W sobotę Komisja Praw Człowieka Naczelnej Rady Adwokackiej zorganizowała w SWPS w Warszawie konferencję dla praktyków na temat wielkiej reformy prawa karnego, która 1 lipca wchodzi w życie. Przygotowała ją dwa lata temu Komisja Kodyfikacyjna przy resorcie sprawiedliwości pod kierunkiem profesorów Andrzeja Zolla i Piotra Hofmańskiego, a także prof. Królikowskiego, który odpowiadał za jej wdrożenie jako wiceminister sprawiedliwości. Reforma ma zmienić filozofię prowadzenia procesu karnego.

Dzięki niej sędzia ma stać się w pełni bezstronnym arbitrem rozsądzającym spór między oskarżycielem a obroną - co nosi nazwę kontradyktoryjności, w miejsce dotychczasowego modelu tzw. inkwizycyjności, gdy na sądzie ciąży inicjatywa dowodowa w postaci przesłuchiwania świadków i zbierania dowodów. Inicjatywa sądu zostanie ograniczona, a rozszerzona - stron. Prokurator, który był autorem aktu oskarżenia, ma osobiście występować w danej sprawie w sądzie (dziś często przychodzą do niego w zastępstwie prokuratorzy nieznający dobrze danej sprawy).

- Czy to się uda? - pytano mnie o to wiele razy. Odpowiedź brzmi: nie wiem. Funkcjonujemy na podstawie pewnych wyobrażeń o tym, co będzie. Ale największą niewiadomą w całej sprawie jest niezawisłość sędziowska. Całe szczęście, że ją mamy, ale to z jej powodu nie znamy odpowiedzi - mówił do zebranych Królikowski, dziś będący profesorem UW i adwokatem.

Jak podkreślał, komisja kodyfikacyjna nie ponosi odpowiedzialności za produkt końcowy. Nie byłoby możliwe pogodzenie postulatów nauki i praktyki. Praktyka - to kilka perspektyw: sędziowie I instancji, sędziowie odwoławczy, prokuratura, obrońcy, pokrzywdzeni, podsądni.

- Nie da się zrobić nowelizacji procedury odpowiadającej na wszystkie bolączki zauważalne w pracy praktyków. Można je jedynie równoważyć. Jest jeszcze perspektywa zarządcza, widoczna z perspektywy MS, czyli dostęp do wymiaru sprawiedliwości i jego rzetelność. Chciano osiągnąć zwiększenie czasu sędziego, by mógł w większym stopniu poświęcić się sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości. Próba reorganizacji wymiaru sprawiedliwości musi brać pod uwagę reformę prokuratury, a także zmian w adwokaturze i u pełnomocników - uznał Królikowski.

Prof. Paweł Wiliński z UAM (pracujący też w TK) zauważył, że jeśli proces uznać za spór różnych argumentów, to nie ma rozwiązań, które w taki sam sposób wszystkich zadowolą.

- Najwyraźniej jesteśmy bogatym krajem, skoro mamy procesy liczące sobie po kilkanaście odsłon. Kilka lat temu w Wielkiej Brytanii skazano za napaść i gwałt na podwójne dożywocie Jakuba T. Proces trwał tam 7 miesięcy. W Polsce od kilku lat toczą się różne postępowania o wykonanie tej kary, zawieszenie jej itp. Było już ponad 10 odsłon tej sprawy - tacy widać jesteśmy bogaci - mówił Wiliński dodając, że "nikt nigdy nie policzył, ile w naszym kraju kosztuje proces karny".

Jak ocenił, dziś policja nie jest przygotowana do przejęcia zadań śledczych od prokuratury - choć powinno się im je w końcu odebrać i przekazać policji.

- Sprawiedliwość jest w stosowaniu prawa, a nie w konstrukcjach procesowych - dodał.

Według prof. Wilińskiego, jeśli sędzia chce osiągnąć przekonanie o sprawie, to nie będzie mógł być całkiem nieaktywny, jak w sądzie amerykańskim - gdzie nie sędzia, lecz ława przysięgłych, decyduje o winie.

- Dlatego myślę, że sędzia w Polsce będzie przeprowadzał dowody i to, co jest zakładane jako wyjątek, będzie regułą - powiedział.

W tym duchu wypowiedział się sędzia Igor Tuleya z Sądu Okręgowego w Warszawie.

- Na sali sądowej nie ma miejsca dla sędziego-widza. Obojętność zabija sprawiedliwość. Arbiter to nie bierny arbiter. Korzysta z władzy sędziowskiej, moderuje spór i wydaje sprawiedliwe rozstrzygnięcie - podkreślał.

Jego zdaniem zapowiada się, że po 1 lipca szefowie wydziałów w sądach będą niezwykle wnikliwie badać stronę formalną aktów oskarżenia i wiele z nich wróci do prokuratury.

- Nigdy nie będzie tak, że oskarżony - choćby nawet korzystający z pomocy najlepszego obrońcy - nie będzie miał takiej pozycji, jak uosabiająca cały autorytet państwa prokuratura. Skoro równości broni nie było i nie będzie, to rolą sądu będzie wyrównać te dysproporcje. Sąd będzie z tych możliwości korzystać, ma do tego podstawę prawną. Byłoby błędem, gdyby ograniczyć całkowicie rolę sądu w czynnościach dowodowych - zapewnił.

Według prof. Piotra Kardasa z UJ, polski model procesu karnego będzie zbliżony do włoskiego.

- Ma te same wady i te same zalety. Przejdziemy też zapewne przez te same doświadczenia. Proszę więc nie spodziewać się rewolucji. Wierzę, że nowa procedura zmieni proces na korzyść. Proces będzie kontradyktoryjny, ale w części, bo w części, w której sąd nadal będzie miał prawo prowadzić dowody z urzędu - będzie procesem inkwizycyjnym, jak dotychczas. Pytanie, jak często sąd będzie po to sięgał - powiedział.