Na razie z taką prośbą do Krzysztofa Kwiatkowskiego, prezesa NIK wystąpił poseł Przemysław Wipler. „Zwracam się do Pana z prośbą o rozważenie możliwości wszczęcia kontroli w Sądzie Najwyższym na podstawie art. 6 ust. 1 i art. 28a ust. 2 ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli. Moje wątpliwości dotyczą umów zawieranych przez Sąd Najwyższy z przedsiębiorstwami rynku wydawniczego” - wskazuje w swym piśmie poseł.

Wcześniej Wipler pukał w tej sprawie też do ministra sprawiedliwości. W swej interpelacji prosił szefa resortu o kontrolę. Minister odmówił, tłumacząc, że jego władztwo nadzorcze nie sięga do Sądu Najwyższego. Minister sprawuje bowiem tylko nadzór nad działalnością administracyjną sądów powszechnych, a nie nad Sądem Najwyższym. Sąd Najwyższy jest samodzielną jednostką sektora finansów publicznych, która pokrywa swoje wydatki bezpośrednio z budżetu. Ani z Konstytucji, ani z innych regulacji nie wynika, by jakiekolwiek uprawnienia nadzorcze nad SN zostały delegowane na ministra sprawiedliwości. Minister nie może więc zainicjować procedury kontroli umów.

„Sąd Najwyższy w ramach swojej działalności zawiera umowy o wydawaniu i rozpowszechnianiu w formie papierowej i elektronicznej orzeczeń Sądu Najwyższego oraz Studiów i Analiz Sądu Najwyższego. Treści tych umów nie są dostępne w Biuletynie Informacji Publicznej.” – wskazuje poseł Wipler.

I przypomina batalię sądową jaką w sprawie umów SN z wydawnictwami toczy Fundacja ePaństwo. Mimo pozytywnych rozstrzygnięć sądów (np. wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 11 września 2012 r., sygn. akt I OSK 916/12) do dziś nie udało się organizacji uzyskać dostępu do kontraktów.

Całej sprawie pikanterii sprawie dodaje fakt, że pierwszy prezes Sądu Najwyższego (sygn. K 58/13) wystąpił do TK z wnioskiem o uznanie za niezgodne z konstytucją przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej. Gdyby został uwzględniony, jawność poczynań władzy stałaby się praktycznie fikcją.

Dla wielu jest jasne, że wniosek SN do TK to elementem taktyki procesowej obliczonej na blokowanie kilku głośnych postępowań dotyczących SN o dostęp do informacji publicznej. Podstawę do zawieszania spraw daje art. 125 prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (Dz.U. z 2002 r. nr 153, poz. 1270 z późn. zm.).

Zgodnie z nim sąd może – ale nie musi – zawiesić postępowanie z urzędu, jeżeli rozstrzygnięcie sprawy zależy od wyniku innego postępowania, m.in. przed TK.

Pełnomocnicy SN podejmowali próby zawieszenia na tej postawie toczących się spraw(np. sprawa Fundacji ePaństwo z Sądem Najwyższym, sygn. akt II SAB Wa 443/13). Bez powodzenia.