Problem ze zwrotem wydatków za przejazdy do pracy własnym samochodem mają także prokuratury. Kilka miesięcy temu Andrzej Seremet wysłał pismo do prokuratur z sugestią, żeby kilometrówkowy przywilej ograniczać. „Z danych Prokuratury Generalnej wynika, że skala zjawiska oraz idące za tym skutki finansowe są bardzo duże” – informuje "Wprost".

Problem jest znany w Prokuraturze Generalnej. Każdy prokurator może wystąpić z wnioskiem o zwrot za dojazdy, jeśli mieszka w innej miejscowości. Co więcej, wielu prokuratorów pobiera takie dopłaty, choć posiada mieszkania w miejscu swojej pracy. Zgoda na zwrot wydatków za dojazdy wydawana jest, jak przypomina w swoim piśmie Prokurator Generalnytylko w „uzasadnionych przypadkach”. Dlaczego? Bo prokuratorzy powinni mieszkać w miejscowości, w której znajduje się ich siedziba. To właśnie dlatego prokuratorzy mogą zaciągać na kupno mieszkania bardzo korzystne, nisko oprocentowane pożyczki. W 2012 r. na ten cel przeznaczono ponad 12 mln złotych. Rok później fundusz został ścięty o połowę.

Jak wygląda korzystanie z tego przywileju w praktyce? Jako że przełożeni nie mogą zmusić prokuratora do zmiany miejsca zamieszkania akceptują wnioski o zwrot kosztów dojazdu z automatu. Według danych, które posiada PG w skali całego kraju z przywileju tego korzysta ponad 2 tys. prokuratorów. Każdy z nich otrzymał za przejazdy średnio ok. 190 zł miesięcznie.

Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku Janusz Kordulski wylicza, że z przywileju korzysta od lat kilku na kilkudziesięciu prokuratorów apelacyjnych. Wszyscy, którzy mieszkają poza Białymstokiem. - Co miesiąc składają oświadczenie o liczbie przejazdów. Zwrot wydatków za dojazdy jest liczony według cen w najtańszym środku komunikacji – mówi. W Podlaskiem to PKS. Czy zdarzały się odmowy? Nigdy.

Podobnie mówi rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie Grzegorz Janicki: zgodę ma 7 prokuratorów z 31 pracujących. Też dostają zwrot ceny najtańszego biletu.

Czy pismo Prokuratora Generalnego może coś zmienić? Twardo w nim zaleca, że przełożeni prokuratorów mogą cofnąć wcześniej wydaną zgodę. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy mają mieszkania w miejscu pracy. Kilka lat temu prasa lokalna w Białymstoku opisała przypadek prokuratora Henryka Żochowskiego. Dojeżdżał on do pracy z Wysokiego Mazowieckiego, choć kupił mieszkanie w Białymstoku pożyczając pieniądze z funduszu mieszkaniowego. – Sprawa jest dziś nieaktualna. Nie ma już mieszkania – tłumaczy Kordulski.

Podobnych, z tym że aktualnych przypadków nadal jest jednak dużo. Wynika to z pisma Andrzeja Seremeta do prokuratur. I może między innymi z tego powodu PG po raz kolejny ograniczyła pulę pieniędzy na preferencyjne pożyczki mieszkaniowe.

Cały tekst ukaże się w najnowszym numerze "Wprost".