Po zmianie przepisów poziom odzysku odpadów wzrósł w Polsce tylko o 2 proc. Tak przynajmniej wynika z raportów marszałków województw. Rząd w te dane nie wierzy i je sprawdza. Od roku
UE pilnuje śmieci / Dziennik Gazeta Prawna
Polska ma coraz mniej czasu na wywiązanie się z unijnych wytycznych dotyczących recyklingu śmieci. Do 31 grudnia 2020 r. poziom odzyskiwanych odpadów komunalnych – papieru, metalu, tworzyw sztucznych i szkła – powinien wynieść 50 proc. Tymczasem resort środowiska wciąż nie wie, czy rewolucja śmieciowa wprowadzona w 2013 r. przynosi efekty.
Niepoliczalne dane
Nowelizacja ustawy z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz 1399 ze zm.) uczyniła samorządy odpowiedzialne za uzyskanie odpowiednich poziomów odzysku oraz zmniejszenie liczby śmieci wywożonych na wysypiska. Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci są zobowiązani do składania sprawozdań do województwa z realizacji zadań z zakresu gospodarowania odpadami komunalnymi.
– Raportują m.in. o ilości odpadów odbieranych od mieszkańców, a także o tym, ile z nich trafia na wysypiska oraz jaki poziom recyklingu osiągają – wyjaśnia prof. Zbigniew Grzymała, kierownik Katedry Ekonomiki i Finansów Samorządu Terytorialnego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Z kolei marszałek na podstawie danych zebranych od poszczególnych gmin przekazuje sprawozdanie do Ministerstwa Środowiska (MŚ).
Jak ustalił DGP, pierwsze informacje przesłane przez gminy za 2013 r. są absurdalne. W niektórych jednostkach poziom recyklingu był niemalże na zerowym poziomie. W innych przekraczył on 100 proc. – co oznacza, że odzyskują więcej śmieci niż mają.
– Znam przypadek jednostki, która wykazała, że wszystkie wytworzone na jej terenie odpady komunalne zostały poddane odzyskowi i recyklingowi, co jest niemożliwe – mówi Tomasz Styś, ekspert w obszarze samorząd terytorialny i rozwój regionalny, Instytut Sobieskiego.
Po zsumowania danych z całej Polski okazało się, że skutek wprowadzenia rewolucji śmieciowej poprawił wynik odzyskiwania śmieci jedynie o 2 proc. Wzrósł on z 18 do 20 proc., co nie wróży dobrze na przyszłość. W takim tempie nie uda nam się do 2020 r. uzyskać wymaganych poziomów recyklingu.
Resort w dane, które wpłynęły do niego w lipcu 2014 r., nie uwierzył i postanowił je zweryfikować. Tym bardziej że zabrakło w nich informacji o poziomie recyklingu w 196 gminach. I choć sprawdzanie sprawozdań trwa już od prawie roku, to proces ten jeszcze się nie zakończył.
– Nierzadko do dokonania korekty sprawozdania marszałka konieczne jest wezwanie gmin, aby te skorygowały informacje zawarte w swojej dokumentacji – tłumaczy Małgorzata Czeszejko–Sochacka, zespół ds. komunikacji i promocji MŚ.
Zapewnia jednak, że resort jest już na końcowym etapie weryfikacji.
Teoria spiskowa
Eksperci wskazują na kilka powodów, które zadecydowały o tym, że przez niemalże rok resort środowiska nie może doliczyć się śmieci.
– W teorii system wydaje się być prosty i klarowny. W dużym skrócie wygląda on tak, że gminy przekazują właściwe informacje marszałkowi województwa, ten sporządza sprawozdanie zbiorcze i przesyła ministrowi właściwemu ds. środowiska. Szef resortu sumuje dane ze wszystkich województw i otrzymuje obraz rzeczywistości. Tyle teoria. W praktyce nie wygląda to tak różowo – stwierdza Tomasz Styś.
I wskazuje na kilka problemów.
– Są gminy, w których wszystkimi kwestiami związanymi z gospodarką odpadami zajmuje się jedna osoba i ma tyle obowiązków z tym związanych, że wszelkie sprawozdania traktuje jak swoisty dopust Boży. W części gmin mamy zaś do czynienia z klasyczną urzędniczą rutyną, czyli rokrocznym wpisywaniem w tabelki tych samych danych, tylko po to, żeby wywiązać się z prawnego obowiązku – mówi Tomasz Styś.
Wtóruje mu prof. Zbigniew Grzymała.
– Bywa że informacje, które podają gminni urzędnicy, są zafałszowane. Papier przyjmie wszystko. Zdarza się też, że urzędnik w rubryce, która dotyczy ton, wpisuje informację o kilogramach. Takie dane są niewiarygodne i budzą uzasadnione wątpliwości – mówi prof. Zbigniew Grzymała.
– Podkreślić jednak należy, że marszałkowie województw mają instrumenty prawne i organizacyjne w celu weryfikacji otrzymywanych informacji, choćby poprzez porównanie ich z bazami danych – uzupełnia Tomasz Styś.
Niektórzy eksperci jednak dopatrują się teorii spiskowej.
– Nie jest przecież tajemnicą, że za nieosiągnięcie konkretnych poziomów będą nam grozić unijne kary. Zatem już teraz trzeba zadbać o to, aby statystyki lepiej wyglądały. Resort więc stara się uzyskać dane, które będą dla niego bardziej korzystne – wskazuje jeden z ekspertów.