"Poziom ściągalności alimentów w Polsce jest wstydliwie niski" - uważa pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania prof. Małgorzata Fuszara. Jej zdaniem, aby sytuacja się poprawiła, musi zmienić się i system egzekwowania należności, i świadomość społeczna. Średnia wysokość alimentów zasądzanych przez polskie sądy to - jak szacują organizacje pozarządowe - ok. 500 zł, a skuteczność ich egzekucji wynosi ok. 12,5-13 proc.

Osoby, które nie są w stanie wyegzekwować alimentów, a ich dochód nie przekracza 725 zł netto na osobę w rodzinie, mogą starać się o świadczenia z funduszu alimentacyjnego. Ich średnia wysokość to 362 zł (w 2013 r.). Skuteczność postępowań wobec dłużników, za których alimenty płaci państwo, wynosi ok. 8 proc.

Fuszara przyznaje, że wciąż jest duże społeczne przyzwolenie dla uchylania się od płacenia alimentów. Zamiast potępienia dla dłużników, powszechne jest uznanie dla ich sprytu. "W ten sposób okazujemy sympatię przestępcy" - podkreśla. Jej zdaniem na takich ludzi należy patrzeć jak na osoby, które porzucają własne dzieci, nie wywiązując się z "absolutnie podstawowego wobec nich obowiązku".

Grzegorz Wrona, adwokat, konsultant Specjalistycznej Poradni Rodzinnej ds. Przeciwdziałania Przemocy, jest zdania, że duży wpływ na postrzeganie tych kwestii - zarówno, jeśli chodzi o egzekwowanie alimentów, jak i szerzej rozumianą przemoc ekonomiczną - mają stereotypy. "Jak mężczyzna stara się o majątek, to jest zaradny, jak kobieta - jest pazerna" - wskazuje.

Zdaniem Kierowniczki Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" Renaty Durdy, ponieważ państwo lepiej radzi sobie ze sciąganiem należności wobec urzędów, a gorzej, gdy w grę wchodzą długi osób prywatnych, warto wprowadzić zasadę, że wszystkie alimenty wypłacane są z państwowego funduszu. Osoba zobowiązana do alimentów wpłacałaby pieniądze na fundusz, a ten wypłacałby je osobom, na rzecz których zostały przyznane. Takie rozwiązania funkcjonują w niektórych krajach, np. w Szwecji.

Wrona wskazuje, że w takim systemie osoby zobowiązane do alimentów chętniej je płacą, ponieważ mają pewność, że te środki trafiają do ich dzieci, jednak zwraca uwagę, że jest to system bardzo drogi w utrzymaniu.

Szefowa Centrum Praw Kobiet Urszula Nowakowska uważa, że przestępstwo niealimentacji powinno być ścigane z urzędu, a nie na wniosek. Odciążyłoby to ofiary, które często obawiają się podejmować jakiekolwiek kroki prawne przeciw sprawcy przemocy. Nowakowska podkreśla, że nie jest to lęk bezpodstawny - doświadczenie pokazuje, że najbardziej niebezpieczny moment dla ofiar to ten, gdy zaczynają dochodzić swoich praw.

Jej zdaniem należy znieść również warunek uporczywości. Obecnie przestępstwem jest "uporczywe uchylanie się od obowiązku alimentacyjnego", narażające osoby, na rzecz których są one zasądzone, na "niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych". W praktyce uporczywość jest różnie rozumiana. Płacenie niewielkich kwot raz na jakiś czas często już nie jest uznawane za uporczywe uchylanie się. Potwierdzają to doświadczenia Iwony Janeczek, jednej z założycielek Stowarzyszenia "Dla Naszych Dzieci". Jej były mąż przez jakiś czas płacił dzieciom za internet, była to kwota ok. 100 zł dla trójki dzieci. Nie zostało to uznane za uporczywe niepłacenie alimentów. "Uporczywość to jest słowo klucz, które chroni dłużników" - przekonuje Janeczek.

Nowakowska dodaje, że to powoduje nierówność wobec prawa i pozbawia możliwości dochodzenia ich praw te kobiety, które jakoś sobie radzą finansowo, zapewniając dzieciom zaspokojenie podstawowych potrzeb, a ich byłym partnerom zapewnia bezkarność.

Janeczek dodaje, że długi z tytułu alimentów to w skali kraju naprawdę duże pieniądze, które wróciłyby do budżetu, ponieważ zostałyby wydane na potrzeby dzieci. Zatem państwu powinno zależeć na skutecznym ściąganiu należności.

Zwraca uwagę, że wielu dłużników alimentacyjnych - na co wskazują również komornicy - pracuje na czarno, co utrudnia egzekwowanie należności. Po wejściu Polski do strefy Schengen trudniej także zatrzymać na granicy osoby, które zamierzają uciec przed długami za granicę.

Eksperci podkreślają także, że fundusz alimentacyjny to nie jest pomoc społeczna i świadczeń z niego nie należy traktować jak zasiłków. Fuszara apelowała kilka tygodni temu o zniesienie kryterium dochodowego. Przyznaje jednak, że zrozumiałe są pewne ograniczenia finansowe w dysponowaniu środkami pochodzącymi z podatków nas wszystkich, zwłaszcza gdy chodzi o płacenie alimentów za dłużników świadomie uchylających się od tego obowiązku.

Obowiązująca wysokość kryterium oznacza, że samotna matka z jednym dzieckiem zarabiająca minimalną pensję, nie otrzyma świadczenia z funduszu, ponieważ przekracza próg dochodowy.