W zeszłym tygodniu ustawę rozpatrywali senatorowie z Komisji Spraw Zagranicznych oraz Komisji Nauki, Edukacji i Sportu. Obie komisje ją poprały. Przeciwnego zdania byli natomiast senatorowie z Komisji Praw Człowieka Praworządności i Petycji, którzy rekomendowali jej odrzucenie.

Komisja polityki społecznej poprała wniosek senatora Stanisława Koguta (PiS) oraz pięciu innych senatorów PiS o odrzucenie ustawy. Za głosowało sześć osób, pięć było przeciwnego zdania. Jednocześnie Jan Michalski (PO) zgłosił wniosek mniejszości o przyjęcie ustawy.

Kogut argumentował, że konwencja uderza w rodzinę, tradycję i wiarę chrześcijańską. "Katolikiem jest się na dobre i na złe, nie na pokaz" - przekonywał. Senatorowie przeciwni ratyfikacji przywoływali także stanowisko Episkopatu Polski, który jednoznacznie potępia konwencję, przekonując, że nie służy ona walce z przemocą, ale "ideologicznej przebudowie społeczeństwa".

Przeciwnicy konwencji obawiają się również komitetu monitorującego jej wykonanie, tzw. GREVIO. Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Małgorzata Fuszara przypomniała, że wykonanie każdej konwencji jest monitorowane przez specjalnie powołany do tego zespół, podobnie będzie i w tym przypadku, jednak GREVIO - grupa międzynarodowych ekspertów wybieranych przez państwa członkowskie RE - nie będzie mieć uprawnień, by nam coś narzucać.

"Państwo się sprawozdaje i uzyskuje rekomendacje. Przystąpienie do konwencji jest dobrą wolą i jej wykonywanie również. Jest to dżentelmeńska umowa państw, które czują się częścią pewnego porządku prawnego" - mówiła. Dodała, że nie ma możliwości egzekwowania rekomendacji GREVIO, nie ma też kar za niewdrażanie ich.

Przekonywała również, że konwencja nie uderza w rodzinę, wręcz przeciwnie. Przywoływała wyniki swoich badań, z których jednoznacznie wynika, że przemoc domowa jest najczęstszą przyczyną rozwodów.

Mówiła również, że konwencja nie jest skierowana przeciwko polskiej tradycji, chyba że uznamy, że wpisane jest w nią przekonanie o niższości kobiet wobec mężczyzn. W jej przekonaniu nie jest to charakterystyczne dla naszego kraju. Dodała, że konwencja zakłada również walkę z takimi stereotypami, które uznają niższą pozycję kobiet.

Wiceminister spraw zagranicznych Artur Nowak-Far przypomniał, że konwencję ratyfikowało już 16 państw, w tym 9 należących do UE. Zaznaczył, że Polska zamierza złożyć do konwencji cztery zastrzeżenia, gwarantujące jej spójność z polskim prawem, oraz dwie deklaracje - pierwsza stanowi, że postanowienia konwencji będą stosowane zgodnie z polską konstytucją, druga określa zakres możliwej pomocy konsularnej udzielanej cudzoziemcom przez polskich konsulów.

Sejm uchwalił ustawę, w której wyraził zgodę na ratyfikację konwencji o zapobieganiu przemocy, 6 lutego.

Po tym, jak stanowisko wobec ustawy zajmie Senat, trafi ona do prezydenta (chyba, że Senat zaproponuje do niej poprawki).

Bronisław Komorowski mówił po uchwaleniu ustawy, że nie przewiduje problemu z jej podpisaniem, jednak zapowiedział, że przyjrzy się samej treści konwencji. Prezydent wyjaśnił, że będzie się koncentrował na zbadaniu przede wszystkim dwóch aspektów: konstytucyjności i kwestii ewentualnego wpływu na prawo polskie konwencji. W ocenie prezydenta konwencja wymaga bardzo dokładnego przyjrzenia się jej również ze względu na emocje, które wywołuje w społeczeństwie.

Polska podpisała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej w grudniu 2012 r. Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.

O ratyfikowanie konwencji apelowały organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy; krytykowały ją organizacje prawicowe i Episkopat Polski.