Zatrzymywanie prawa jazdy za przewożenie zbyt dużej liczby pasażerów nie będzie dotyczyło kierowców autobusów. Trwa jednak spór o to, czy zwolnienie obejmie również prywatne firmy
Zgodnie z harmonogramem dziś powinna zostać opublikowana tzw. ustawa o pijanych kierowcach. Oprócz przepisów zaostrzających kary za jazdę na podwójnym gazie, znalazły się w niej także regulacje pozwalające policji na zatrzymywanie prawa jazdy na trzy miesiące za przekroczenie prędkości o 50 km/h w obszarze zabudowanym oraz za przewożenie zbyt dużej liczby pasażerów. Ten ostatni przepis ma nie dotyczyć jednak autobusów. Tyle że sposób, w jaki w ustawie określono to wyłączenie, powoduje spore problemy interpretacyjne.
Nowa regulacja znajdzie się w dwóch ustawach. I w obu – zarówno w ustawie – Prawo o ruchu drogowym (art. 135 ust. 1 pkt 1a lit. b), jak i w ustawie o kierujących pojazdami (art. 102 ust. 1 pkt 5) – zapisano, że przepis nie będzie dotyczył „przewozu osób autobusem w publicznym transporcie zbiorowym w gminnych, powiatowych i wojewódzkich przewozach pasażerskich w rozumieniu ustawy z dnia 16 grudnia 2010 r. o publicznym transporcie zbiorowym (Dz.U. z 2011 r. nr 5, poz. 13 ze zm. – dalej p.t.z.), o ile w pojeździe przewidziane są miejsca stojące”.
Prywatni dyskryminowani...
– Z tego zapisu ewidentnie wynika, że wyłączenie nie będzie dotyczyć firm, które nie mają podpisanych umów z samorządem na realizację usług publicznego transportu zbiorowego, czyli zdecydowanej większości firm prywatnych – mówi Dariusz Tarnawski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników Osobowych (OSPO).
– Takie zróżnicowanie jest niedopuszczalne nie tylko z punktu widzenia uczciwej konkurencji, ale i z moralnego punktu widzenia. Przecież problem przeładowanych autobusów dotyczy tak samo publicznych, jak i prywatnych przewoźników. I w jednych będzie to ścigane, a w innych tolerowane. Jak się to ma do zapewnienia bezpieczeństwa pasażerom? Czy ci z autobusów należących do publicznych przewoźników są gorsi, skoro te pojazdy będą mogły jeździć przeładowane bez żadnych konsekwencji dla kierowców? – pyta Tarnawski.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych twierdzi, że przepisy nie mają charakteru dyskryminacyjnego, bo zgodnie z p.t.z. publiczny transport zbiorowy to „powszechnie dostępny regularny przewóz osób wykonywany w określonych odstępach czasu i po określonej linii komunikacyjnej, liniach komunikacyjnych lub sieci komunikacyjnej”.
– Nie jest to więc tylko transport wykonywany przez samorządowe zakłady budżetowe, ale również przez przewoźników prywatnych. W przypadku transportu drogowego może on być realizowany na podstawie umowy o świadczenie usług w zakresie publicznego transportu zbiorowego, jak również potwierdzenia zgłoszenia przewozu – odpowiada Małgorzata Woźniak z MSW.
Kłopot w tym, że dziś śladowa część firm (głównie publicznych) realizuje przewozy na podstawie umów z samorządami. Żaden prywatny przewoźnik nie działa też na podstawie zgłoszenia przewozu, jakie przewiduje ustawa o p.t.z., bo to będzie możliwe dopiero od 1 stycznia 2017 r., kiedy ustawa wejdzie w życie w całości. Co więcej, dopiero od połowy przyszłego roku prywatne firmy będą mogły składać wnioski do urzędów marszałkowskich o zatwierdzenie zgłoszenia przewozu. Obecnie jeżdżą na podstawie zezwoleń, które przewiduje ustawa o transporcie drogowym (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1414 ze zm.).
Zdaniem prezesa OSPO takie zapisy spowodują też dodatkową komplikację dla policjantów. Zamiast egzekwować jasne reguły dotyczące przewożenia nadmiernej liczby pasażerów, będą musieli sprawdzać, czy dany przewoźnik jeździ na podstawie ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, czy ustawy o transporcie drogowym.
– Naszym zdaniem w ustawie powinno być po prostu napisane, że przepis nie dotyczy autobusów w komunikacji regularnej – podkreśla Dariusz Tarnawski.
...czy niedyskryminowani?
Trzeba przypomnieć, że na etapie projektu MSW określiło, że przepisy o zatrzymywaniu prawa jazdy nie będą dotyczyć autobusów komunikacji miejskiej. Kierowca w takim pojeździe nie ma bowiem możliwości kontrolowania liczby wchodzących i wychodzących pasażerów. Poza tym autobusy tych linii poruszają się na krótkich trasach, często się zatrzymują i nie rozwijają dużych prędkości.
Szerszy zapis – o wyłączeniu autobusów w „publicznym transporcie zbiorowym” – pojawił się dopiero na ostatnim etapie prac parlamentarnych. Zmiany dokonano na wniosek... Polskiej Izby Gospodarczej Transportu Samochodowego i Spedycji (PIGTSiS). Zdaniem Zdzisława Szczerbaciuka, prezesa izby, to poprzednia wersja ustawy, mówiąca o zwolnieniu tylko autobusów komunikacji miejskiej, była dyskryminująca dla prywatnych przewoźników.
– Transport w aglomeracjach miejskich obsługują nie tylko przewoźnicy w ramach finansowanej przez samorząd komunikacji miejskiej, ale także działające niezależnie od niej firmy prywatne. Wyłączenie tylko komunikacji miejskiej byłoby niesprawiedliwe – tłumaczy prawnik.
Podkreśla, że odwołanie się do ustawy o publicznym transporcie zbiorowym nie dotyczy działania na podstawie przepisów w niej zawartych – te jeszcze nie obowiązują. Jego zdaniem odniesienie dotyczy tylko definicji zawartej w p.t.z. Dlatego nie widzi on problemu w tym, że prywatni przewoźnicy będą wykonywali przewozy osób na podstawie tej ustawy dopiero od 2017 r.
– Przepisy o przewożeniu nadmiernej liczby pasażerów nie będą obowiązywać wszystkich wykonujących publiczny transport zbiorowy, a więc polegający na przewożeniu pasażerów na podstawie umowy w postaci biletu. Forma własności przedsiębiorstwa nie ma tu znaczenia, tak samo jak to, czy dana firma prywatna ma podpisaną umowę z samorządem, czy nie – przekonuje prezes PIGTSiS.
Ale to oznacza, że różni uczestnicy rynku rozumieją czekające na wejście w życie przepisy diametralnie różnie. O tym, kto ma rację, decydować zaś będą policjanci na drogach.
Etap legislacyjny
Ustawa wejdzie w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia