Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk i wiceminister Wojciech Hajduk odnosili się do wtorkowych publikacji w prasie o nowelizacji Prawa o ustroju sądów powszechnych (usp), w której znalazł się kontrowersyjny przepis dotyczący informatyzacji sądów.

Według publikacji mediów, dzięki temu przepisowi - w ramach sprawowanego przez MS nadzoru zewnętrznego nad działalnością sądów - minister będzie mógł za pomocą systemu teleinformatycznego zapoznawać się z informacjami z postępowań sądowych, również tych np. ze spraw o rozwód, gdzie padają intymne dane. Wypowiadający się w publikacjach sędziowie - m.in. ze stowarzyszenia "Iustitia" mówią o zbyt daleko idącej ingerencji władzy wykonawczej w sądownictwo.

Zarzut, że zmiany w usp mają służyć ministrowi do takich celów, Grabarczyk uznał za "absolutnie bezpodstawny, a ponieważ sformułował go sędzia orzekający - to zarzut wręcz haniebny". "Nie ma żadnych powodów, by taki cel przypisywać ministrowi sprawiedliwości" - zapewniał.

"Sami państwo często piszecie, że sprawy ciągną się latami. Dlatego jest potrzebny efektywny nadzór ministra nad działalnością sądów - ale niewnikający w orzecznictwo" - podkreślał Grabarczyk. Przypomniał, że prawo daje ministrowi tylko nadzór zewnętrzny, bo wewnętrzny należy do tylko sądów. "Minister swój nadzór może sprawować tylko za pośrednictwem prezesów sądów apelacyjnych" - podkreślił przy tym szef resortu.

Wiceminister Hajduk wskazał, że zewnętrzny nadzór ministra to nadzór prezesów sądów. "Więc nie jest to nadzór wszystkich sędziów, lecz nad tym, czy prezesi dobrze wykonują swe obowiązki wynikające z tej funkcji. Bez dostępu i przetwarzania danych nie można tego nadzoru wykonywać. Minister ma dostęp do sprawy przez pryzmat działań prezesa sądu - czy zapewnił sprawny tok działań. Zarzuty o ingerencję ministra w orzecznictwo sądów są niemożliwe od strony prawnej" - mówił.

Grabarczyk dodał, że w ministerstwie pracują sędziowie delegowani do pracy w resorcie - i tylko oni wykonują czynności związane z nadzorem. Minister tylko w ramach nadzoru zewnętrznego może sięgać do tych akt" - dodał.

Jak mówił, żeby usprawnić ten nadzór i wyeliminować przewlekłość postępowań sądowych, wprowadzono szereg nowoczesnych instrumentów - opartych głównie na rozwiązaniach teleinformatycznych takich jak w Krajowym Rejestrze Sądowym, Krajowym Rejestrze Karnym, czy księgach wieczystych. "Rejestry ministerialne są bezpieczne i używa się ich tylko w celu przewidzianym ustawą - nie ma do tego zastrzeżeń, choć są w nich przecież dane wrażliwe" - zauważył.

"Są gwarancje ustawowe i konstytucyjne uniemożliwiające ministrowi sprawiedliwości jakąkolwiek ingerencję w orzecznictwo sądów. Opóźnienia w rozpatrywaniu spraw kosztują sądownictwo coraz więcej. Kwoty zasądzone z tytułu opóźnień sięgają 5 mln zł. Nie ma obaw o naruszanie czyjejkolwiek prywatności - chodzi o efektywny nadzór nad sprawnością sądownictwa" - zapewniał Grabarczyk.

Minister przyznał, że nadzór ten może też służyć do inicjowania odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. "Ale do tego minister musi mieć instrument pozwalający mu zapoznać się z tokiem postępowania. Niezawisłość sędziów nie jest w jakikolwiek sposób zagrożona" - przekonywał.

W opinii Grabarczyka nie ma innego sposobu, aby zapewnić skuteczność nadzoru. "Dane w systemie będą zanonimizowane. Nie ma najmniejszych powodów, by formułować zarzut o politycznym wykorzystywaniu nadzoru. To nowe rozwiązanie - być może stąd obawy" - powiedział.

Jego zdaniem zeznania ze sprawy rozwodowej w ogóle nie wchodzą w zakres nadzoru zewnętrznego. "Sprawujących nadzór to w ogóle nie będzie interesowało" - zapewnił.

W piątek Sejm przyjął poprawki Senatu do nowelizacji Prawa o ustroju sądów powszechnych, która trafi teraz do podpisu prezydenta.