W polskim systemie prawnym nie obowiązuje zasada precedensu. Nie oznacza to jednak, że wyroki sądowe nie wpływają na stosowanie prawa w praktyce
Doskonałym tego przykładem jest sytuacja jednostek samorządu terytorialnego. W ostatnim ćwierćwieczu sądy i Trybunał Konstytucyjny swoimi wyrokami wielokrotnie zmieniały kierunki rozwoju samorządu. Nawet jeśli przez lata w określony sposób interpretowano dany przepis, jeden wyrok potrafił zmienić sens ustawy czy rozporządzenia. TK doczekał się nawet miana negatywnego ustawodawcy, raz po raz wskazując, jakie działania samorządów mogą być niezgodne z ustawą zasadniczą.
Najwięcej takich wyroków dotyczyło podatków i opłat lokalnych.
Podatkowy chaos w gminach
Jedną z najgłośniejszych spraw był wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 24 czerwca 2013 r. (sygn. akt. I FPS 1/13), w którym uznał, że VAT płaci łącznie cała gmina, a nie poszczególne jednostki budżetowe, np. szkoły czy ośrodki pomocy społecznej. Oznaczało to zmianę reguł zarządzania samorządowymi finansami oraz przeorganizowanie systemów księgowych w gminach. Wyrok wyszedł jednak samorządom na dobre, gdyż uporządkowano sprawę podmiotowości podatkowej jednostek podziału terytorialnego.
W tym samym roku trybunał zajął się opłatą za gospodarowanie odpadami komunalnymi (sygn. akt K 17/12). Niby nic, bo opłata ta to niewielki odsetek gminnych przychodów, ale wyrok dotknął jednej z najgłośniejszych w XXI w. reform związanych z samorządem: zmiany całego systemu gospodarowania odpadami. Sędziowie wytknęli, że samorządy mają zbyt dużą swobodę w ustalaniu stawek za odbiór śmieci od mieszkańców.
W przypadku niektórych problemów samorządowych na przestrzeni lat obserwowaliśmy stopniowe dojrzewanie podejścia trzeciej władzy do ich rozwiązywania. Było to widać na przykładzie janosikowego. Zanim 4 marca 2014 r. Trybunał Konstytucyjny uznał je za sprzeczne z ustawą zasadniczą (sygn. akt K 13/11), wcześniej, bo 31 stycznia 2013 r., wytknął błędy w konstrukcji daniny płaconej przez bogatsze samorządy na rzecz tych biedniejszych (sygn. akt K 14/11). Tyle że połowiczna decyzja z 2013 r. nie pomogła zamożnym jednostkom. Dlatego niezbędne było kolejne podejście do sprawy i wyraźne postawienie tamy niesprawiedliwym przepisom. Kwestia janosikowego pokazała również, że gdyby nie sądy i trybunał, wiele problemów samorządów przez lata pozostawałoby nierozwiązanych. Niestety, jak do tej pory kwestia ta nie została ostatecznie rozwiązana. Ministerstwo Finansów cały czas nie przygotowało nowych przepisów, choć zobowiązuje je do tego wyrok TK. Co więcej, w Trybunale Konstytucyjnym czekają kolejne wnioski na rozpatrzenie. Zostały złożone przez powiaty.
Skomplikowane zagospodarowanie
W czołówce problematyki samorządowej, którą niezwykle często zajmowało się polskie sądownictwo na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza, znajdowały się również kwestie zagospodarowania przestrzennego i prawa budowlanego. Wszystko dlatego, że skomplikowane i bardzo szczegółowe przepisy sprawiają problemy samorządowcom. A wyroki sądów administracyjnych podważające akty planistyczne zawsze są gorąco komentowane przez lokalną społeczność.
Sądy najczęściej stwierdzają nieważność przyjętych przez gminy miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Powodem są błędy merytoryczne lub naruszenia procedury uchwalania tego typu aktów.
Liberalna informacja publiczna
Innym zagadnieniem, które doczekało się bogatego orzecznictwa, jest dostęp do informacji publicznej. Ogólnikowe przepisy na przestrzeni lat musiały być uzupełniane wykładnią dokonywaną przez sądy i TK. Zazwyczaj oznaczało to problemy dla samorządów i więcej pracy dla ich urzędników. Dostęp do publicznych danych opiera się w Polsce na mocno liberalnych zasadach. Można pytać o wiele, a organy mają skromne narzędzia do odmowy przygotowania odpowiedzi. W miarę pojawiania się kolejnych wyroków okazywało się, że coraz więcej kategorii informacji należy zaklasyfikować jako publiczne, a uchybienia organów były coraz mocniej piętnowane.
Tak było, gdy NSA w wyroku z 20 lutego 2013 r. stwierdzał, że bezczynność organu w zakresie dostępu do informacji publicznej ma miejsce nie tylko wówczas, gdy podmiot zobowiązany ignoruje wniosek obywatela, lecz także wtedy, gdy udziela informacji niejasnej lub niepełnej. Głośnym echem obiła się również sprawa udostępnienia umów cywilnoprawnych zawartych przez stołeczny ratusz. Ostatecznie trafiła przed Sąd Najwyższy, który 8 listopada 2012 r. uznał umowy i dane o ich stronach za informację publiczną (sygn. akt I CSK 190/12). Od tamtej pory ich udostępnianie stało się standardem w wielu urzędach. To pokazuje, jak duże piętno potrafi odcisnąć orzecznictwo na praktyce działania urzędów.