Nie jest tak, że sędziowie nie mają żadnego wpływu na kształtowanie wizerunku wymiaru sprawiedliwości. To od nas przecież zależy zachowanie kultury i powagi na sali rozpraw. Im mniej „wpadek”, tym mniej okazji do czynienia różnych złośliwości pod naszym adresem – mówi Janusz Sulima, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Białymstoku.

Paulina Szewioła: Prof. Roman Hauser, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa podczas ubiegłorocznej debaty DGP powiedział, że rzecznicy poszczególnych sądów są najczęściej przypadkowi i boją się kontaktu z prasą. Co pan na to?

Janusz Sulima, sędzia, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Białymstoku: Nie mnie oceniać czy jestem osobą przypadkową, czy też nie. Przed objęciem funkcji rzecznika prasowego Sądu Apelacyjnego w Białymstoku miałem wielokrotnie styczność z mediami. Pracując jeszcze w sądzie okręgowym pomagałem ówczesnemu rzecznikowi w jego obowiązkach. Często orzekałem też w sprawach, którymi interesowali się dziennikarze. Uczestniczyłem również w wielu szkoleniach dedykowanym rzecznikom prasowym, gdzie duży nacisk kładziony jest na zajęcia warsztatowe. To wszystko obecnie bardzo mi się przydaje.

PS: Muszę przyznać, że całkiem nieźle czuje pan media. Widać to szczególnie w komunikatach, które zamieszcza pan na stronie Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Opisują one zazwyczaj kontrowersyjne rozstrzygnięcia. Jak chociażby te, w którym sąd orzekł, że mężczyzna, który zadał swojej żonie 29 ciosów nożem, wcale nie chciał jej zabić. Czym kieruje się pan przy wyborze opisywanych spraw?

JS: Zawsze zadaję sobie pytania: Czy ta sprawa może zainteresować media? Czy będzie ciekawa dla społeczeństwa? Wybieram przypadki, w których dostrzegam interesujący problem prawny, ale nie stronię też od tych, o intrygującym stanie faktycznym. Robię również rozeznanie, jakimi sprawami media interesowały się zanim trafiły one do sądu apelacyjnego.

PS: Ale w referatach poszczególnych sędziów znajduje się wiele spraw. W jaki sposób dowiaduje się pan o tych potencjalnie najciekawszych?

JS: Jeżeli chodzi o przypadki rozpatrywane w wydziale karnym, w którym orzekam, to sprawa jest prosta. Patrząc na wokandę wiem bowiem o jaki czyn dane osoby zostały oskarżone. Następnie wyławiam te potencjalnie interesujące. I na końcu jeszcze weryfikuję ich stan faktyczny i prawny. Nieco inaczej ta kwestia wygląda w przypadku spraw, które wpływają do wydziału cywilnego. Z wokand już nie wyczyta się tak wiele. Tutaj kluczowa jest współpraca z pracownikami sekretariatu i przewodniczącą wydziału. To oni informują mnie na jakie sprawy warto zwrócić uwagę. I to się sprawdza. Każdemu powinno bowiem zależeć na dobrym wizerunku naszego sądu. A otwarta polityka informacyjna sprzyja jego budowaniu.

PS: A czy nie spotkał się pan nigdy z zarzutami, że robi pan ze strony sądu takiego „prawniczego pudelka”?

JS: Nie. Docierały do mnie jedynie pozytywne sygnały. Poza tym nie mam wpływu na to, w jaki sposób ta informacja zostanie później wykorzystana. Mówiąc szczerze to wolę, jak do mediów trafia komunikat przygotowany przeze mnie. Mam wtedy pewność, że przekaz nie zostanie zniekształcony przez dziennikarzy. Chodzi mi głównie o tych, którzy na co dzień o prawie nie piszą.

PS: Wspomniał pan, że wszystkim ( pracownikom sądów i sędziom) powinno zależeć na dobrym wizerunku sądu. W praktyce wygląda to jednak inaczej. Dlaczego wizerunek sądów i sędziów jest taki zły?

JS: Wiele czynników wpływa na taki stan. Bardziej istotne wydaje się jednak pytanie jak to zmienić.

PS: To jak?

JS: Na pewno najwięcej zależy od mediów, bo to głównie za ich pośrednictwem „przeciętny Kowalski” dowiaduje się o sprawach sądowych. Nie jest jednak tak, że sędziowie nie mają żadnego wpływu na kształtowanie wizerunku wymiaru sprawiedliwości. To od nas przecież zależy zachowanie kultury i powagi na sali rozpraw. Im mniej „wpadek”, tym mniej okazji do czynienia różnych złośliwości pod naszym adresem. Niezwykle ważne jest poprawienie komunikacji z mediami. Sędziowie powinni zmienić swoje wcale nierzadkie niechętne nastawienie wobec mediów. Zdarza się, że dziennikarze mają utrudniony dostęp do informacji. Żeby poprawić wizerunek sądownictwa, konieczna jest współpraca z mediami. Taka współpraca nieraz jest trudna, ale możliwa. Mówię o tym na podstawie własnego doświadczenia.

PS: Jak powinna wyglądać komunikacja sędziów z mediami?

JS: Już teraz dziennikarze mogą wejść na niemal każdą rozprawę ( oprócz tych, których jawność została wyłączona) i posłuchać ustnych motywów rozstrzygnięcia. Istnieje też portal orzeczeń, na którym zamieszczane są wyroki sądów powszechnych wraz z uzasadnieniami.

PS: Ale to trochę za mało. Często w takich rozprawach biorą udział dziennikarze, którzy na co dzień nie piszą o prawie i nie mają wykształcenia prawniczego. Dla nich specjalistyczny żargon, którym posługują się sędziowie jest często po prostu niezrozumiały. Potrzebny jest ktoś kto im to wszystko przetłumaczy.

JS: I tutaj właśnie widzę pole do działania dla rzecznika prasowego. On jest od tłumaczenia orzeczeń wydawanych przez sąd. Temu służą również komunikaty, o które pani wcześniej pytała. Niemniej uważam, że sędziowie wygłaszając ustne motywy powinni brać pod uwagę również fakt, że ich odbiorcy to nie tylko osoby z wykształceniem prawniczym. Co innego jeżeli chodzi o pisemne motywy. Nie wyobrażam sobie natomiast sytuacji, w której sędziowie przeprowadzają konferencje prasowe i tłumaczą się na nich ze swoich rozstrzygnięć. Nie są oni w ogóle powołani do takiej roli.

PS: A co pan sądzi o pomyśle, żeby w każdym sądzie funkcjonowały biura prasowe?

JS: Myślę, że to dobry pomysł. W takim biurze powinna pracować co najmniej jedna osoba, która wspierałaby w pracy rzecznika prasowego.

PS: Pojawiają się głosy, że rzecznicy prasowi w ogóle powinni zostać odsunięci od orzekania. Tak, aby mogli w pełni skoncentrować się na obsłudze medialnej sądu. Co pan na to?

JS: Osobiście nie wyobrażam sobie, żeby rzecznik prasowy nie zajmował się pracą orzeczniczą. W gruncie rzeczy przestałby być sędzią. W takim przypadku równie dobrze można byłoby na jego miejsce zatrudnić osobę profesjonalnie przygotowaną do kontaktów z prasą.

PS: Może to jakiś pomysł?

JS: Nie do końca. Osoba, która jest sędzią na pewno lepiej potrafi zrozumieć, a później wytłumaczyć zapadłe rozstrzygnięcie. Ma ona też większy autorytet . Nie wyobrażam sobie, aby rzecznikiem prasowym Komendy Głównej Policji była osoba, która nie jest policjantem. To samo tyczy się sądów.

PS: A jak ocenia pan pomysł powołania rzecznika prasowego sądów powszechnych?

JS: To postulat warty rozważenia. Taka osoba mogłaby koordynować działania wszystkich rzeczników. I zabierać głos w sprawach dotyczących problemów całego sądownictwa.

Rozmawiała Paulina Szewioła