Sąd, który dopuszcza do tego, aby domniemany sprawca molestowania seksualnego podczas procesu zasypywał swoją ofiarę napastliwymi, obraźliwymi pytaniami, narusza zakaz tortur – wynika z wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

W 2001 r. przez kilka miesięcy Y., 14-letnia wówczas Ukrainka mieszkająca w Słowenii, była molestowana przez przyjaciela swojej rodziny X. Działo się w czasie, kiedy 55-letni mężczyzna wraz z żoną pomagał jej się przygotować do konkursów piękności. Dopiero rok później dziewczyna wyznała matce o traumatycznych przeżyciach, ale nie chciała rozmawiać na ten temat z nikim więcej ani wchodzić w szczegóły zdarzeń. Obawiając się, że jej córka została zgwałcona, matka Y. powiedziała o molestowaniu znajomemu księdzu, który następnie zawiadomił policję. Kobieta w efekcie złożyła formalną skargę przeciwko X., w której dowodziła, że zmuszał on Y. do współżycia seksualnego.

Siedem lat do procesu

Dzień później podczas policyjnego przesłuchania 14-latka opowiedziała o tym, w jaki sposób mężczyzna wykorzystywał ją seksualnie. Zeznała m.in., że trzykrotnie wymusił na niej seks oralny. Za każdym razem dziewczyna próbowała się bronić płacząc i odpychając X. od siebie, ale bezskutecznie. Mężczyzna kilkakrotnie próbował też zmusić ją do stosunku seksualnego, ale Y. nie była pewna, czy doszło do penetracji. Przeprowadzone następnie badanie ginekologiczne wykazało, że 14-latka nadal była dziewicą. X. podczas przesłuchań na policji za każdym razem zaprzeczał, jakoby kiedykolwiek choćby dotknął dziewczynę. Przedłożył także opinię medyczną, z której wynikało, że nie byłby w stanie użyć siły wobec Y., gdyż jego lewa ręka od urodzenia była prawie całkowicie bezwładna. To, że nie było nic niestosowanego w relacjach X. i Y., potwierdziło też trzech świadków.

W 2003 r. po wielu nieudanych próbach uzyskania informacji na temat stanu śledztwa, matka Y. w końcu zwróciła się do prokuratury, która następnie zażądała natychmiastowego przekazania jej akt sprawy. Ale zamiast tego policja wysłała raport stwierdzający, że Y. nie złożyła szczegółowych zeznań uzasadniających stawiane zarzuty oraz nie wskazała miejsc, w jakich doszło do rzekomego wykorzystywania seksualnego. W dokumencie znalazła się też adnotacja, że dziewczyna sprawiała wrażenie osoby bardzo zdenerwowanej oraz pełnej obawy o to, jak zareaguje jej matka. W podsumowaniu raportu podkreślono, że niemożliwe było potwierdzenie, że doszło do gwałtu ani ustalenie przyczyn emocjonalnego urazu Y.

Prokurator zdecydował się zwrócić do sędziego śledczego o wszczęcie postępowania w sprawie przestępstwa molestowania seksualnego przez X. nieletniej poniżej 15. r. życia. Podejrzany odmówił złożenia zeznań i za pośrednictwem swojego prawnika złożył jedynie oświadczenie, w którym zaprzeczył wszystkim zarzutom. Mimo to sędzia śledczy wydał decyzję o wszczęciu postępowania karnego przeciwko X.

Pod koniec 2005 r. Y. kolejny raz złożyła zeznania, znów szczegółowo opisując wszystkie próby gwałtu podejmowane przez X oraz przypadki wymuszenia na niej seksu oralnego. Biegły psycholog kliniczny w swojej opinii potwierdził, że dziewczyna „wykazuje wszystkie reakcje charakterystyczne dla ofiary molestowania seksualnego”, takie jak uraz emocjonalny, koszmary, omdlenia. W konsekwencji prokurator w Mariborze wniósł akt oskarżenia przeciwko X., zarzucając mu przemoc seksualną wobec dziecka poniżej 15. r. życia.

Początek długiego procesu

Proces miał rozpocząć się w połowie 2007 r., ale rozprawy były kilkakrotnie przekładane z powodu choroby oskarżonego. Pierwsze posiedzenie sądu odbyło się dopiero w marcu 2008 r. X. ponownie tłumaczył przed sądem, że nie fizycznie nie byłby w stanie użyć siły wobec Y. ze względu na niedowład ręki oraz sugerował, że jej matka chce po prostu wyłudzić od niego pieniądze. Na dwóch kolejnych rozprawach dziewczyna z płaczem po raz kolejny opowiadała przed sądem o szczegółach traumatycznych doświadczeń sprzed kilku lat, a także skarżyła się, iż nie tylko nie otrzymała od nikogo pomocy, ale jeszcze musiała wielokrotnie na nowo przeżywać te wydarzenia. Na jednym z posiedzeń X. zaczął bezpośrednio zwracać się do niej z pytaniami, sugerującymi, że to ona konsekwentnie szukała jego towarzystwa, wydzwaniała do niego oraz sama zaproponowała mu seks oralny. W pewnym momencie zapytał nawet, czy nie poczułaby się lepiej i przestała w końcu płakać, gdyby „wszyscy razem po prostu poszli na obiad jak kiedyś”.

Sędzia kilkakrotnie musiał przerywać rozprawy, gdyż dziewczyna była na tyle roztrzęsiona i zapłakana, że nie była w stanie w nich uczestniczyć. Na szóstym z kolei posiedzeniu obrońca X. przesłuchiwał ją przez cztery i pół godziny, w ciągu których musiała znów odpowiadać na wielokrotnie zadawane jej już wcześniej pytania.
Proces trwał do końca września 2009 r. Odbyło się w sumie 12 rozpraw z udziałem biegłych z dziedziny ortopedii, ginekologii, psychologii. Na rozstrzygnięcie decydujący wpływ miała opinia ortopedy, z której wynikało jednoznacznie, że X. nie mógł zaatakować 14-letniej wówczas Y. tak jak to ona opisywała, gdyż nie miał wystarczająco siły. Biegły ginekolog stwierdził natomiast, że wyniki badania ginekologicznego nie były niezgodne z tym, co zeznała dziewczyna.

Ostatecznie sąd uniewinnił X. od wszystkich zarzutów oraz rekomendował Y., aby dochodziła zadośćuczynienia na drodze cywilnej za szkody poniesione w toku wieloletniego postępowania (w 2011 r. zasądzono na jej rzecz tysiąc euro). W 2010 r. sąd odwoławczy oddalił jej apelację od wyroku uniewinniającego X.

Skarga do trybunału

Po dziewięciu latach od wszczęcia sprawy przed krajowymi organami Y. złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w której dowodziła, że postępowanie karne w sprawie molestowania seksualnego naraziło ją na serię traumatycznych doświadczeń, było w sposób nieuzasadniony przeciągane, a prowadzące je władze przejawiały wobec niej uprzedzenie ze względu na pochodzenie. Wskazywała m.in., że sąd nie zgodził się na powołanie istotnych dla jej sprawy świadków i biegłych oraz opierał się głównie na ekspertach zeznających na korzyść oskarżonego. Co więcej ginekolog, który ją badał, zadał jej serię oskarżających pytań nie mających związku z jego kompetencjami, w tym m.in. dlaczego silniej nie broniła się przed X.

Przede wszystkim zaś skarżąca zarzucała sądowi, że nie zapewnił ochrony jej godności osobistej w czasie rozpraw, zezwalając biegłym na wyciąganie wniosków wychodzących poza obszar ich ekspertyzy oraz dopuszczając, aby oskarżony osobiście nękał ją nieustannymi, prowokacyjnymi pytaniami, mimo że do dyspozycji miał swojego pełnomocnika. Y. przyznała, że taki sposób dręczenia sprowadził na nią ogromne cierpienia, poczucie frustracji, upokorzenia i bezsilności. Całą sprawę pogarszał jeszcze fakt, że X. był reprezentowany przez adwokata, do którego pierwotnie sama zwróciła się nieformalnie o pomoc.

Wyrok ETPC

Trybunał strasburski przyznał, że sąd krajowy stanął przed trudnym zadaniem rozstrzygnięcia sprawy molestowania seksualnego na podstawie sprzecznych zeznań oraz bez żadnych fizycznych dowodów potwierdzających którąkolwiek z wersji. Zwrócił także uwagę, że nie można w żaden sposób uzasadnić, dlaczego postępowanie trwało tak długo i nie miał wątpliwości, że naruszało ono zakaz tortur i nieludzkiego traktowania (art. 3).

Trybunał przypomniał, iż każde postępowanie karne musi być zorganizowane tak, aby nie narażało na ryzyko życia, wolności lub bezpieczeństwa świadków, a w szczególności zeznających ofiar. Dotyczy to zwłaszcza procesów o molestowanie seksualne, w którym pokrzywdzoną jest osoba małoletnia. W takich sytuacjach władze powinny w szczególny sposób zadbać o to, aby równowaga interesów oskarżonego i ofiary była właściwa. Muszą przede wszystkim zapewnić pokrzywdzonej m.in. ochronę przed zastraszeniem oraz powtórną wiktymizacją, zezwolić jej zeznawać bez obecności rzekomego sprawcy (o ile prawo krajowe przewiduje takie rozwiązanie) oraz nie dopuścić do nieuzasadnionych opóźnień w procesie. Obrona nie może zaś traktować przesłuchania ofiary jako środka zastraszenia i upokorzenia, a zdaniem trybunału – było właśnie w badanym przypadku.

ETPC podkreślił, że to sędzia przewodniczący rozprawie w pierwszej kolejności ma obowiązek zadbać o to, aby godność osobista ofiary była należycie chroniona. Zezwalając na to, aby skarżąca była szczegółowo i długo przesłuchiwana przez samego oskarżonego, sędzia powinien jednocześnie kontrolować treść i formę pytań oraz interweniować w razie konieczności. Tymczasem podczas przesłuchiwania Y. sędzia przewodniczący rozprawie dopuścił do wygłaszania obraźliwych insynuacji przez oskarżonego, a tym samym przekroczył granice tego, co powinno być tolerowane na potrzeby realizacji prawa do obrony. W ocenie trybunału, biorąc pod uwagę delikatny i intymny charakter sprawy, sąd krajowy powinien był wykazać się większą ostrożnością i wrażliwością. Podobnie ETPC uznał, że niektóre wnioski, które znalazły się w opiniach biegłych, wychodziły poza zakres ich wiedzy i kompetencji. Wszystkie te czynniki razem sprawiły, że proces karny w sprawie molestowania seksualnego Y. nie był uczciwy (naruszenie art. 6).

Trybunał zasądził na rzecz Y. 9,5 tys. euro zadośćuczynienia oraz 4 tys. euro na pokrycie kosztów sądowych.

Sędzia ukraińska złożyła zdanie odrębne od wyroku.

Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 26 maja 2015 r. w sprawie Y. przeciwko Słowenii (sygn. 41107/10)

Emilia Świętochowska