Są tysiące zwykłych obrońców i drobnych spraw o znęcanie się, włamanie z rozbojem czy niepłacenie alimentów. Pytanie, czy ci obrońcy będą w stanie sprostać wymaganiom - mówi dr Adam Bodnar.
dr Adam Bodnar, wiceprezes zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka / DGP
Krakowska palestra domaga się wstrzymania reformy procedury karnej, która ma wejść w życie w lipcu. Stawia poważny zarzut: zmiany będą faworyzowały oskarżonych lepiej sytuowanych, a upośledzały osoby ubogie. To może naruszać nawet konstytucyjnie zagwarantowane prawo każdego obywatela do obrony. Pan podziela te obawy?
Jeszcze w toku procesu legislacyjnego wyraźnie sygnalizowaliśmy, że tak ukształtowana nowelizacja k.p.k., która przeniesie ciężar postępowania dowodowego na strony, może skończyć się tym, że będziemy mieć do czynienia ze sprawiedliwością, ale tylko dla bogatych. Czyli dla tych, którzy będą w stanie pozwolić sobie na zaangażowanie profesjonalnych pełnomocników, biur detektywistycznych i innych ekspertów.
Tyle że adwokaci dotąd wyraźnie popierali wprowadzenie kontradyktoryjności na sale sądowe. Kwestionowali tylko przyznanie obron karnych radcom prawnym.
Oczywiście gwiazdy palestry, które występują w mediach, cieszą się ze zmian. Dla nich ta reforma będzie korzystna. Bo ich klient ma zasoby na przeprowadzenie postępowania dowodowego. Problem w tym, że świat nie składa się tylko z takich adwokatów i takich klientów. Są tysiące zwykłych obrońców i drobnych spraw o znęcanie się, włamanie z rozbojem czy niepłacenie alimentów. Pytanie, czy ci obrońcy będą w stanie sprostać wymaganiom.
Ale w końcu mamy mieć równość broni: dwie spierające się trony i sędziego arbitra, który na koniec rozstrzyga o tym, kto dowiódł swoich racji.
Będziemy mieć po jednej stronie prokuratora, który ma zasoby na przeprowadzenie postępowania dowodowego i dysponuje aparatem państwa, a po drugiej obrońcę z klientem, który nie zawsze dysponuje środkami np. na przeprowadzenie dowodów prywatnych. Jeśli sędzia będzie miał bardzo ograniczone możliwości interweniowania w proces dowodowy, to skończy się tym, że prokurator będzie na wygranej pozycji.
A obrońca z urzędu? Każdy, kto będzie chciał, będzie miał profesjonalnego pełnomocnika. To nie wystarczy?
Gwarancje równości broni nie kończą się na zapewnieniu pełnomocnika z urzędu na żądanie. Chodzi o kompleksowe rozwiązania. O to, czy osoba oskarżona będzie miała faktyczne możliwości bronienia się i przedstawienia argumentów na podobnym poziomie jak prokuratura.
To co by pan postulował?
Niestety, ta nowelizacja została przyjęta trochę na zasadzie rozpoznania bojem: niech wejdzie w życie, zobaczymy, jak to będzie, a potem będziemy się martwić. Dowodzi tego choćby to, że do dziś nie przeprowadzono zapowiadanej przecież reformy prokuratury. Choć oskarżyciele wyraźnie sygnalizują, że nie są przygotowani organizacyjnie do takiej zmiany. Ignorowanie takich sygnałów jest niebezpieczne z punktu widzenia praw człowieka, gwarancji praw oskarżonych i ogólnego podejścia do praworządności. W tak poważnych sprawach jak reforma procesu karnego, gdzie chodzi o życie ludzkie, nie możemy sprawdzać zmian na zasadzie rozpoznania bojem. Cokolwiek by mówić o sędziach w sprawach karnych, to stanowią oni jakąś gwarancję tego, że proces jest dziś przeprowadzony w miarę przyzwoicie.