Żaden przepis nie nakazuje w sposób bezwzględny ujawniania wszystkich materiałów, które są w atakach. Ani też żaden artykuł - na całe szczęście- tego nie zakazuje – mówi Edward Zalewski, przewodniczący Krajowej Rady Prokuratury.

Paulina Szewioła: Kontrowersyjny biznesmen Zbigniew Stonoga znowu przypomniał o sobie szerszej publiczności, zamieszczając na swoim profilu na Facebooku materiały prokuratury dotyczące tzw. afery taśmowej. Wiele osób zadaje sobie pytanie, w jaki sposób one w ogóle do niego trafiły?

Edward Zalewski, przewodniczący Krajowej Rady Prokuratury: Prawdopodobnie akta zostały przekazane mu przez kogoś, kto miał do nich dostęp. A więc mogły to być zarówno strony jak i ich obrońcy. Nie chcę na ten temat dywagować. Dzisiaj zresztą są już wskazywane konkretne tropy.

PS: Art. 156 par. 5 k.p.k. ustanawia zasadę względnej wewnętrznej jawności postępowania przygotowawczego dla jego uczestników. Mając jednak na uwadze tę sytuację, może warto byłoby rozważyć wprowadzenie bezwzględnej tajności akt śledztwa?

EZ: Jestem zdecydowanym przeciwnikiem bezwzględnej tajności akt śledztwa. Przepis art. 156 par. 5 daje prokuratorowi możliwość „utajnienia” całości lub części materiałów śledczych. Może on to zrobić z dwóch powodów. Po pierwsze, gdy istnieje potrzeba zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania. Po drugie z uwagi na ważny interes państwa. W mojej ocenie żaden przepis nie nakazuje w sposób bezwzględny ujawniania wszystkich materiałów, które są w atakach. Ani też żaden artykuł - na całe szczęście- tego nie zakazuje. To jest przepis, który pozostawia tę kwestię do oceny prokuratora, który decyduje samodzielnie, że np. na tym etapie postępowania ujawni taką cześć akt, a na kolejnym taką.

PS: Art. 241 k.k. stanowi, że osobom, które rozpowszechniają publicznie materiały ze śledztwa grozi odpowiedzialność karna.

EZ: Przepis ten nie może być stosowany w oderwaniu od wspomnianego już art. 156 par. 5 k.p.k. Trzeba bowiem podkreślić, że ta jawność akt dotyczy tylko i wyłącznie stron, ich obrońców, pełnomocników i przedstawicieli ustawowych. I ma ona służyć zabezpieczeniu prawa podejrzanych i poszkodowanych do sprawiedliwego procesu. Przecież, gdyby jedna ze stron nie znała akt postępowania, a druga orientowała się w nich doskonale, to mielibyśmy podstawowy zarzut, że proces nie jest sprawiedliwy.

Należy zatem jeszcze raz podkreślić, że wiedza o sprawie, w tym informacje związane z dowodami i dokumentami, nie są wiadomościami przeznaczonymi dla szerokiej publiczności. Dlatego strona, która zapoznaje się z aktami, przez sam fakt, że uzyskała do nich dostęp - nie jest automatycznie zwolniona z obowiązku chronienia tych materiałów. I ma zakaz publicznego informowania o nich.

PS: A co z osobami, które akta te przekazują?

EZ: Przekazanie akt, to w mojej ocenie jest właśnie rozpowszechnianie. Musimy bowiem pamiętać, że w prawie karnym czyn sprawcy ocenia się pod względem zamiaru. Dlatego ten, kto w celu rozpowszechnienia, przekazuje akta innej osobie, popełnia przestępstwo. Jeżeli jednak coś zostało już upublicznione, to wtedy dalsze powielanie tej treści nie wypełnia znamion czynu zabronionego.

PS: Profil na którym zostały opublikowane te akta ostatecznie zablokowano. Prokuraturze zajęło to jednak trochę czasu. W takich sytuacjach widać, że te możliwości śledczych nie zawsze przystają do rzeczywistości.

EZ: Możliwości prokuratorów są ograniczane przez postęp, czy też rozwój nowoczesnych technologii. Jeżeli coś już wyciekło do sieci, to prawdopodobnie zostało także momentalnie w wielu kopiach powielone i zapisane na różnego rodzaju nośnikach. Niestety cyfryzacja niesie za sobą wiele dobrodziejstw, ale także powoduje, że tego co już raz zostało upublicznione nie można pozbierać i z powrotem schować do pudełka.

PS: Jakie konsekwencje dla dalszego przebiegu postępowania przygotowawczego może mieć taki przeciek?

EZ: Żeby odpowiedzieć na te pytanie trzeba byłoby znać akta śledztwa. Dlatego możemy tylko i wyłącznie teoretyzować. W tym wypadku jeżeli prokurator zgodził się na ujawnienie całości materiału stronom oraz ich obrońcom i pełnomocnikom, to prawdopodobnie uważał, iż jest on już na tyle kompletny, że nie narusza to dobra śledztwa. Ale niestety, upowszechnienie tych materiałów spowodowało, że zapoznały się z nimi nie tylko strony, ale także każdy kto chce, w tym również świadkowie. Tu upatruję główne niebezpieczeństwo. Jednak tak jak wspominałem trzeba byłoby dobrze znać akta sprawy, żeby stwierdzić, czy świadek A, wiedząc co powiedział świadek B nie będzie zeznawał inaczej. Nie mamy też informacji czy wszystkie osoby zostały już w tej sprawie przesłuchane. To ewidentnie nie jest dobra sytuacja kiedy człowiek, który jeszcze nie został przesłuchany jako świadek wie jakie są materiały w śledztwie. Tu nie trzeba być geniuszem prawniczym, żeby stwierdzić, że jest to sytuacja dla postępowania przygotowawczego bardzo zła.

PS: W następstwie wycieku akt postępowania w sprawie afery taśmowej, premier Ewa Kopacz zapowiedziała w środę późnym wieczorem, że skieruje do Sejmu wniosek o odwołanie ze stanowiska prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Jak pan to skomentuje?

EZ: Nie będę tego komentował.

Rozmawiała Paulina Szewioła