Czy osoby niewidome bądź poruszające się na wózku inwalidzkim mają w Polsce szansę z powodzeniem wykonywać jeden z zawodów prawniczych? I czy mogą liczyć na pomoc przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości?



Świat przyzwyczaił nas do tworzenia podziałów, do ciągłego szukania i definiowania tego, co normalne i nienormalne. Gdzieś na granicy tych pojęć znajduje się inność, synonim tego, co nietypowe, odbiegające od ustalonej normy. Inność jest jednak cechą relatywną, bo zależy od cech grupy, do której jest porównywana konkretna jednostka. Dostrzegamy inność, ale co to tak naprawdę znaczy? Nie widzę, więc jestem inny niż każdy, kto czyta ten tekst? Brak jednego ze zmysłów wydaje się przesądzać, że słowo pisane jest poza moim zasięgiem. To jedno już wystarczy, by postrzegano mnie jako innego, a przecież przy odrobinie wyobraźni można spokojnie założyć, że mimo ewidentnej bariery jestem jednak w stanie, jak każdy widzący czytelnik, zapoznać się z treścią artykułu. Mogę skorzystać ze skanera i programu głośnomówiącego i odczytać tekst samodzielnie w wersji elektronicznej, ale mogę też skorzystać z pomocy osoby widzącej. Czasem takie najprostsze rozwiązania są najlepsze.
Jestem adwokatem działającym na wolnym rynku od ponad 20 lat i z mojego doświadczenia wynika, że główny problem to bariery, które sami tworzymy, albo takie, które tworzymy sobie nawzajem – stereotypy.
Nie podlega dyskusji fakt, że osoba niepełnosprawna, jeśli chce konkurować na rynku w jakiejkolwiek dziedzinie, musi sama ponieść koszt osiągania odpowiednio wysokiego poziomu.
Wsparcie państwa w tym zakresie oczywiście jest (PFRON i inne celowe fundusze), ale w wielu przypadkach niewystarczające. Moim zdaniem nie chodzi o to, żeby tworzyć sztuczne parytety, a o to, by dać wsparcie pozwalające osobie niepełnosprawnej podjąć skuteczne działanie i by mogła dobrze wybrać dziedzinę, w której jej niepełna sprawność nie będzie miała istotnego znaczenia.
Czasami potrzeba zwykłej życzliwości i wyobraźni, która pozwala zobaczyć w osobie niepełnosprawnej człowieka zdolnego do samodzielnego konkurowania na rynku.
Kiedy starałem się o przyjęcie do palestry, jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku w pierwszym naborze magisterskim według nowej ustawy, wiele osób z niedowierzaniem przyjmowało moje plany. Trzykrotnie odmawiano mi wpisu na listę aplikantów, pomimo bardzo dobrze zdanego egzaminu wstępnego, właśnie z tego powodu, że nie wyobrażano sobie osoby niewidomej w roli adwokata. Jednym z argumentów, który był eksponowany we wszystkich trzech uzasadnieniach odmownych decyzji, była rzekoma niemożliwość dochowania przeze mnie tajemnicy zawodowej, bo przy rozmowach z klientem będzie musiał uczestniczyć mój asystent. Argument ten, w ówczesnej rzeczywistości lubelskich zespołów adwokackich, w których adwokaci w trójkę lub czwórkę zajmowali wspólny pokój, pracując tak jednocześnie z klientami, był absurdalny.
Jedną z „moich najskuteczniejszych metod rehabilitacji” jest spotykanie na swej drodze ludzi życzliwych z wielką wyobraźnią. W tym wypadku taką osobą okazała się ówczesna pani prezes NRA adwokat Maria Budzanowska. Dzięki niej zostałem wpisany na listę aplikantów i otrzymałem szansę udowodnienia, że moja inność nie ma wpływu na efektywność mojej pracy. W końcu o to w tym wszystkim chodzi, by skutecznie zadbać o interes klienta, a czy zrobi to adwokat widzący, czy niewidomy, nie ma już żadnego znaczenia, liczy się jakość usług.
A bariery? No cóż, w dzisiejszych czasach, w dobie nowoczesnych technologii nie trzeba widzieć, żeby czytać, korzystać z systemów informacji prawnej czy samodzielnie pisać na komputerze. Dobrze zrehabilitowany niewidomy nie ma problemu z samodzielnym poruszaniem się, a w sytuacjach tego wymagających można skorzystać ze wsparcia asystenta. Kluczem do przełamania barier jest solidna organizacja miejsca pracy. W mojej indywidualnej kancelarii dochowuję tajemnicy zawodowej, rozmawiając z klientami w oddzielnym pomieszczeniu, bez udziału osób trzecich. Ponadto personel techniczny, który zatrudniam, także podpisuje deklarację zachowania w tajemnicy wszystkiego, czego dowie się w związku z pracą, co obecnie jest powszechną praktyką na rynku.
Świat nie jest idealny i nadal, choć rzadko, zdarza mi się być postrzeganym przez pryzmat mojej inności, ale są to jedynie incydenty bez znaczenia. Wbrew dość powszechnym wątpliwościom zawód adwokata to dobry wybór także dla osoby niewidomej, która czuje w sobie powołanie i pasję do prawa, która przyswoi sobie niezbędną wiedzę i umiejętności.
W swej karierze zawodowej z dużą satysfakcją stawałem kilkukrotnie przed Sądem Najwyższym i Trybunałem Konstytucyjnym. Efektem mojej skargi w sprawie SK 18/00 było uchylenie art. 418 kodeksu cywilnego, który wcześniej był istotną barierą w dochodzeniu przez obywateli odszkodowań za bezprawne działanie urzędników publicznych.
Jak powiedział kiedyś ceniony przeze mnie wybitny szachista José Capablanca, „w partii szachów logika i wyobraźnia muszą iść w parze”, podobnie jest w życiu, tylko wtedy wszystko zaczyna grać, a inność przestaje być powodem do dyskwalifikacji drugiego człowieka.
Opinie Doroty Pudzianowskiej, Jacka Skały i Moniki Orłowskiej czytaj w eDGP.