Umowa osób zakładających się między sobą, lecz przyjmujących, że przegrany wpłaci pieniądze na dom dziecka, nie podlega ustawie o grach hazardowych (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 201, poz. 1540). Twierdzi tak zarówno wiceminister finansów odpowiedzialny za walkę z nielegalnym hazardem, jak i eksperci. Co jednak ciekawe – uzasadnienia są zupełnie różne.

Dwóch polityków w trakcie programu telewizyjnego założyło się o tysiąc złotych w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Przegrany ma wpłacić tę kwotę na wybrany dom dziecka. Pojawiły się wątpliwości, czy umowa ta nie jest nielegalnie zawartym zakładem wzajemnym.
Minister Jacek Kapica szybko rozwiał wątpliwości: to przyrzeczenie darowizny, a nie zakład. – Nie ma korzyści dla uczestnika zakładu – wyjaśnił. Dodał, że przyrzeczeniem darowizny byłaby także każda deklaracja zapłaty na rzecz organizacji pozarządowej, chyba że organizacja ta byłaby powiązana z darczyńcą. W tej sytuacji – zdaniem wiceministra – można by mówić o odniesieniu korzyści.
Prawnicy zgadzają się, że nie doszło do naruszenia ustawy hazardowej, lecz twierdzą, że interpretacja przepisów dokonana przez ministra jest błędna. Elementami, które determinują, że dana czynność jest zakładem wzajemnym, są bowiem zdarzenie losowe, wpłacenie stawki, kurs oraz potencjalny efekt w postaci wygranej.
– W tym przypadku brak tutaj uzależnienia wielkości wygranej od wartości wpłaconej stawki i kursu – wyjaśnia Jakub Pietrasik, radca prawny w kancelarii Grykowski i Januszczyk. – To, dla kogo przeznaczona jest wygrana, jest w mojej ocenie kwestią drugorzędną. Ustawa nie narzuca, iż musi to być wygrana bezpośrednio dla gracza – stwierdza prawnik.