Każdy może się mylić, sądowi też się to przydarzyło – stwierdziła sędzia, wydając wyrok wstępny w sprawie przeciw Przedsiębiorstwu Państwowemu „Porty Lotnicze”
Jak zmieniano OOU / Dziennik Gazeta Prawna
Chodzi o odszkodowanie za spadek wartości nieruchomości położonych w obszarze ograniczonego użytkowania (OOU) ustanowionym wokół stołecznego lotniska Okęcie. Sąd doszedł do przekonania, że osoby, które miały nieruchomości w strefie już za czasów obowiązywania poprzedniego OOU z 2007 r., miały prawo wystąpić z powództwami później – dopiero na podstawie kolejnej strefy utworzonej w 2011 r. I w ich przypadku nie upłynął dwuletni termin zawity na dochodzenie roszczeń. Powód? Trudno uznać, że pierwszy obszar w ogóle obowiązywał.
Było, nie było
OOU dla stołecznego lotniska był wyznaczany już kilkakrotnie (patrz grafika). Rozporządzenie wojewody z 2007 r. uprawniało do występowania z roszczeniami odszkodowawczymi do 25 sierpnia 2009 r. Na podstawie uchwały sejmiku z 2011 r. można było żądać rekompensat do 3 sierpnia 2013 r. W tym czasie jednak sądy administracyjne, a następnie Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. akt II OSK 445/09 oraz II OSK/502/09) stwierdziły, że 15 listopada 2008 r. rozporządzenie wojewody utraciło moc (ze względu na zmianę podstawy ustawowej). A sądy cywilne zaczęły niemal masowo oddalać powództwa o odszkodowania, twierdząc, że strefy w ogóle nie było.
W zeszłym roku te samy sądy doszły jednak do zgoła odmiennego przekonania. Bazując m.in. na późniejszym, bo z maja 2012 r. orzeczeniu Sądu Najwyższego (I CSK 509/11), stwierdziły, że rozporządzenie jednak obowiązywało. Tym więc, którzy posiadali już wtedy nieruchomość w strefie, ale do 2009 r. nie zgłosili roszczeń, odmawiały prawa do występowania o pieniądze od portów.
– W listopadzie i grudniu 2014 r. zapadły pierwsze prawomocne wyroki, w których sądy apelacyjne uznały, że właściciele nieruchomości położonych w strefie już w 2007 r. powinni wystąpić o odszkodowanie wcześniej: na podstawie rozporządzenia, a nie uchwały. I ich powództwa z powodu upłynięcia terminu zostały oddalone – przyznaje radca prawny Tomasz Nejman z Kancelarii Radców Prawnych Tokarski Nejman Kubsik.
Patrzmy na skutki
Składy orzekające całkiem jednak pominęły to, że w konsekwencji orzeczenia NSA obszar ograniczonego użytkowania z 2007 r. przestał formalnie obowiązywać. – W tym czasie organy administracji wydawały wiele decyzji o pozwoleniu na budowę, warunkach zabudowy, czy zmianie sposobu użytkowania na cele mieszkalne istniejących budynków. Podczas gdy strefa M obszaru z 2007 r. takie inwestycje wykluczała. To świadczyło o tym, że rozporządzenie nie obowiązywało, a więc termin nie mógł upłynąć – zaznacza mecenas Nejman.
To uchybienie dostrzegła dopiero sędzia Krystyna Gromek w wyroku z 18 marca 2015 r. (sygn. akt IVC 706/13), przyznając, że dotychczas do omawianych spraw podchodziła inaczej. „Sąd Okręgowy w składzie tu obecnym wielokrotnie oddalał podobne sprawy właśnie z uwagi na upływ terminu zawitego. (...) Sądowi umknęło jednak zupełnie z pola widzenia przywołane przez pełnomocnika powodów zwyczajowe desuetudo, tj. uchylenie obowiązywania danej normy w praktyce przez niestosowanie lub nieprzestrzeganie (...), czego wynikiem jest utrata przez nią mocy obowiązującej” – czytamy w uzasadnieniu do wyroku.
Sąd wskazuje w nim, że o tym, że OOU z 2007 r. nie obowiązywało, nie świadczy kontrowersyjne orzeczenie NSA, ale właśnie „trwałe skutki w postaci realnych inwestycji budowlanych w strefie M, zakazującej takich inwestycji”.
Wiara powraca
Pełnomocnicy osób procesujący się z portami nie kryją zadowolenia.
– Wielką odwagą, nieczęsto niestety spotykaną w przypadku działania sądów, jest uderzenie się w pierś i dokonanie zmiany dotychczasowego stanowiska. Sądowi należą się słowa uznania za wyjście przed szereg i nade wszystko za przywrócenie mieszkańcom Warszawy wiary w działanie wymiaru sprawiedliwości – mówi radca prawny Radosław Howaniec z kancelarii Majchrzak, Szafrańska i Partnerzy z Poznania.
Zaznacza jednak, że orzeczenie dowodzi, iż największą bolączką wymiaru sprawiedliwości jest rozpatrywanie spraw machinalnie, bez rozważenia wszelkich ich aspektów.
– Miejmy nadzieję, że orzeczenie da innym składom sędziowskim asumpt do ponownego i głębszego przeanalizowania sprawy roszczeń mieszkańców w związku z ustanowieniem obszaru ograniczonego użytkowania – wtóruje radca prawny Jacek Smyk z kancelarii Corpus Iuris Rotko i Wspólnicy w Warszawie.
Prawnicy już od roku w pismach procesowych starają się przekonać składy orzekające, że obszar z 2007 r. nie obowiązywał.
– Nie wdając się już w spór, czy stanowisko NSA odnośnie utraty mocy obowiązującej przez rozporządzenie jest słuszne, istotne są nieodwracalne skutki prawne, jakie ono wywołało. W ślad za nim minister środowiska i minister infrastruktury, wojewoda, burmistrzowie poszczególnych dzielnic Warszawy czy wreszcie same Porty Lotnicze w sposób jednoznaczny i konsekwentny podnosiły brak obowiązywania tego aktu prawa miejscowego i związanie stanowiskiem NSA – wskazuje mec. Howaniec.
Sędziowska reprymenda
Nie umknęło to uwadze sędzi Gromek, która w wyroku wytknęła stronie pozwanej – a więc portom właśnie – zastosowaną taktykę procesową.
„Kiedy było jej wygodnie, to powoływała się na nieobowiązywanie rozporządzenia wojewody, a kiedy teraz jej wygodnie przeczyć pierwotnemu stanowisku, czyni to równie wytrwale. Taka postawa pozwanego stanowi nadużycie prawa podmiotowego i nie może korzystać z ochrony w świetle art. 5 k.c., ponieważ stanowi naruszenie zasad współżycia społecznego (...). Każdy może się mylić, sądowi to się też przydarzyło, ale instrumentalna interpretacja przepisów dla własnych korzyści wbrew oczywistym faktom nie może korzystać z ochrony prawnej” – punktuje ostro działania portów.
Przedsiębiorstwo nie udzieliło nam komentarza w tej sprawie.