Już nie tylko polski, ale też luksemburski trybunał wypowie się w sprawie przepisu, który nakazuje zapłatę trzykrotności wynagrodzenia za naruszenie praw autorskich
Polskie sądy nie zalewają trybunału pytaniami / Dziennik Gazeta Prawna
W pozwach przeciwko osobom czy firmom naruszającym prawa autorskie najczęściej żąda się zapłaty trzykrotności stosownego wynagrodzenia. Uprawnienie takie daje art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90 poz. 631 ze zm.). Przepis ten pozwala żądać właśnie potrójnej (w przypadku naruszenia zawinionego) lub podwójnej (w przypadku niezawinionego) kwoty należnego wynagrodzenia.
Wokół tego przepisu rosną jednak coraz większe wątpliwości. W piątek Sąd Najwyższy uznał je za istotne na tyle, że postanowił skierować do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dwunaste w swej historii pytanie prejudycjalne. Wcześniej – bo już za miesiąc – ten sam przepis zostanie zbadany przez polski Trybunał Konstytucyjny.

Wątpliwości sędziów

Sprawa zawisła przed SN dotyczyła pozwu skierowanego przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich (SFP) przeciwko innemu stowarzyszeniu, prowadzącemu lokalną telewizję kablową w jednym z miast Dolnego Śląska. SFP żądało m.in. prawie 400 tys. zł tytułem opłat licencyjnych za korzystanie z utworów filmowych, co do których SFP występowało jako organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Sąd I instancji uwzględnił roszczenia w kwocie ponad 160 tys. zł. Apelację złożyły obie strony, obie też zostały oddalone. Sprawa trafiła do SN, który badał ją dwukrotnie, wydając wyroki 15 czerwca 2011 r. (sygn. akt V CSK 373/10) i 27 marca 2013 r. (sygn. akt V CSK 203/13). W obydwu przypadkach kierował spór do ponownego rozpoznania w II instancji.
O ile sądy zgodnie uznały, że do naruszenia praw autorskich – w dodatku zawinionego – doszło, o tyle osią sporu pozostawała kwestia naprawienia szkody. Teraz do SN wpłynęła trzecia już skarga kasacyjna, w której pełnomocnik pozwanych podniósł tym razem problem niezgodności przepisu regulującego ryczałtowe odszkodowanie z dyrektywą 2004/48/WE w sprawie egzekwowania praw własności intelektualnej.
Nieoczekiwanie wątpliwości te podzielił SN, który zdecydował się skierować pytanie prejudycjalne do TSUE. Wskazał, że wprawdzie art. 13 ust. 1 pkt b dyrektywy 2004/48/WE wprowadza możliwość ustanowienia odszkodowań ryczałtowych, ale nie jest to obowiązkowe.
– Nie jest celem dyrektywy wprowadzanie odszkodowań o charakterze karnym, typowych dla systemów prawa anglosaskiego, zwłaszcza amerykańskiego, gdzie istnieje cały system takich odszkodowań – zauważył sędzia Józef Frąckowiak.
Zdaniem SN takie uregulowanie może naruszać przepisy unijne także dlatego, że przełamuje zasadę obowiązującą nie tylko w polskim prawie cywilnym, ale też sformułowaną w dyrektywie, że odszkodowania nie mogą być źródłem zarobku. Górną ich granicą powinna być faktyczna wartość szkody. Przy tym dyrektywa wprowadza jedynie możliwość sądowego ustalenia ryczałtowego odszkodowania, podczas gdy polskie prawo autorskie nakazuje wprost – w razie wyboru przez poszkodowanego takiej formy naprawienia szkody – zasądzenie określonej sumy pieniężnej.
– To może oznaczać, że przepisy nasze wprowadzają wyraźnie świadczenie o charakterze represyjnym, rodzaj kary pieniężnej – stwierdził w konkluzji postanowienia z 15 maja 2015 r. sędzia Frąckowiak (sygn. akt V CSK 41/14).

Zgodność z konstytucją

Zdaniem prawników dobrze, że TSUE wypowie się w tej sprawie, choć według niektórych już teraz sądy powinny stosować wykładnię prounijną.
– Wykładnia dyrektywy 2004/48/WE powinna prowadzić do odmowy stosowania polskiego prawa, gdy zapłata sumy pieniężnej tytułem odszkodowania za naruszenie praw autorskich nie służy rekompensacie, ale karze cywilnej. Z art. 13 dyrektywy w związku z jej motywem 26 wynika niezbicie, że celem odszkodowań nie ma być stosowanie kary – jak w polskim prawie – tylko rekompensata – przekonuje Janusz Piotr Kolczyński, radca prawny zarządzający kancelarią C.R.O.P.A.
Nie wszyscy prawnicy podzielają jednak tę opinię.
– To nie jest przypadek, że ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie trzykrotności wynagrodzenia. Chodzi o ochronę twórcy jako tego, który z natury rzeczy jest stroną słabszą od przedsiębiorców wykorzystujących jego twórczość. Zapłata ma nie tylko rekompensować poniesione straty, ale także działać prewencyjnie i odstraszać od naruszania praw autorskich – przekonuje Agnieszka Schoen, adwokat z kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy, reprezentującej SFP.
To samo stowarzyszenie występowało też jako strona w sprawie, w której ostatecznie złożono skargę do TK (sygn. akt SK 32/14). Pozwanym była telewizja UPC, która w związku ze sporem o wysokość opłaty za reemisję przez pewien czas płaciła stowarzyszeniu stawkę niższą, niż SFP się domagało. Ostatecznie Sąd Apelacyjny w Warszawie wyrokiem z 14 października 2013 r. (sygn. akt VI A Ca 208/13) zasądził trzykrotność różnicy między stawką 1,6 proc. a ustaloną ostatecznie 2,2 proc.
W skardze do TK podniesiono szereg naruszeń, do jakich miało dojść w wyroku sądu. Mowa m.in. o nierówności podmiotów w zakresie ochrony własności, łamaniu zasady sprawiedliwości społecznej i zasady proporcjonalności, mimo że nie przemawia za tym ani ważny interes prywatny, ani publiczny. Część z tych argumentów podzielił w opinii skierowanej do TK rzecznik praw obywatelskich. Jego zdaniem stosowanie zaskarżonego przepisu prowadzi do przekraczających szkody przesunięć majątkowych pomiędzy poszkodowanym i sprawcą naruszenia, co prowadzi do wzbogacenia uprawnionych kosztem użytkowników.