Czy dziennikarze mają prawo do społecznej kontroli śledztw? Czy mogą bezkrytycznie publikować opinie biegłych, wyciekające protokoły zeznań świadków? Czy nasze przepisy odpowiadają standardom wynikającym z orzecznictwa Stasburga?
Na te i inne pytania próbowali odpowiedzieć uczestnicy piątkowej debaty „Nowelizacja procedury karnej w zakresie dostępu do akt postępowania a tajemnica postępowania karnego” zorganizowanej przez prokuratora apelacyjnego w Krakowie.
– Jestem, jako rzecznik, na styku dwóch światów: prokuratorskiego i dziennikarskiego. Oskarżyciele za wszelką cenę dążą do ochrony materiałów ze śledztw, media chcą za to wykonywać swoją misję i sprawować kontrolę społeczną nad przebiegiem śledztw. Konflikt jest więc nieuchronny. Tyle że prawo tych ostatnich jest mocno zakotwiczone zarówno w konstytucji (art. 14 i 54), jak i aktach prawa międzynarodowego (np. w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, europejskiej Konwencji Praw Człowieka) – tłumaczył Piotr Kosmaty, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
Prawo dziennikarza nie jest jednak nieograniczone. – W orzecznictwie strasburskim widać, że granice wolności wypowiedzi wyznacza prawo podejrzanego do prywatności, domniemanie niewinności, prawo do rzetelnego procesu i do bezstronnego sądu – przekonywała prof. Małgorzata Wąsek-Wiaderek z Katedry Postępowania Karnego KUL Jana Pawła II.
Jej zdaniem nasz art. 156 par. 5 k.p.k. – dający podstawę do udostępnienia akt ze śledztwa innym osobom (w tym dziennikarzom) tylko w wyjątkowych wypadkach i za zgodą prokuratora spełnia standard strasburski. I co do zasady nie narusza go penalizacja publicznego rozpowszechniania bez zezwolenia wiadomości z postępowania przygotowawczego (art. 241 par. 1 k.k.).
Jednak zakres dozwolonej kontroli społecznej zależy od charakteru spawy i jest dużo większy, np. w przypadku gdy podejrzanym jest funkcjonariusz publiczny.
– Problem polega na tym, że mamy niekiedy do czynienia z publikacją przecieków, które w żaden sposób nie da się podciągnąć pod sprawowanie społecznej kontroli nad tokiem śledztwa – zauważa z kolei Janusz Śliwa, zastępca prokuratora apelacyjnego w Krakowie.
Nie chodzi więc o patrzenie prokuraturze na ręce, wskazywanie na nieprawidłowości, ale samą sensację. To – zdaniem Śliwy – też pytanie o standardy etyczne dziennikarzy i ich świadomość, że publikacja może mieć negatywny wpływ na przebieg sprawy.
Z kolei prof. Piotr Kardas, adwokat i karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, tłumaczył, że nie znajduje przepisu ustawowego, który wskazywałby na istnienie zasady tajności postępowania przygotowawczego.
– Ustawodawca ustanowił w art. 156 par. 5 k.p.k. zasadę względnej jawności postępowania przygotowawczego – mówił prof. Kardas.
Jawności „względnej”, bo można ją wyłączyć na mocy konkretno-indywidualnej decyzji prokuratora, która będzie podlegała ocenie sądu. A wewnętrznej, bo dotyczy ona tylko jawności dla stron (a nie np. mediów). Brakuje natomiast normy, która chroniłaby materiały ze śledztwa w kontekście zewnętrznym. Art. 241 k.k. nie zakazuje bowiem niepublicznego ujawniania innym osobom.
O ile adwokat nie może ich wykorzystywać poza sferą czynności obrończych, bo może odpowiadać za to dyscyplinarnie i karnie (np. art. 266 k.k.), o tyle problemem pozostaje podejrzany, który może w innej niż publiczna formie udostępniać materiały.
ORZECZNICTWO
Uchwała Sądu Najwyższego z 13 maja 2015 r., sygn. III CZP 15/15.