We wtorek przed Sejmem odbyła się manifestacja kilkudziesięciu osób - ekologów oraz przedstawicieli organizacji zrzeszonych w koalicji "Niech żyją!" - przeciwko - ich zdaniem - zbyt liberalnym i niesprzyjającym środowisku przepisom nowelizacji Prawa łowieckiego.

Jak zarzucali uczestnicy pikiety, projekt ustawy, który został przyjęty przez sejmową podkomisję nadzwyczajną powstał pod dyktando lobby myśliwskiego. Zwracali uwagę, że na siedmiu posłów w podkomisji aż sześciu to myśliwi.

Prezes Klubu Gaja Jacek Bożek powiedział PAP, że protestujący chcą, by nowe Prawo łowieckie brało pod uwagę nie tylko postulaty ekologów, ale także organizacji zajmujących się prawami zwierząt, a także tych działających na rzecz praw dzieci. "Nie chcemy, aby lobby myśliwskie ustanawiało prawa pod siebie" - podkreślił.

Organizacje postulują m.in. zakaz udziału w polowaniach dzieci. Poseł PiS Marek Suski, który wziął udział w pikiecie, zwracał uwagę w rozmowie z PAP, że często w biednych rejonach kraju, udział w polowaniu jest kuszącą propozycją, ponieważ można na tym zarobić. Ocenił, że zdarza się, iż w nagonkach uczestniczą dzieci. "To praktyki przypominające czasy średniowiecza" - dodał poseł. Jak ocenił, proponowane przez posłów z podkomisji przepisy "to cywilizacyjny regres".

Podczas manifestacji do kwestii uczestnictwa dzieci w polowaniach nawiązał również poseł PO Paweł Suski. Przypomniał, że zaproponowana przez niego poprawka do projektu noweli Prawa łowieckiego w tej sprawie została odrzucona przez "posłów myśliwych".

Prezes klubu Gaja zwrócił ponadto uwagę na to, że ustawa nie zakazuje używania amunicji ołowianej. "Polscy myśliwi zostawiają w lasach od 400 do 600 ton ołowiu rocznie, a rozwiązania niezakazujące używania kul ołowianych pozostały jedynie w tylko kilku pastwach europejskich" - przekonywał. Marek Suski (PiS) ocenił, że "tyle ile myśliwi wprowadzają ołowiu do środowiska, to więcej niż jest na drogach".

"PZŁ (Polski Związek Łowiecki) działał i lobbuje na rzecz tego, by PZŁ był poza kontrolą państwa i przepisami ogólnymi" - zaznaczył poseł. Zwrócił uwagę, że dotyczy to np. postulowanej przez myśliwych mniejszej kontroli resortu środowiska nad organizacją. "Jeśli będzie można polować na czyichś gruntach bez jego zgody, daje to ogromną władzę lobby myśliwskiemu. Nie można na to się zgodzić" - dodał Suski.

Rzecznik prasowy WWF Polska Paweł Średziński wskazał z kolei w rozmowie z PAP, że wśród zaproponowanych przepisów nie pojawił się przepis zakazujący dokarmiania zwierząt. Ekolodzy zwracali uwagę, że "umieralność" zwierząt powinna regulować natura. Średziński dodał, że dokarmianie powoduje często nadpopulację zwierzyny. Np. zbyt dużej liczby dzików i problemów z tego wynikających, np. odszkodowań za szkody wyrządzane przez te zwierzęta.

Przedstawiciel WWF ocenił też, że proponowane przez podkomisję przepisy nie wykonują wyroku Trybunału Konstytucyjnego. TK nakazał zmianę przepisów, tak by lepiej były chronione prawa właścicieli nieruchomości m.in. przy tworzeniu obwodów łowieckich jak i w trakcie polowań. "Cały czas będzie to tak wyglądało, że nie mamy prawa do własnej ziemi, że myśliwi mogą wejść na nasze pole do lasu i polować. Jeżeli tego nie będziemy chcieli, to musimy sami dochodzić własnych praw, udowadniać własne przekonania, co jest zamachem na nasze sumienie i wolność obywatelską" - mówił.

Średziński odniósł się w ten sposób do zaakceptowanych przez podkomisję, a wcześniej proponowanych przez rząd przepisów, które umożliwiają wniesienie skargi przy tworzeniu obwodów łowieckich, a także ograniczenia polowań na prywatnych gruntach, jeżeli jest to sprzeczne np. z religią czy światopoglądem właściciela takiego terenu. Właściciel będzie musiał jednak zwrócić się do sądu, by wydał taki zakaz.

Ze stawianymi zarzutami nie zgodził się przewodniczący podkomisji nadzwyczajnej Tomasz Kulesza (PO), która zajmuje się Prawem łowieckim.

Powiedział PAP, że dzieci generalnie nie biorą udziału w polowaniach. Zwrócił jednak uwagę, że zdarza się to sporadycznie, kiedy na polowania dzieci przyprowadzają ich rodzice. Robią to też na własną odpowiedzialność. "Zostało zaproponowane, żeby karać więzieniem rodziców, którzy pozwalają na udział ich dzieci w polowaniu. To ohydne. Jeżeli na polowanie razem z ojcem przyjdzie 15, 16 czy 17-letni chłopak, to czy mamy zabraniać rodzicom kształtowania postaw? Czy stowarzyszenie ekologiczne ma o tym decydować?" - mówił.

Kulesza przekonywał, że tradycje łowieckie, związany z nimi szacunek dla przyrody, przynoszą zdecydowanie więcej pozytywów niż zagrożeń.

Poseł nie zgodził się też, że zaproponowane przepisy nie chronią praw właścicieli do ich terenu przy polowaniach. "Jest to nieprawda, jeśli ktoś nie będzie sobie tego życzył, to może się nie zgodzić na to np. ze względów religijnych. Własność nie będzie naruszona. Przepis był konsultowany z prawnikami, i nie mają do niego zastrzeżeń" - dodał.

Kulesza zwrócił ponadto uwagę, że dokarmianie zwierząt przez myśliwych pozwala im często przeżyć. Zwrócił uwagę, że takie działania są szczególnie istotne w zimie. "Proszę zapytać, jak zwierzę cierpi przy śmierci głodowej. Przykładowo sarna nie potrafi pobierać wody ze śniegu, dlatego też myśliwi wywieszają lizawki, sól. Jeśli ekolog potrafi skazać na śmierć głodową, to oznacza, że to człowiek bez uczuć" - powiedział.

Poseł poinformował ponadto, że po 2025 roku w Polsce nie będzie można używać ołowianej amunicji. Dodał, że od 2020 roku zakaz strzelania ołowiem ma być zabroniony na terenach wodno-błotnych.

Kulesza przypomniał, że projektem ustawy będzie zajmowała się jeszcze sejmowa komisja środowiska. "Jeżeli będą jakiekolwiek wątpliwości, to oczywiście będziemy nad nimi się pochlali" - zapewnił.