Podczas gdy Komisja Europejska kończy prace nad rozporządzeniem wykonawczym do Dyrektywy 2014/24/EU w zakresie przetargów, polskie przygotowania do wdrożenia dyrektywy UE wciąż są w stanie zalążkowym.
Wprowadzenie Jednolitego Europejskiego Dokumentu Zamówienia (JEDZ) to jedna z najważniejszych zmian w unijnym systemie udzielania zamówień publicznych, wprowadzona Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/24/EU. Dokument ten ma być daleko idącym ułatwieniem dla przedsiębiorców, którzy ubiegają się o udzielenie zamówień ze środków publicznych.
W obecnym stanie prawnym wykonawca składający ofertę musi załączyć do niej szereg dokumentów, które mają potwierdzić – po pierwsze – brak podstaw do wykluczenia (np. zaświadczenie o niekaralności za określone przestępstwa, zaświadczenia o niezaleganiu ze składkami do ZUS czy braku zaległości podatkowych), po drugie zaś – posiadanie odpowiednich kompetencji, potencjału technicznego i środków finansowych (często także sprawozdania finansowe), pozwalających na rzetelne wykonanie zamówienia. W praktyce oznacza to, że każdy z potencjalnych wykonawców musi przedłożyć dodatkowe kilkadziesiąt do kilkuset stron dokumentów, których pozyskanie często wiąże się z kosztami. A zamawiający musi sprawdzić ich prawidłowość. JEDZ ma to zmienić: oferent złoży jeden dokument, zaledwie 30-stronicowy, wypełniony na specjalnym formularzu, w którym zawarte zostaną wszystkie wymagane przez przepisy oświadczenia. Zamawiający nie będzie musiał weryfikować ich prawidłowości przed wyborem oferty. Wszystkie konieczne dokumenty złoży dopiero wykonawca, którego oferta została wybrana – wykazując tym samym, że informacje zawarte przez niego w JEDZ były zgodne ze stanem faktycznym.
Przy tym raz wypełniony formularz JEDZ będzie można wykorzystywać w wielu postępowaniach, o ile oczywiście wszystkie zawarte w nim informacje będą aktualne.

Konieczna zmiana

Nie dziwi więc, że wiele państw członkowskich chce jak najszybciej wdrożyć dyrektywę. Chociaż termin na jej implementację upływa dopiero w kwietniu 2016 r., to np. Wielka Brytania opracowała już projekt prawa krajowego pozwalającego na szybsze wdrożenie. Polska tymczasem nie przygotowała jeszcze nawet założeń do zmiany prawa zamówień publicznych, jak się zaś okazuje – nie obejdzie się bez gruntownej zmiany filozofii całego systemu zamówień publicznych.
Podstawowy problem wynika z faktu, że zgodnie z art. 59 ust. 2 Dyrektywy JEDZ ma być składany wyłącznie w formie elektronicznej. Koresponduje to z ogólnym dążeniem Unii Europejskiej do jeszcze dalszego ułatwienia postępowań, poprzez przeniesienie ich w całości do internetu.

Ustawodawca może jeszcze bardziej skomplikować procedurę zamówień

Tymczasem obecne przepisy krajowe przewidują, że zasadą jest składanie oferty w formie pisemnej, a jedynie wyjątkowo, za wyraźną zgodą zamawiającego, możliwe jest złożenie oferty przez internet, przy użyciu kwalifikowanego podpisu elektronicznego. Wydaje się więc, że aby wprowadzić JEDZ, potrzebujemy nie tylko prostego wdrożenia dyrektywy, ale... całkowitej zmiany filozofii przeprowadzania postępowań o udzielenie zamówienia. Nie obejdzie się bez przeniesienia ich do sieci, co wymaga nie tylko zmiany przepisów, ale też wdrożenia odpowiednich rozwiązań technologicznych.
Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której część oferty wykonawcy będą musieli składać w formie pisemnej, zaś część (właśnie JEDZ) – w formie elektronicznej. Gdyby taka sytuacja miała zaistnieć, polski ustawodawca osiągnie cel odwrotny do zamierzonego przez UE – jeszcze bardziej skomplikuje procedurę udzielania zamówień publicznych.

Opieszały ustawodawca

Od dłuższego już czasu coraz głośniej słychać postulaty dotyczące kompleksowej zmiany i wprowadzenia nowej ustawy o zamówieniach publicznych. Obecna – na skutek wielokrotnych nowelizacji, często przeprowadzanych w pośpiechu, celem szybkiego wdrożenia przepisów UE lub podejmowanych pod wpływem głośnych afer – jest aktem prawnym wybitnie niespójnym. Świadczy o tym już sama numeracja przepisów. Halina Olszewska na łamach grudniowych „Przetargów Publicznych” słusznie zauważyła, że to jedyny akt prawny, który zawiera swoisty „artykuł-alfabet”: art. 131a do art. 131w.
Wprowadzenie JEDZ może być doskonałą okazją do napisania ustawy na nowo. Urząd Zamówień Publicznych zdaje się to dostrzegać, bowiem jego biuro prasowe informuje, że rozpoczęły się już prace nad projektem zupełnie nowej ustawy. Niemniej, skoro nie ma jeszcze nawet założeń do projektu, śmiem wątpić, czy wyrobimy się do kwietnia 2016. A przecież nie wystarczy napisać prawa – trzeba je jeszcze uchwalić, wdrożyć i stworzyć system teleinformatyczny, dzięki któremu będzie działało. To zaś może się okazać trudne w materii tak skomplikowanej i w roku determinowanym kalendarzem wyborczym.
Oby tylko nie skończyło się kolejnym, kiepskim aktem prawnym, dopychanym kolanem na kilka dni przed upływem terminu na wdrożenie dyrektywy.