W projekcie nowelizacji ustawy prawo ochrony środowiska PO proponuje, by dać samorządom możliwość wprowadzenia ograniczenia w niektórych, wyznaczonych strefach zakaz wjazdu dla pojazdów, które emitują najwięcej spalin. Zdaniem autora projektu Tadeusza Arkita (PO) to wcale nie oznaczałoby wykluczenia większości samochodów z tych stref, poza tym dano lokalnym władzom możliwość wyłączenia m.in. pojazdów należących do miejscowych.

Rzecznik SLD Dariusz Joński na środowej konferencji prasowej w Sejmie uznał, że jest to "pomysł z kategorii idiotycznych", bo uniemożliwi wjechanie samochodem do centrów miast biedniejszej części mieszkańców. Zwrócił uwagę, że zamysł pochodzi z miast bogatych takich jak Berlin jak Londyn. "Trudno nam się oczywiście porównywać do tych miast, do zarobków, do wieku samochodów w tych miastach" - mówił podkreślając, że większość Polaków jeździ starszymi, importowanymi samochodami.

Joński skrytykował również pomysł, by ograniczenia wprowadzały we własnym zakresie gminy. To według niego mogłoby oznaczać, że w każdym mieście istniałoby inne ograniczenie. "Każdy, kto będzie jechał z miasta X do miasta Y będzie musiał sprawdzać, czy wolno mu do niego wjechać czy będzie musiał zostawić samochód na rogatkach" - mówił Joński.

Według niego "tylko" 30 proc. smogu w polskich miastach stanowią zanieczyszczenia generowane przez ruch samochodowy. "Problem dużych miast przede wszystkim polega na centralnym ogrzewaniu. W większości (domów położonych) w centrum tego centralnego ogrzewania nie ma i dlatego te kominy zatruwają powietrze" - uznał Joński. Proponował, by PO skoncentrowała się na poszukaniu rozwiązania tej kwestii.

Poseł SLD Wincenty Elsner zarzucił, że PO to "platforma obłudy", bo dziś mówi o ekologii, a w piątkowym głosowaniu w Sejmie nad ustawą o OZE "starała się zablokować możliwość rozwoju przydomowych elektrowni produkujących czystą energię, stając wówczas ramię w ramię z wielkimi koncernami energetycznymi produkującymi energię brudną".

Elsner stwierdził, że głównymi beneficjentami rozwiązania zaproponowanego w projekcie nowelizacji ustawy o ochronie środowiska nie byliby ani kierowcy, ani mieszkańcy miast, a koncerny samochodowe i banki. "Być może miliony Polaków zostałyby zmuszone do wymiany samochodów na nowsze, lepsze, takie, którymi można się poruszać po centrach miast i wzięcia na nie kredytu" - dowodził.

Arkit powiedział PAP, że nowelizacja byłaby dedykowana największym miastom takim jak Warszawa, Kraków, czy Katowice, w których ilość zanieczyszczeń w powietrzu znacząco zagraża zdrowiu.

Poseł zaznaczył, że nie oznaczałoby to wcale wykluczenia większości samochodów z tych stref; podkreślił, że prawdopodobnie zakaz obowiązywałby tylko najstarsze samochody wyposażone w silniki typu diesel. Kierowcy takich aut, którzy wjechaliby do danej strefy - mówił Arkit - płaciliby kary na tej samej zasadzie co mandaty.

Arkit zaznaczył, że choć projekt daje dowolność samorządowcom w kwestii obostrzeń, to "wierzy w zdrowy rozsądek lokalnych władz". Podkreślił, że w projekcie wyłączono z zakazu pojazdy uprzywilejowane (np. karetki, wozy policyjne lub straży pożarnej); dano też lokalnym władzom możliwość wyłączenia m.in. pojazdów należących do miejscowych.

Projekt zmian w ustawie o ochronie środowiska autorstwa PO wpłynął do Sejmu w poniedziałek. (PAP)