Z jednej strony punkty karne lepiej dyscyplinują kierowców niż mandaty. Z drugiej – kierujący doskonale potrafią ich unikać, w czym pomaga im samo prawo. Jednak powinny pozostać
Punkty zostaną zastąpione przez kary administracyjne / Dziennik Gazeta Prawna
W przyszłym tygodniu sejmowa komisja infrastruktury zajmie się poselskim projektem nowelizacji ruchu drogowego, który rewolucjonizuje sposób karania za przekroczenia prędkości ujawnione przez fotoradary. Mandaty mają być zastąpione pieniężnymi karami administracyjnymi, które będą, co do zasady, nakładane na właściciela lub posiadacza pojazdu. Obecnie takie czyny traktowane są jako wykroczenia, za które karze się osobę faktycznie kierującą pojazdem.
Już samo zastąpienie odpowiedzialności wykroczeniowej administracyjną, w której kara jest w dużym stopniu oderwana od zawinienia, a gwarancje procesowe mniejsze, budzi liczne wątpliwości prawników. Kolejną jest to, że nie powinno być możliwe jednoczesne stosowanie administracyjnych kar pieniężnych i punktów karnych. Co oznacza, że jeśli nowelizacja kodeksu drogowego zostałaby uchwalona w proponowanym przez Platformę Obywatelską kształcie, za przekroczenie prędkości zarejestrowane przez fotoradar groziłaby tylko kara finansowa, bez punktów karnych.
Punkty jak hamulec...
– Punkty karne – jakie by nie były – dyscyplinują równie dobrze, a niekiedy nawet lepiej aniżeli dolegliwość finansowa. Jest dość duża grupa zamożnych kierowców, dla których wysokość mandatu ma drugorzędne znaczenie, bo największą dolegliwość stanowi dla nich otrzymanie punktów, groźba utraty prawa jazdy i wtórnego egzaminu – zauważa Ryszard Fonżychowski, prezes stowarzyszenia na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego „Droga i Bezpieczeństwo”.
– Nawet niezbyt zamożni kierowcy często woleliby zapłacić wyższy mandat, byle tylko zachować uprawnienia – dodaje.
Problem rośnie o tyle, że czeka już na publikację ustawa o pijanych kierowcach. Wprowadza ona do kodeksu karnego nowe przestępstwo polegające na jeździe bez uprawnień przez kierowcę, który – np. z powodu przekroczenia limitu punktów – stracił prawo jazdy i nie zdał ponownie egzaminu. Taki czyn zgodnie z art. 180a kodeksu karnego będzie stanowił przestępstwo zagrożone karą do dwóch lat pozbawienia wolności.
– System punktów karnych, który nie jest ani kosztowny, ani skomplikowany, doskonale się dotąd sprawdzał. Nie widzę powodu, aby rezygnować z jego stosowania do tak powszechnych wykroczeń, jakimi są przekroczenia prędkości – uważa Ryszard Fonżychowski.
Twórca projektu poseł Stanisław Żmijan zapewnia, że proponując przejście na system kar administracyjnych, miał pełną świadomość, iż trzeba będzie zrezygnować z nakładania punktów karnych za naruszenie rejestrowane przez fotoradary.
– Trybunał Konstytucyjny nie pozostawił wątpliwości: niemożliwe jest jednoczesne stosowanie kar administracyjnych i punktów karnych. Jednak mimo wszystko stosowanie samych kar pieniężnych za naruszenia prędkości będzie bardziej skuteczne. Obecny system jest nieefektywny – przekonuje poseł.
...który rzadko działa
Zdaniem pomysłodawców nowelizacji postępowanie w sprawach o wykroczenia jest dziś czasochłonne, nieefektywne, kosztowne, a i tak w wielu wypadkach pozwala sprawcy czynu uniknąć odpowiedzialności: zarówno mandatów, jak i punktów karnych.
– Właściciel pojazdu nie przyznaje się do winy i wskazuje inną osobę jako tę, która popełniła wykroczenie. Ta odpisuje, że kierował kto inny, i tak dalej – opisuje poseł Żmijan.
– Można też w majestacie prawa uniknąć punktów karnych, płacąc tylko mandat i kierowcy doskonale o tym wiedzą – przypomina.
Taką opcję przewidują formularze, przesyłane przez służby właścicielom pojazdów uwiecznionych przez fotoradar: mogą oni nie wskazać jako kierującego nikogo. Wtedy co prawda popełniają wykroczenie z art. 96 par 3 kodeksu wykroczeń i z reguły muszą zapłacić nieco wyższy mandat, ale za to bez punktów karnych. W ten sposób państwo niejako puszcza oko do kierowców: płacisz więcej, my kończymy sprawę, a ty nie dostajesz punktów.
Ten sam czyn, inne kary
Poważne wątpliwości budzi też proponowany w ustawie dualizm. Przekroczenie prędkości będzie stanowiło delikt administracyjny tylko w przypadku naruszeń zarejestrowanych przez fotoradar stacjonarny. Ten sam czyn, ale ujawniony za pomocą fotoradaru przenośnego przez policję (w okresie przejściowym również przez straż miejską), ma po staremu stanowić wykroczenie, za które będzie można nałożyć mandat i punkty karne.
Z tego powodu projekt negatywnie zaopiniowała Krajowa Rada Sądownictwa.
„Przyjęcie takiego rozwiązania prowadzić może do naruszenia reguł równego traktowania, o którym mowa w art. 32 konstytucji” – czytamy w opinii KRS.
Zdaniem rady rozwiązanie, w którym sprawcy będą ponosić odpowiedzialność opartą na zasadniczo różnych zasadach w zależności od tego, kto dysponuje urządzeniem rejestrującym, jest nieracjonalne.