasłanianie przez polityków hasłem „gospodarka” rzeczywistych problemów przedsiębiorców trwa już zbyt długo. Politycy nie próbują zmienić sposobu myślenia o polskich przedsiębiorcach. To przecież oni są kołem zamachowym gospodarki. I toczą heroiczne boje z administracją rządową, będąc w kontaktach z państwem maleńkim, nawet nie trybikiem w machinie.
Czy jest sposób, aby zwrócić uwagę na problemy przedsiębiorców? Sądzę, że jednym z nich jest powstanie powszechnego samorządu gospodarczego, który reprezentowałby wszystkich przedsiębiorców. Dyskusja: obowiązkowy samorząd czy też nie, była ożywiona na początku procesów transformacyjnych, potem nieco ucichła. Zwyciężyła koncepcja wolności nie tylko gospodarczej, ale również polegającej na braku obowiązku zrzeszania się przedsiębiorców. I to po 25 latach można uznać za największą porażkę przedsiębiorców.
Zwyciężyła koncepcja, dzięki której powstało kilka organizacji w istocie będących niczym innym jak strukturami lobbystycznymi. Reprezentują one niewielką grupę podmiotów albo ich szefowie reprezentują wyłącznie siebie. Na różne sposoby zamrażają ten układ poprzez sączenie do ucha władzy teorii o własnej wyjątkowości.
Można się jeszcze zgodzić z tym, że najwięksi przedsiębiorcy są gdzieś reprezentowani. Ale co z maluczkimi? To nie tylko wielcy i duzi decydują o rozwoju kraju, ale miliony przedsiębiorców jednoosobowych, wpisanych do ewidencji działalności gospodarczej. Oni nie tylko decydują o rozwoju gospodarczym, ale również poprzez samozatrudnienie i zatrudnienie członków rodzin likwidują problemy społeczne, z rosnącym bezrobociem włącznie.
Ta właśnie grupa nie jest przez nikogo reprezentowana. To takim przedsiębiorcom nie dano możliwości wypowiedzi na temat problemów, które ich nurtują. Pojedyncze pytanie: „Jak żyć, panie premierze?” jest tylko jednym głosem, wychwyconym przez żądne sensacji media. Czy rzeczywiście należy dalej pozwalać, aby ogromna grupa przedsiębiorców nie miała żadnego wpływu na decyzje dotyczące życia gospodarczego? Oni w zdecydowanej większości pozostają poza organizacjami biznesowymi. Cóż więc by się stało, gdyby przynależność do samorządu gospodarczego była obowiązkowa? Przecież istniejące organizacje mogłyby istnieć, choćby na użytek Komisji Trójstronnej. Taka armia zrzeszona w jednej organizacji byłaby głównym problemem dla biurokratycznej administracji.
To właśnie potwierdziło się podczas prac nad ustawą o Radzie Dialogu Społecznego, która miałaby zastąpić Komisję Trójstronną. Rada Ministrów nie przyjęła propozycji Ministerstwa Gospodarki, aby uznać organizację pracodawców za reprezentatywną do zasiadania w Radzie Dialogu Społecznego tylko wtedy, gdy organizacja obejmuje zrzeszenie się w większości województw. No właśnie, po co tak szeroka reprezentacja, gdy lepsze są organizacje kanapowe.
Przedsiębiorcy są już na tyle dojrzali by wiedzieć, że ich słabością jest działanie w pojedynkę. Nie są w stanie samodzielnie nic osiągnąć. No, wyjątkowo, po wielu latach – co potwierdzają pojedyncze przypadki – udaje im się wygrać z państwem. Najczęściej jednak nie są oni już przedsiębiorcami, a ich przedsiębiorstwa nie istnieją.
Dlatego uważam, że nadszedł czas powszechnego, obowiązkowego samorządu przedsiębiorców. Gdyby taki istniał przed ostatnimi wyborami, nie byłoby końca wyścigów w mizdrzeniu się do niego. Niespełnienie obietnic powodowałoby, że w kolejnych wyborach nie można by obiecać czegoś i nie dotrzymać. I chyba coś w tym zakresie drgnęło właśnie po wyborach. Trochę na siłę próbuje się przyśpieszyć uchwalenie ustawy o działalności gospodarczej zawierającej zbiór deklaracji skierowanych do przedsiębiorców (pisałem o tym w felietonie „Odrastające głowy Hydry, czyli urzędnik w roli regulatora”, Prawnik z 21 listopada 2014 r.). Nie warto powtarzać wszystkich argumentów krytycznych, dlaczego prawo działalności gospodarczej powinno być napisane inaczej.
Pewnie w stanie przebudzenia po odrętwieniu wyborczym dojdzie jednak do uchwalenia ustawy w wątpliwym kształcie (zapewne poprą ją bezkrytycznie istniejące organizacje pracodawców, bo nie są one chyba organizacjami przedsiębiorców). Podobnie wygląda obecna determinacja w walce z Ministerstwem Finansów co do skutków interpretacji decyzji urzędów fiskalnych dla przedsiębiorców.
A może to, że problematyka przedsiębiorczości i przedsiębiorców praktycznie w ogóle nie istnieje w publicznej debacie, wiąże się ze strachem przed tak dużą armią? Przyszedł czas na bunt przedsiębiorców. To oni przecież, w odróżnieniu od lobbystów popierających w konsultacjach legislacyjnych każdy, nawet bezsensowny pomysł zmian przepisów przez rządzących, wcale nie chcą częstych zmian prawa. Chcą stabilności prawa, a nie biegunki legislacyjnej, wspieranej przez tych, którzy uważają się za ich reprezentantów.
Przedsiębiorcy, czas na zmiany, czas na powszechny samorząd gospodarczy! Obudźcie się i zrzeszajcie się! ©?
Działa kilka organizacji w istocie będących strukturami lobbystycznymi. Reprezentują one niewielką grupę podmiotów albo ich szefowie reprezentują wyłącznie siebie