Nie ma nic gorszego dla jakości i szybkości postępowań sądowych, jak forsowana przez ministerstwo sprawiedliwości zasada niezwłocznego nadawania biegu wszystkim sprawom w referacie sędziego.

19 lat - tyle trwał proces dotyczący zabójstwa kobiety zakończony w ubiegłym roku przed warszawskim sądem apelacyjnym (sygn. akt II AKa 261/14). Sprawca dostał karę 15 lat pozbawienia wolności. Fakt, że postępowanie to było skomplikowanym procesem poszlakowym. To zaś wymaga od sądu niemalże precyzji chirurgicznej w ułożeniu całości stanu faktycznego sprawy z drobnych elementów układanki. Czy jednak nie można było tego zrobić szybciej?

- Długotrwałość postępowań to najpoważniejszy problem wymiaru sprawiedliwości. Z całą pewnością nie jest to normalna sytuacja, gdy sprawa toczy się przez kilka lat, a co dopiero, gdy mówimy o dwóch dekadach. Jestem przekonany, że nie odpowiadają za to orzekający sędziowie, czy prowadzący postępowania przygotowawcze prokuratorzy - podkreśla prokurator Jacek Skała, przewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury.

- Sytuacja, w której do wydania prawomocnego wyroku dochodzi prawie po 20 latach od daty czynu, bez wątpienia nie jest pożądana. W tym przypadku sądy miały jednak do czynienia z trudną, opartą o dowody poszlakowe i dość pobieżnie przygotowaną przez prokuraturę sprawą. Sprawa rozpoznawana była w I instancji trzykrotnie, zaś na treść prawomocnego wyroku wpłynęły nieznane wcześniej możliwości w zakresie identyfikacji DNA oraz zeznania świadków zidentyfikowanych i przesłuchanych dopiero przed sądem - tłumaczy długotrwałość postępowania adwokat Radosław Baszuk. Przyznaje, że jest to sytuacja nienormalna, ale czasami konieczna.

- Zakładając prawidłowość prawomocnego wyroku, lepsza jest sprawiedliwość wymierzona po 20 latach niż jej brak - podkreśla adwokat.

Sędzia Bartłomiej Przymusiński, prezes wielkopolskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" mówi jednak: sprawiedliwość spóźniona jest zaprzeczeniem sprawiedliwości. - Rzetelny proces sądowy w rozsądnym terminie jest prawem człowieka. Wskazuje na to art. 6 ust. 1 konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Wobec polskich sądów podnosi się często zarzut, że są powolne, a w Europejskim Trybunale Praw Człowieka prowadzono wiele postępowań przeciwko Polsce, w których stwierdzono naruszenie art. 6 ust. 1 konwencji. Obserwując funkcjonowanie sądownictwa w Europie można jednak pokusić się o stwierdzenie, że w wielu państwach sądy borykają się z problemami sprawności procesów - zwraca uwagę sędzia Przymusiński.

Wypadki lotnicze

I tak Europejska Komisja ds. Efektywności Sądownictwa przy Radzie Europy wzięła pod lupę szybkość postępowań sądowych w Europie. Raport Komisji z 2012 r. pokazuje, że na 39 badanych państw, Polska plasuje się na 14 pozycji. W ubiegłym roku Komisja wskazała, że sytuacja Polski w zakresie spraw cywilnych jest wręcz krytyczna i istnieje obawa, że będzie się pogarszać.

- Moje doświadczenie sędziowskie wskazuje, że czas trwania spraw nie odpowiada z reguły stopniowi ich skomplikowania. Oznacza to, że w idealnych warunkach sprawy mogłyby szybciej się kończyć - mówi sędzia Przymusiński.

I dodaje, że z zazdrością ogląda procedurę badania wypadków lotniczych, która skupia się na analizie systemowej przyczyn prowadzących do wypadku i nie ogranicza się do stwierdzenia: pilot podjął błędną decyzję. Idzie dalej i właściwe organy starają się ustalić: jak to się stało, jakie czynniki temu sprzyjały i co należy zrobić, aby zapobiegać podobnym sytuacjom.

- W badaniach polskiego sądownictwa nie ma nawet śladu podobnego podejścia. Zalecenia MS z reguły sprowadzają się do wprowadzenia kolejnych obowiązków sprawozdawczych, tak, aby nadzór w razie czego miał „podkładkę”. Nie ma poważnej instytucji badającej systemowe problemy sądownictwa. Nie spełnia tej funkcji Instytut Wymiaru Sprawiedliwości. To zresztą nie dziwi, gdyż co to by było, gdyby podległa ministerstwu placówka ogłosiła, że jedną z przyczyn przewlekłości są archaiczne metody nadzoru i brak zapewnienia odpowiednich warunków do sprawnego orzekania przez sądy, za co odpowiada MS - tłumaczy sędzia Przymusiński.

Katalog problemów

Prawnicy wskazują na szereg przyczyn, które prowadzą do tego, że sprawy - choć mogłyby szybciej - toczą się wolniej, żeby nie powiedzieć w ślimaczym tempie.

- Wszystkie nowelizacje dostarczają sądom nowych problemów. Przepisy bywają niejednoznaczne, pojawia się rozbieżne orzecznictwo. Czasami powstaje „trend” generowania nowych spraw (czego przykładem jest np. e-sąd), sądy muszą np. przeliczać kary już prawomocnie orzeczone (np. nowelizacja, która część przestępstw przeciwko mieniu przeniosła do wykroczeń) - wymienia sędzia Przymusiński.

I jeszcze mówi o organizacji pracy sędziego: procesy o dużym nasileniu społecznego zainteresowania z reguły toczą się jak na polskie warunki dość sprawnie, jak np. proces o zabójstwo małej Madzi.

- Okazuje się bowiem, że jeżeli zapewni się sędziemu możliwość skupienia się na jednej sprawie i odciąży się go od obowiązku orzekania równocześnie w kilkuset innych sprawach, to proces może trwać krócej - podkreśla sędzia.

Dodaje, że poza tym wśród sędziów można dostrzec postawy konformistyczne: sędzia, który dopuści wszystkie dowody w mniejszym stopniu ryzykuje uchylenie sprawy do ponownego rozpoznania, niż sędzia, który ma odwagę prowadzić postępowanie w określonym kierunku.

- Dlatego sędziami powinny zostawać osoby, które nie czytają statystyk, tylko mają wewnętrzne przekonanie i potrzebę postępowania zgodnie z literą prawa, a także mają krytyczne spojrzenie wobec siebie samego - mówi dalej sędzia Przymusiński.

Na tym nie koniec

Mec. Radosław Baszuk mówi, że nie sposób wskazać jednej przyczyny długotrwałości procesów sądowych.

- W aktualnym stanie prawnym wskazałbym na pewno na złe przygotowanie sprawy na etapie postępowania przygotowawczego, co wymusza angażowanie się sądu nie w ocenę, ale w gromadzenie dowodów. Następnie braki w zakresie planowania przebiegu rozprawy, kierowania nią i czuwania nad jej prawidłowym przebiegiem. Wreszcie uchylanie wyroków przez sądy odwoławcze i przekazywanie spraw do ponownego rozpoznania, gdy możliwe jest wydanie orzeczenia reformatoryjnego lub wtedy, gdy nie zachodzi rzeczywista potrzeba ponowienia pierwszoinstancyjnych czynności procesowych - wymienia.

- Wydaje się, że podstawową przyczyną są jednak względy natury proceduralnej. Sądom zależy na jak najsprawniejszym prowadzeniu postępowań, ale obowiązujące przepisy w skuteczny sposób są w stanie niekiedy nawet całkowicie zablokować proces. Osobiście, o ile zdaję sobie sprawę z zagrożeń jakie niesie zmiana kodeksu postępowania karnego (1 lipca 2015 r.), jestem pewien, że odejście od obowiązku sądu docierania do prawdy materialnej w ramach procesu kontradyktoryjnego usprawni tok procesów - uważa sędzia Rafał Puchalski z Sądu Rejonowego w Jarosławiu.

Prokurator Jacek Skała wskazuje, że wśród źródeł długich procesów należy wziąć pod uwagę takie dwa elementy: po pierwsze zakres kognicji, po drugie złą organizację zarówno sądów, jak i prokuratury. Sędziowie mają - jego zdaniem - zbyt mało czasu, by skupić się na orzekaniu w poważnych sprawach, ponieważ zbyt wiele tego czasu poświęcają na orzekanie w sprawach drobnych np. wykroczeń, które niegdyś były domeną Kolegiów.

- To nie jest tak, że nie chcą, ale po prostu nie mogą wyznaczać terminów częściej. Z kolei w prokuraturze brakuje asystentów, których jest za mało, ale i tak kilkanaście razy więcej jest w sądach. Sędzia i prokurator wyposażony w asystenta, aplikanta i przydzielonego mu pracownika administracji byłby znacznie bardziej wydajny. Politycy niestety nie potrafią zrozumieć, że czas pracy wymienionych osób jest o wiele tańszy. Wydaje im się, że lepiej aby dodatkowe obowiązki związane z funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości wykonywali sami sędziowie i prokuratorzy. W takiej sytuacji takich przypadków jak trwający 19 lat proces będzie coraz więcej - przestrzega prokurator Skała.

Szybko nie znaczy lepiej

- Szybkość procesu sądowego nie jest żadną wartością - uważa mec. Baszuk. I mówi, że wartością jest proces prowadzony sprawnie, rzetelnie i zdecydowanie, koncentrujący materiał dowodowy i respektujący gwarancje procesowe stron. W tym znaczeniu proces, w którym w miesiącu odbędzie się jeden termin dobrze przygotowanej i przeprowadzonej rozprawy, toczy się sprawniej od takiego, w którym w tym samym czasie wyznaczy się kilka terminów, bez refleksji co do faktycznej możliwości przeprowadzenia na tak zaplanowanej rozprawie koniecznych czynności procesowych.

Sędzia Puchalski zastanawia się, czy w obliczu takich przypadków jak trwający prawie 20 lat proces nie powinno dojść do interwencji ustawodawcy wprowadzającej np. jakiś maksymalny okres postępowania sądowego w sprawach poszlakowych. Na dzień dzisiejszy zasada prawdy materialnej wymaga od sądu wysiłku, który w pewnych ekstremalnych wypadkach, jak tutaj, prowadzi do wieloletniego procesu.

Jak więc wyleczyć wymiar sprawiedliwości?

- Z mojego punktu widzenia odpowiedź jest bardzo prosta. Wystarczy wprowadzić obowiązującą na całym świecie zasadę, że sprawy rozpoznaje się w kolejności wpływu i dopiero po zakończeniu jednego z postępowań, sędzia wyznacza następne sprawy na wokandę. Nie ma nic gorszego dla jakości i szybkości postępowań sądowych, jak forsowana przez MS zasada niezwłocznego nadawania biegu wszystkim sprawom w referacie sędziego. Powoduje to sytuacje, że sprawy są wyznaczane w odstępach niekiedy wielomiesięcznych. Oczywiście zmiana ta dopiero po pewnym okresie czasu przyniosłaby wymierne efekty w postaci przyspieszenia postępowań - proponuje sędzia Puchalski.

Ewa Maria Radlińska